Dziwnym zabiegiem jest dla mnie nierównoczesna zamiana aktorów odtwarzających role Joe i Jerôme'a na ich "starsze" egzemplarze. To znaczy w pewnym momencie Shia La Beouf spotyka Charlotte Gainsbourg. La Beouf mógłby z powodzeniem zagrać tę rolę do końca, bo jego starzenie sie na ekranie jest bardzo przekonywujące. Von Trier tymczasem wprowadza nowego aktora (Michael Pas) praktycznie po sam koniec II cz. Stąd - scena katowania bohaterki w finałowej scenie filmu nie budzi w widzu (we mnie) prawie żadnych emocji.
Czułam dokładnie to samo. Ta postać to nie był już Jerôme; dla mnie był to już tylko negatywny charakter (i to taki, który wcześniej w filmie się nie wypowiadał). O ile Joe od początku filmu widzimy pod dwoma 'postaciami', Postać Jerôma utożsamiamy z La Beouf'em. To mi właśnie nie zagrało. Myślicie, że ten zabieg był zamierzony? To, że, jak napisałaś/eś- Von Trier mógłby spokojnie zostawić w tej roli Shia (podzielam tę opinię), musi mieć jakieś znaczenie; cały film skonstruowany tak dokładnie, a tu zmieniają aktora 'bo by źle wyglądał w stosunku do starzej wyglądającej Charlotte'?
dokladnie to samo odczulem, nawet nie wpadlem na to ze to tak naprawde starsza wersja Jeroma..
może chcieli jakoś pokazać dorastanie emocjonalne , nie wiem mnie tez zdziwiła ta nie spójność