z przyjścia do domu, ot tak sobie, zmarłej osoby. Chodzi dokładnie o tytułowego Jędrzeja, męża głównej bohaterki, który nie żyje, a wraca do domu i jest w pełni zdrów. Żona i córka nie dowierzają w to co widzą. Jest scena w której Jędrzej chce wyjść, a żona mu wręcz zabrani, bo zapewne boi się, że znowu nie wróci. Dziwna to wizja i nie łatwa w interpretacji. Zatrważająca i zarazem nierealna historia, ale ze świetną, bardzo przejmującą rolą Barbary Koniecznej.
Jak dla mnie, to opis na FW jest kompletnie nietrafiony. Według mnie ona sobie wyobraziła, że ten mąż wrócił, bo za nim tęskni. I codziennie sobie wyobraża, że on jest (bezmyślnie gotuje pusty garnek itd.). A córka w to weszła, bo widzi, ze matka cierpi. Była przecież scena na cmentarzu, co pokazuje widzowi, że on nie żyje, a wszystko inne jest wymysłem zrozpaczonej żony.