PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=825699}

Nigdy nie dorośniemy

Never Grow Old
6,1 752
oceny
6,1 10 1 752
Nigdy nie dorośniemy
powrót do forum filmu Nigdy nie dorośniemy

Rok. 1849. Miasteczko położone na szlaku do zdobytej przed rokiem na Meksykanach Kalifornii (tzw. California Trail a więc to pewnie Utah, Wyoming lub najpewniej Oregon). Irlandzki grabarz zaczyna czerpać zyski z częstych pochówków odkąd grupa bandziorów zainstalowała się w osadzie żyjąc z hazardu i prostytucji. Ci ostatni szybko wchodzą w konflikt z protestanckim pastorem trzymającym dotąd miasteczko w ryzach (i co tu się dużo rozwodzić – w specyficznym jarzmie). Swoisty alians Irlandczyka z gangiem zaczyna być wystawiany na próbę gdy piękna, francuska żona grabarza wpada w oko jednemu ze złoczyńców…

Tytułem krótkiego wstępu.
Film wart obejrzenia choć ze względu na swój specyficzny klimat, statyczność fabuły upapranej dodatkowo z rozmysłem tonami błota wraz z leniwie tocząca się akcją – nie każdemu przypadnie do gustu.
Mroczny, duszny i ogólnie w ciemnych tonacjach. W sensie dosłownym, nie w przenośni – spora część pierwszej połowy rozgrywa się po zmroku, rozświetlana co najwyżej kagankiem lub pochodnią.
Trochę temu, trochę charakteryzacji a w jakimś stopniu i zmianom zachodzącym z wiekiem przypisuję moją wpadkę podczas seansu. Johna Cusacka, grającego herszta bandy rozpoznałem dopiero po dobrych 30 minutach oglądania. Fakt ten odbieram jako nieco zabawny, jako, że bardzo lubię tego aktora, choć nie cenię jako wybitnego artysty.
Tu jednak dał radę. Jako wyrachowany, kierujący się w życiu bezwzględnym pragmatyzmem - czarny charakter, zagrał wg mnie świetnie. Oszczędnie i wiarygodnie. Stanowi mocny element filmu, który niekoniecznie każdemu przypadnie do gustu.

To nie do końca western a jeśli w jakimś stopniu tak, to o bardzo szczególnym zabarwieniu. Niemal od początku widać, że obrazu nie kręcili Amerykanie. Brak w nim właściwie wszystkich podstawowych atrybutów amerykańskiego gatunku, poza motywem odwiecznej walki dobra ze złem i ciekawego wątku pobocznego ala 30 srebrników dla Judasza.
Zero widowiskowości a strzelaniny wegetujące (dosłownie, nie w przenośni) na planie zaaranżowano w mocno nie westernowej konwencji, czego proszę z mojej strony nie odbierać jako krytyki. Po prostu film idzie inną drogą.

Wg mnie warto zobaczyć i może nawet się chwilę po seansie zadumać. W refleksji nad tym jak duże upiory się budzą, gdy nie reaguje się lub reaguje z opóźnieniem na pierwszy sygnał o ich obecności.

To by było na tyle.
Dalszego ciągu już można nie czytać. Składają się nań bowiem wypociny luźno związane z filmem.

Z wpadek zauważyłem 2-3, za których jednak w razie czego bitwy pod Grunwaldem toczyć nie będę.
Wśród społeczności pokazanej w historii wszyscy, jeśli tylko chcą – uzbrajają się w wielostrzałowe rewolwery. Tymczasem akcja rozgrywa się w 1849 r. o czym informuje napis już w pierwszej scenie.
Warto więc przypomnieć, że w całych Stanach (szczęśliwie znany całkiem niezłe wyliczenia) sprzedano do końca 1849 r. zaledwie ok. 5.000-5.500 egz. rewolwerów wielostrzałowych (kapiszonowych, 5-cio, 6-cio strzałowych; ewentualnie jednostrzałowych ale z nabojem scalonym ładowanym już odtylcowo). Wśród tej liczby ok. 3.500 sztuk przypadało na 4 modele rewolwerów słynnego Samuela Colta, który tyle zaledwie sprzedał miedzy 1836 a 1849.
Zainteresowanie było symboliczne, co doprowadziło genialnego konstruktora na krawędź bankructwa. A i tak większość z tych ok. pięciu tysięcy rewolwerów (z obrotowym bębenkiem unieruchamianym przy strzale) kupiła tak naprawdę nie Ameryka a wciąż niezależny względem niej Teksas. Dokładniej marynarka wojenna Teksasu oraz nowo powstające formacje rangersów. W 1849 była to wciąż broń nieznana i trudnodostępna z symboliczną rozpoznawalnością. To ostatnie wzrosło, ale w samym tylko Teksasie, po legendarnej (dla tożsamości rangersów) bitwie a właściwie potyczce - z Komanczami pod Pedernales w 1844.
W filmie wielostrzałowe rewolwery posiadają natomiast właściwie wszyscy decydujący się na noszenie broni bocznej, co lekko mówiąc w tym czasie nigdzie, włącznie z Teksasem, nie miało jeszcze miejsca.
Nawet dekadę później, na krótko przed Wojną Secesyjną, rewolwery wielostrzałowe wciąż jeszcze się nie przyjęły powszechnie. Pistolety ładowane odprzodowo wyparły definitywnie dopiero podczas wzmiankowanej wojny, kiedy to użycie rewolwerów upowszechniły gigantyczne zamówienia składane ze strony wojska.

