Bardzo dobry przykład inżynierii społecznej dzięki której sklejono amerykańskie społeczeństwo. Fatalna propaganda.
Film generalnie budzi ambiwalentne odczucia. Z jednej strony sytuacja amerykańskich żołnierzy w Wietnamie, ich wzajemnych relacji oraz ciągnących się za nimi przez dziesięciolecia traum. To wszystko zamarynowane w gęstym sosie z patosu, symboli i wzniosłych min.
Z drugiej strony, "mimochodem" pominięta ta ważka część, że cała ta krwawa, ludobójcza jatka kosztująca życie siedemdziesięciu tysięcy Amerykanów i milionów Wietnamców była po prostu psu na budę, że była po prostu po nic.
To te dwie prawdy powinny być w takim filmie zderzone, dotyczącym tej wojny i wielu innych, że ludzie z wypranymi mózgami uczestniczą w imię "ideałów" w tragediach, które niczemu w istocie nie służą. W zamian za zabitego syna, otrzymuje się kawałek wytłoczonej blaszki, która by to jakoby miała cokolwiek wzniosłego w tym smutnym kontekście symbolizować. A nie symbolizuje niczego więcej, jak ludzki obłęd.