Po pierwsze: obsada. Szczerze mówiąc, kiedy dowiedziałam się, że to Heath Ledger gra tutaj główną rolę - uprzedziłam się do filmu. I jak widać - niepotrzebnie. Heath zagrał b. dobrze, czego (wg. mnie ) nie można powiedzieć o jego "towarzystwie"
Po drugie: czas. Średniowieczne turnieje rycerskie to jest to w dzisiejszych czasach futurystycznych fantazji. A do dodać do tego szczyptę humoru - i jest co obejrzeć.
Po trzecie: muzyka. Tutaj chyba nie muszę się rozpisywać - każdy pewnie zanim zwrócił uwagę na ekran, "złapał" muzę. Dobrana prawie idealnie (mówię tutaj głównie o Queen i Thin Lizzy). Jeden minus: piosenka "Low Rider". Mnie się tylko i wyłącznie kojarzy z filmem "60 sekund", ale być może to tak miało być.. Widać za dużo filmów oglądałam.. :)