Bazująca na emocjonalnym stanie zwanym potocznie romantycznym zakochaniem, a w
rzeczywistości będącym przemijającym zauroczeniem. Później ci sami nastolatkowie w dorosłym
już życiu gonią za tym stanem, a on się im ciągle wymyka, ciągle się kończy. Zawsze pozostawia
rozczarowanie i smutek.
Kultura masowa jest tego pełna. Niestety żaden z tych filmów nie uczy jak być szczęśliwym w
związku. Z pewnością dlatego że ich twórcy sami tego nie wiedzą.
Zakochanie to przemijające zauroczenie , miłość matczyna to relacja interesowna , ludzie to koorwia , rządzi hajs i zdrada. Wszystko jest matematyczne i wyrachowane !
Tym oto sposobem można sobie wytłumaczyć cały świat i już spać spokojnie bo i tak szysko huy. To nawet całkiem wygodne !
A prawda jest taka, że dobrze, że takie rzeczy pokazuje kultura masowa. Wole to, niż oglądać film o dorosłym i odpowiedzialnym związku Haliny i Łukasza, w dwóch pokojach w wielkiej płycie i problemami dnia codziennego, typu czy starczy kaszanki do jutra albo do jakich kielonów nalać teściowi w niedziele po mszy.
Pozdrawiam !
Jednym słowem wolisz oglądać amerykański "huy" niż polski "huy" :)
https://www.youtube.com/watch?v=zR9-4L7_sTM
Mało tego chcesz gonić za tym amerykańskim "h" bo on jest bardziej kolorowy :)
Tym oto sposobem tkwisz w tym syfie bo przecież taki ładny jest, amerykański :)
Dopiero jak ci się życie na łeb wali zauważasz że te dwa "h" to jest dokładnie to samo tylko inaczej podane.
https://www.youtube.com/watch?v=Ngjs0UsiB6s
Ale na to potrzeba trochę czasu.
A ty zapewne masz tego czasu od "h" :)
I jeśli masz też choć trochę rozumu wyciągniesz kiedyś ze swoich porażek odpowiednie wnioski.
Więc powodzenia w eksperymentowaniu na sobie samym, bo do tego to się ostatecznie sprowadza.
Nie rozumiem na jakiej podstawie wysnuwasz wniosek, że wole gonić za amerykańską pytą :)
Jak słusznie spłentowałeś, pyta to pyta. Niezależnie czy polska czy amerykańska. Niespecjalnie ochoczo oglądam ją na ekranie a w życiu muszę zadowolić się swoją własną :) . Na ekranie wole ckliwe i naiwne historie o młodych i zakochanych :)
W syfie nie tonę i nie serwuje go sobie dodatkowo na odbiorniku, bo kłóci mi się to troche z relaksem.
Czasu też mam troszeczkę i niespecjalnie pozwalam sobie angażować się w "rozczarowanie i smutek" , czego oczywiście życzę i Tobie. Po romantycznym zakończeniu filmiku dla nastolatków nie czuję potrzeby kwitować sprawy jak nasz znajomy psychoanalityk ;)
https://www.youtube.com/watch?v=NabrHFonyXs
Pozdrawiam !
To za jaką "pytą" (co za bogate słownictwo) gonisz wynika z twojej wypowiedzi.
Że lubisz własną "pytę" to widać po upodobaniu dla filmów dla nastolatków.
Może za jakiś czas zauważysz że świat nie jest czarno biały. Czego ci życzę.
Faktycznie , lingwistycznie jestem niezły. Cieszę się, że to zauważyłeś.
Znak równości między lubieniem filmów dla nastolatków a lubieniem swojej "pyty" wydaje mi się zbyt skomplikowanym skrótem myślowym jak na luźną filmwebowską dyskusję :)
Wracam do czarno białego świata a Tobie więcej pogody ducha !
Pozdrawiam !
Pogoda ducha powinna wynikać z ciebie bezpośrednio a nie być stymulowana poprzez film, reklamę czy inny produkt.
Używanie rubasznych słów typu "pyta" to nie pogoda ducha tylko raczej brak obycia, ewentualnie brak szacunku i szeroko rozumianej kultury, często również wykształcenia.
Co do mojej ostatniej wypowiedzi, to myślę że powinieneś poszerzyć swoje "bogate" słownictwo o słowa- sarkazm i ironia.