Niestety, ale film się zestarzał. Dzisiaj byłby ciekawy dopiero, gdyby dodać bardziej naturalną grę aktorów i jakby zmienić scenariusz, gdzie główny bohater byłby winny, co mogłoby się okazać w jakimś niesamowitym zbiegu okoliczności, czy zdarzeniu. A tak to liniowa opowieść, bez żadnego zaskoczenia, bez żadnej emocji. W pewnym momencie jest wręcz nudno, gdy Fonda zostaje aresztowany i ciągle pokazują jego zdezorientowaną, a równocześnie kamienną, twarz. Ile można na nią patrzeć? Ona i tak nic nie przedstawia, oprócz zdezorientowania. Może 60 lat temu wrażliwość widza była inna... Ale był moment, że zaczęło się robić ciekawie - gdy byli u adwokata i żona bohatera nagle zaczęła być osowiała, a adwokat też patrzył na nich, jakby nagle zrozumiał, że uczestniczy w grze, a tak naprawdę wszyscy wiedzą, że Fonda jest winny. A żona np. mogłaby w tym momencie zacząć rozumieć, że jej mąż jest winny, bo skąd miał kasę na kilka wizyt u dentysty (podczas gdy ona teraz musi się zapożyczać, aby wyleczyć zęby). Ale niestety - nie taki był scenariusz, a taki, że ona po prostu zaczęła przechodzić załamanie nerwowe, a on naprawdę jest niewinny. Także na dzisiejsze czasy to średnio ciekawy film, mało zaskakujący.