Film da się obejrzeć ale należy zdać sobie sprawę że jego treść to bardzo swobodna
impresja na temat życia za komuny ocierająca się o fantastykę naukową związaną
egzystencją światów równoległych.
Nie widziałem filmu, ale zdziwiła mnie twoja wypowiedź. Co niezwykłego widzisz w samochodach i tv na ówczesnych Węgrzech?
W tamtym czasie niewielu ludzi było stać na telewizor. A tam telewizor jest w każdym domu. Mocna przesada jeśli się wie jak faktycznie to wyglądało.
Robotnika mogło być stać na rower. Motorower natomiast był szczytem marzeń . Motocykl to luksus. A samochód to był kosmos, i tak jak kosmos dla szeregowego obywatela nieosiągalny.
Na Węgrzech ta komuna na trochę innych warunkach była... Zapytaj rodziców, wtedy jeździło się do roboty na Węgry.
przecież to każdy wie, że na Węgrzech zawsze było lepiej, a i system był trochę bardziej 'poluzowany'. :) mieli dużo więcej ciekawostek, niż my.
Widać jednak nie "każdy wie". Komuna to nie było nic kolorowego, raczej coś monochromatycznego w kolorze czerwonym. Węgry kolorystycznie nie się różniły się aż tak bardzo od reszty. Ten film to bajki.
to nieprawda. system w każdym z państw rozwijał się nieco inaczej. porównaj sobie życie w PRL a NRD. zresztą, mówię, co widzę, chociażby na zdjęciach z węgierskich wakacji mojej mamy. :) lata 70. i u nas była wtedy chwilowa prosperita.
Różnice były i owszem ale nie takie jak w tym filmie. Akurat Polska nie bez powodu była nazywana najweselszym barakiem tego systemu- bo panowała tu nieco większa swoboda niż gdzie indziej. NRD czy Węgry były może nieco bogatsze ale zamordyzm był tam dużo większy i za takie wybryki jak w tym filmie trafiało się do mamra. Określenie "nieco bogatsze" należy rozumieć dosłownie- tzn "ciemny" zwykły lud samochodami się nie rozbijał. W NRD szczytem marzeń była tzw mydelniczka (samochód Trabant) tak jak u nas tzw "Maluch". Na Węgrzech nie było wcale lepiej. Ogólnie komuna to był syf niemiłosierny i nostalgia za tym czymś (jeśli nie było się pupilkiem systemu) jest dla mnie dziwna.
zgadzam się w zupełności, że komuna jako ustrój to najgroszy syf. ja co prawda jestem tylko made in PRL, nie znam tamtych realiów, natomiast rozumiem tęsknotę za coponiektóymi sprawami. mieszkam w Chorzowie i u nas znajduje się największy park Europy - WPKiW, obecnie Park Śląski. za komuny był oczkiem w głowie Ziętka (samego Ziętka powinno się ukamieniować chociażby za decyzję rozbioru połacu w Świerklańcu) i był naprawdę pięknym i reprezentacyjnym miejscem. fontanny, klomby, łąki, zadbane oczka wodne i jeziora, ciekawe architektonicznie knajpki i miejsca. dziś przy całej tej wolności i dobrobycie park zupełnie podupada - jest brudny i zarośnięty. a szkoda. no i ponieważ jestem ze Śląska rozumiem nostalgię ludzi starszej daty. kiedyś było tu komu pracować, liczne kopalnie i huty zatrudniały masy ludzi i śląska społeczność miała z czego życ. wraz z upadkiem systemu upadły i zakłady pracy, a co za tym idzie - na Śląsku zaczęło być gorzej. reasumując - zgadzam się, że komunizm powinno się zwalczać i wyplewić, natomiast nie oceniam tamtycz czasów z góry negatywnie. :-)
a tego typu filmy mają być po części bajkowe i wesołe, żeby dostarczyć widzowi rozrywki i wprawić w dobry nastrój. to nie dramat historyczny opowiadający o ciężkich czasach, tylko wesoły, pełen kolorów film. podobnie jak rosyjscy "Bikiniarze" czy angielska "Rewolucja Pani Rattclife". :-)
Rozumiem że mają być bajkowe i wesołe ale myślę że można to było zrobić bez przekłamań i wchodzenia w politykę. W takim optymistycznie głupkowatym stylu jak kręciło się seriale za komuny np "Czterdziestolatek", "Wojna Domowa" czy np czechosłowacki "Pod jednym dachem".
Wg mnie trochę przesadzasz, czepiasz się jakby na siłę. Oczywiście, że ten film jest podkoloryzowany... ale to normalne w filmach tego typu... Made in Hungaria najbardziej kojarzy mi się z klimatem "Cry Baby"... ot bajeczka z muzyką w tle... i tyle. Mnie zadziwiła scena przesłuchania w tym filmie, bo mocno odstawała klimatycznie od reszty - ale jak widać po Twoim komentarzu, gdyby zrobić ten film całkowicie "na jaja" to byłoby jeszcze więcej oburzonych :P To kino dla zabawy, nie edukacyjne. Co do nostalgii... wg. mnie nie chodzi tutaj o tęsknotę za komuną, ale o wspomnienie prywatek, twista i oranżady. Urodziłem się u schyłku PRL, znam go wyłącznie z opowiadań rodziców i rodzeństwa... wszyscy bardzo niemile wspominają klimaty szarości i kolejek... ale z drugiej strony u mojej mamy zaobserwowałem momentami pewną tęsknotę za młodością i wspomnianymi wyżej przeze mnie jej przymiotami. Ja w ten sposób widzę filmy tego typu - było źle, do dupy... ale byliśmy młodzi i dobrze się bawiliśmy. Jak dla mnie film bardzo dobry, szkoda, że przeszedł bez echa u nas.