Kościół twierdzi, że to wymysły, jednak istnieją źródła historyczne potwierdzające istnienie
kobiety na "Tronie Piotrowym". Raczej trudno jest uwierzyć, że tylko Kościół ma rację, a
wszystko co zostało napisane o Joannie, to tylko kłamstwa i fałszerstwa, jak twierdzą duchowni...
Dla zainteresowanych historią papieżycy podaje kilka ciekawych stron:
http://wmrokuhistorii.blogspot.se/2013/10/papiezyca-joanna-wstydliwy-sekret.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Gdy-papiez-byla-kobieta,wid,6928663,wiado mosc.html?
ticaid=111891&_ticrsn=3
http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1503956,1,papiezyca-joanna.read
Swoją drogą, skoro Watykan nie ma nic do ukrycia, to dlaczego zamknął i tak pilnie strzeże
swoich archiwów...
Z tego co ja się dowiedziałem z wielu źródeł, nawet wielu nauczycieli się pytałem jak chodziłem do szkoły i wszyscy "chociaż nie każdy chętnie" przyznawali że prawdopodobnie to nie legenda, wręcz na pewno.
Legenda czy nie... nie zmienia to faktu, że Watykan w ukrywaniu niewygodnych faktów osiągnął czystą perfekcję :)
To racja, czemu nie przypominają o tym jak palili ludzi na stosie żywcem, bo uznawali ich za czarowników...
Co do archiwów: każde normalne państwo, firma, instytucja itd. itp. strzeże swoje archiwa. Tacy "światli" Angole na przykład ciągle przesuwają datę (tak można w nieskończoność) ujawnienia badań z katastrofy w Gibraltarze oraz wielu innych dokumentów z poprzedzającego ją i po niej okresu. Można o Sowietach, ale to wiadomo, można i o Amerykańcach powiedzieć, że wiele, bardzo wiele ukrywają. Wydaje mi się, że zawsze chodzi tu o przynajmniej trzy sprawy: dokumenty stawiają dane państwo w niekorzystnym (mówiąc najłagodniej) świetle; dokumenty są kwitami, którymi operują historycy, politycy, dziennikarze i - powiedzmy jasno - służby, by coś tam istotnego uzyskać; dokumenty mogłyby zagrozić żywotnym interesom podmiotu, który je skrywa, a przecież nikt nie działa na własną niekorzyść. I tu - jak mówią Niemcy - jest pies pogrzebany, w pytaniu: kto na tym korzysta?