Widziałem ten film, a właściwie większość, bo do końca nie byłem w stanie dotrwać. Jest to nawet bardziej zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę horrendalną długość filmu, który to trwa około półtorej godziny. Jeśli miałbym napisać jedną myśl, którą scharakteryzowałbym film, to przychodzi mi do głowy tylko: "typowe francuskie pseudointelektualnosurrealistycznonibyartystyczne blablabla bullshit". Załamuje mnie to, jak łatwo jest, szukając dobrych filmów francuskich, trafić na takie surrealistyczne gwałty na kinematografii. Przypomniała mi się scena z popularnego serialu Family Guy, gdzie główny bohater, w ramach kary, karze swojemu teściowi wyjechać do Francji i powiedzieć wszystkim Francuzom: "A guy smoking a cigarette is not a movie". No ale to moja subiektywna opinia i może po prostu nie nadaję się do oglądania filmów o facecie w łódce lub, jak w tym wypadku, o dwóch homoseksualistach, którzy prowadzą tak nudne życie, że właściwie to powinni strzelić sobie w łeb na początku i przynajmniej byłby spokój...
Na końcu dodam, że Vincent Cassel jak zwykle świetnie gra, gorzej ze scenariuszem