2 i pół godziny kompletnie nielogicznego, beznadziejnego gniota. Rola Sharlto Copleya to jakiś kompletny bezsens. Co on tam robił w tym filmo podobnym tworze? Tragedia.
Dla mnie akurat spoko film, ale nie mogłem dojść o co chodzi z Bohaterem Districtu 9 :D
Nawet nie wiem w sumie, kogo on tam grał? Ale filmweb najwyraźniej też nie wie, więc spoko.
Ogólnie dziwny film w taki niestety nieciekawy sposób. Pełne zbędnych postaci, jak ten policjant i pełen monologów, które tłumaczą fabułę. I mimo że metraż tak długi, to relacje raczej żadne nie zostały zbudowane, a ten wątek romantyczny jakby z powietrza się wziął, bo ona jedyną kobietą w tym filmie jest.