Książka była pierwsza, a potem zabrałem się za film - niby o tym samym (prawie) a ja czułem się jakby to były dwie różne historie. Narratorem w powieści jest sam Cukinia i jest to sposób narracji podobny do tego z "Mikołajka"- dziecko mówi bez tłumaczenia o swoich doświadczeniach i odczuciach. I mimo że temat raczej smutny to w książce nie był dla mnie taki przytłaczający jak w filmie - to chyba przez te okropne oczy postaci...brrr