Bardzo lubię "czarne" filmy. Mają coś w sobie, są autentyczne i nienachalne. "O dzień za późno, o dolara za mało" takim filmem nie jest. Fabuła jest źle poprowadzona, za dużo dramatu w tym dramacie. Co to znaczy? Otóż to, że nigdy nie uwierzę w autentyczność takiej opowieści skoro niemalże jednego tygodnia każdy bohater filmu dowiaduje się o jakiejś tragedii. Gwałt na córce, aresztowanie, pobite dziecko, umierająca matka i jeszcze inne rzeczy. Tego jest za dużo! Wśród dramatów jest to takie sci-fi, bo inaczej nie można nazwać tego scenariusza. Absurd za absurdem.