Świeżo wyszło wideo o "Bravehearcie" i spróbuj napisać pod tym "wielkim, historycznym freskiem" że to tania antyangielska agitka i bujda na resorach z blisko tysiącletnimi anachronizmami. Zaraz dostaniesz odpowiedź, że "realia historyczne odgrywają w tym filmie rolę podrzędną - są tłem dla ważniejszego przesłania, które jest dla Ciebie niezauważalne" (cytat dosłowny). I to jest norma, dziesiątki niby historycznych filmów mogą mieć broń i kostiumy niezgadzające się setki lat, scenografię z wyprzedaży, nie mówiąc już o tym że postaci mówią i zachowują się całkowicie współcześnie z obowiązkową PG-13 pruderią. Ale spróbuj w horrorze o nazi-zombie mieć czarnoskórego żołnierza. Jak można omijać "wspaniały" rasizm, a już nie daj Boże amerykański rasizm, choć na krok?