Słabizna, na szczęście w miarę łatwostrawna. Emocji jakichkolwiek brak.
Alexandra Daddario grająca zakompleksioną szarą myszkę? Mało wiarygodnie to wyszło.
Straszne głupoty, film się ciągnie jak flaki z olejem, treści niewiele, momentami okropnie prymitywne odzywki, strasznie słabe żarty, ale finał na plus, bo pozytywne przesłanie ma. No i jest happy end, nie wiem czy to wielki spojler będzie, ale tak się właśnie kończy ;)
Zresztą każdy film tego gatunku kończy się tak samo, więc bez różnicy.
Ogólnie można sobie odpuścić, no może paniom się spodoba jako taka nieco buraczana komedia pseudo-romantyczna, ale raczej wątpię.