Czytałam książkę przed obejrzeniem filmu i muszę przyznać, że podczas oglądania mój poziom irytacji wciąż tylko wzrastał. Jeśli chcą zmieniać fabułę, to niech zmieniają na lepsze, a nie gorsze. Wszystko poplątali, pozmieniali, gorzej niż ze "Zmierzchem", bo nawet na nim się tak nie denerwowałam. Jestem zła. Bardzo. Nawet muzyka była okropna. W chwilach, w których miałam czuć napięcie czułam zażenowanie i irytację. Akcja była za szybka, co skutkowało tym, że Ethan i Lena pocałowali się chyba przy czwartej rozmowie. Cały film jest pozbawiony sensu, nawet efekty specjalne nie przypadły mi do gustu. Uhh...
Książki nie czytałam, ale ten film to koszmar. Nie dość, że nudny i skrajnie wtórny, to jeszcze miłość (czy raczej "miłość") głównego bohatera jest tak niesamowicie pozbawiona podstaw (ot, zobaczył panienkę i nagle och! Kocha ją tak, że gotów jest poświęcić życie), a reakcje pozostałych bohaterów dokładnie tak samo nieuzasadnione fabułą, że miałam ochotę wyć.
Właśnie obejrzałam film, a książki przeczytałam już jakiś czas temu. Do przeczytania ich zachęcił mnie zwiastun filmu, chciałam najpierw poznać książki, a potem sięgnąć po film. Trochę ociągałam się z obejrzeniem, bo czytałam opinie osób, które przeczytały najpierw książkę i po obejrzeniu filmu wcale im się nie dziwię. Z książki pozostał tylko ogólny zarys historii, a im dłużej oglądałam, tym bardziej miałam ochotę krzyczeć, że to wszystko jest nie tak, jak być powinno i jak było w książce. Brak ważnych postaci, dziwne zakończenie, o którym początkowo sądziłam, że zamyka twórcom furtkę do jakiejkolwiek ewentualnej kontynuacji, a tutaj jednak bach, Ethana oświeca. Dziwi mnie, jak twórczynie tekstu mogły tak ochoczo pozwolić na to, by z książki powstał tak spłycony film i jak mogły tak ochoczo promować powstawanie jego na facebooku. Ech... Rozumiem prawa filmu, ale w tym wypadku twórcy sięgnęli po zbyt duże uproszczenia.
Twórcy zawalili także przy obsadzie i charakteryzacji. Ethan jest zbyt stary i dosyć niepozorny, a powinien być dosyć wysokim chłopakiem. No i gdzie są zielone oczy Leny? Amma stanowczo za młoda, a Macon chyba wręcz przeciwnie, trochę za stary. No i Ridley to zupełnie inna bajka, niż w książce.
Tak jeszcze na marginesie, ciekawi mnie, jak twórcy rozwiązaliby pewne wątki po tym, jak pousuwali takie postaci jak Marion czy zwariowane ciotki. W końcu mają one swoje kluczowe role w kolejnych częściach. Sama Serafine także nie kończy swojej roli na pierwszej części.
Co do rozwiązywania wątków - cóż, może twórcy filmu po radosnym wykupieniu praw do pierwszej części nie uznali za stosowne zapoznać się z pozostałymi i skiepścili tak, jak przy "Eragonie" - gdzie dalszych części zwyczajnie nie da się nakręcić po tym, co zostało usunięte z pierwszej