Jestem fanem kina europejskiego, a kilka filmów z tamtego rejonu Europy nawet mnie oczarowało (m.in. "Kieł" czy "Lobster" Lantimosa). Ale ten film? Cóż, nie wiem jak się do niego odnieść. Smutna historia kobiety przechodzącej menopauzę, film na wskroś feministyczny, umiejscowiony akurat w tym zakątku Europy, gdzie małżeństwa aranżowane i podległość kobiety mają silne kulturowe uzasadnienie (Cypr). bardzo smutna historia dwojga (podkreślam: dwojga) nieszcześliwych ludzi, którzy się nawzajem "zjadają". Zakończenie filmu jedyne słuszne, ale idiotyczne. Bo tak zastanawiałem się, co ta kobieta pocznie dalej? Mąż zostawił jej jakąś sume pieniędzy, ale pewnie nie na długo. Wół roboczy dokonał swojego żywota. Owszem, tyran i seksistowski despota również, ale przede wszystkim wyrobnik, ciężko pracujący na nią i na córkę.
Film ciężko się ogląda, jest jednoznaczny, wręcz nachalny w swoim prostym przesłaniu. To zdecydowanie nie moje kino.