Ten film jest po prostu zły. Wszystko to, co zadziałało w pierwszym Kevinie, tutaj zostało zmienione i przepisane na miarę nowych czasów i w efekcie wyszła tragedia.
1. Humor sytuacyjny i zabawne dialogi ze starej wersji zostały tu zamienione na puszczanie bąków na twarz, wymuszanie dalszej akcji sytuacjami w stylu "chce mi się siku, tu jest dom na sprzedaż, udajmy zainteresowanych to skorzystam z łazienki". Gdy w starej wersji jeden z bandytów stracił ząb, po prostu było pokazane że ten ząb leży na podłodze. W nowej wersji musi być zbliżenie na szczerbatą twarz bo to przecież takie śmieszne ;)
2. W starej wersji Harry i Marv byli po prostu złodziejami, i w takim filmie jak "Kevin sam w domu" w którym kibicujemy głównemu bohaterowi to jest po prostu uczciwe zagranie. W nowej wersji zostały nam przedstawione motywy złodzieji, którzy tak naprawdę nie są złodziejami, ale chcą odzyskać wartościową lalkę, dzięki której unikną sprzedaży domu i będą mogli zostać w nim razem ze swoimi dziećmi. I to wszystko jest niepotrzebne, bo po pierwsze ten motyw jest beznadziejny z racji że Max nie ma tej lalki, nawet nie ma tam żadnej sceny która by pokazała że Max zabiera lalkę, a po drugie robi zamieszanie komu tak naprawdę w tym filmie mamy kibicować. I jest to niekonsekwentne ze strony twórców, że z jednej strony przedstawiają motyw złodziei, nawet używają do tego ich dzieci, żeby brać widza na litość, a później przedstawiają ich jako totalnych kretynów, którzy wpadają w niezbyt wyszukane pułapki Maxa.
3. To, że Max nie wzbudza naszej sympatii też temu filmowi nie pomaga. Max jest zarozumiały, cwaniakowaty i pyskaty, a pamiętajmy że nie za to polubiliśmy Kevina.
4. Brak momentów, w których można się wzruszyć. W pierwszej części Kevina, poruszająca była rozmowa Kevina z Marleyem w kościele, to w jaki sposób Kevin otworzył się na budzącego grozę sąsiada, i to jak ze sobą rozmawiali o swoich problemach. Było to satysfakcjonujące, kiedy na koniec filmu Kevin zobaczył Marleya pogodzonego ze swoim synem. A w nowej części Max przychodzi do kościoła po... zabawki ze zbiórki charytatywnej ;) Nie ma też żadnej postaci czy sytuacji, która wzruszyłaby widza tak jak Marley w pierwszej części.
Pewnie byłoby tego więcej, ale to tak na szybko. Jendym słowem, jestem na NIE.