Bardzo lubie stare filmy i lubie Hitchcocka,ale w tym przypadku nijak nie moge dojrzec niczego ciekawego,wciagajacego,zaskakujacego.Manny to fatalna postac,ani krzty zycia nie ma w tym facecie,ani sie nie wzrusza,ani nie wscieka,ani razu nie widze usmiechu i nigdy nie podnosi glosu.Tak nie zachowuje sie nikt postawiony w takiej sytuacji,postac wyprana z charakteru i wszelkich emocji.Zona bohatera zdaje sie miec wrodzona sklonnosc do...No coz powiedzmy,ze jej osobowosc kwalifikuje ja na pacjentke szpitala dla sprawnych inaczej z byle powodu;przypalone ciasto,samochodowa stluczka,angina u dzieciaka.Ludzie maja o wieeele wieksze dramaty w zyciu i nie glupieja.Film nie jest nudny,bo znajac rezysera ogladamy i czekamy z niecierpliwoscia na ta hitchcockowska szpile do samego konca,niestety na koncu dostajemy informacje,ze wszystko wrocilo do normy po dwoch latach,zupelnie jak w kiepskim dramacie familijnym na dwojce o dwudziestej.