Z innych wpadek wychwyciłem kury biegające po klepisku wokół farmy, których jeszcze wówczas tam w tym czasie być nie powinno (duża, łatwa do rozpoznania, charakterystyczna krzyżówka rasy Rhode Island z tzw. Leghorn:
https://www.rynek-rolny.pl/artykul/kura-karmazyn-rhode-island-red-popularna-rasa -kury-domowej-o-ciemnobrazowym-upierzeniu.html
https://www.rynek-rolny.pl/artykul/kury-leghorn-ceniona-i-popularna-rasa-kur-nio sek.html

Zastanawiają także duże krucyfiksy chętnie eksponowane na ścianach. Zarówno w nawie głównej świątyni jak i w sypialni pastora.
Tymczasem przez większą część XIX w., a już szczególnie efektywnie w latach czterdziestych (co film nawet z lekka przemyca a inną odmianę tej dyskryminacji i prześladowania możemy też zobaczyć u Scorcese m.in. w „Gangs of New York”) krucyfiks był postrzegany w Ameryce jako symbol katolicyzmu. Dodajmy, że aktywnie zwalczanego i sekowanego przez większość protestancką.
Owszem, gdzieniegdzie duże krucyfiksy pojawiają się na ścianach (ale raczej obecnie – w świątyniach anglikańskich oraz w niektórych luterańskich).
Jednak w 1849, kiedy to toczy się akcja filmu było niepodobieństwem, aby podobna symbolika i to dużych rozmiarów, występowała w kościołach protestanckich a z takim ewidentnie mamy do czynienia na planie. Zdradźmy, że dodatkowo kierowanym przez pastora nastawionego konfrontacyjnie, chętnie piętnującego wrogów (prawdziwych i urojonych) i aktywnie zwalczającego katolików. To ostatnie przemyca się zresztą podczas „zapoznawczej” rozmowy między szefem bandy (John Cusack) a irlandzkim grabarzem (Emile Hirsch). I to akurat w pełni odpowiada faktom, gdyż na przestrzeni szeregu dekad w ówczesnych kościołach i społecznościach protestanckich panowały nastroje antykatolickie, przybierające nierzadko bezkompromisową postać.
Zmieniło się to dopiero po Wojnie Secesyjnej wraz z napływem na tyle dużej ilości katolickich imigrantów (z Italii, Włoch, ale również i z Polski) kiedy to proporcje się bardziej wyrównały a szereg słynnych protestanckich świątyń otoczyła stopniowo napływowa większość katolicka (patrz np. słynny, zabytkowy Kościół episkopalny Św. Jerzego przy Stuyvesant Square na Manhattanie, który podzielił losy wielu świątyń nowojorskich):
https://en.wikipedia.org/wiki/St._George%27s_Episcopal_Church_(Manhattan)

Nie wiem na ile to wszystko się przyda, ale może kogoś zainteresuje przed seansem pomagając w zawieszeniu oka na paru wybranych ujęciach.
Tym bardziej, że chyba nigdzie nie zdradzam fabuły starając się nie spojlerować.

Pozdrawiam,
Jabu.

ocenił(a) film na 6
jabu

W tekście wkradł się mały chochlik.
Jest - "z Italii, Włoch, ale również i z Polski"
a powinno być rzecz jasna
"z Irlandii, Włoch, ale również i z Polski".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones