Cytat z pierwszych 5 minut. Twierdzenie, ze to film dla dzieci oznacza, ze albo dystrybutor i producent zwariowali, albo - bardziej prawdopodobne, przejawiaja chec zarobienia kasy wszelkimi dostepnymi metodami. Bo wszak szmal rzadzi, szmal radzi, szmal nigdy cie nie zdradzi.
A czy ja wiem czy na niezbyt odpowiednich tekstach w bajce można zarobić?
Jedyne co mnie przekonało i pozostawiło ogólnie dobre wrażenie po obejrzeniu to muzyka, która była pozytywna i wprawiała w dobry nastrój, i w zasadzie takie szczegóły jak nieodpowiednie teksty mi umknęły.
No może poza tym "Na ziemie szmato" bo to uderzyło.
A ja wczoraj mijałem kilku 8-12 latków używających przecinka na K co drugie słowo. Zapewne 'ziomale z osiedla' i wpływy białych nygusów. Zatem teksty z filmu są jedynie niewinną zabawą :)
A jaka Waszym zdaniem powinna być bajka?
Ta przynajmniej śmieszy, a skoro niektórzy rodzice i Ci bezdzietni się buntują co do słów w tej animacji to niech lepiej zablokują odbiornik... albo nie puszczają dzieci do szkoły:P Tam to dopiero jest kultura, szczególnie na przerwie.
A co polecacie? Teletubisie? Nie ma co, nawał słów w tej bajce edukuje dzieci jak nic, hmm a może cartoon? Tam się dopiero dzieje, śmierć, krew i zabijanie.
Teraz nie znajdziemy bajek wg przedziałów wiekowych, wszystkie bajki i inne kinowe kierowane są do starszych dzieci i ich opiekunów, a szczerze wątpię żeby rodzice przychodząc z dzieckiem do kina chcieli oglądać coś na podobę Kot i Pat, a Ci młodzsi siedzą w domu przed mini mini. Czy tak właśnie nie jest?
Zgadzam się w 100% . Mam 13 letniego syna , którego film bardzo rozśmieszył, a najbardziej podobały mu się aluzje do klasycznych filmów ( Alien , Deszczowa piosenka itp. ) a nie "bluzgi" z ekranu. Jeśli chodzi o edukację słowną , to zapewnia je podwórko i szkoła , a my rodzice musimy wychować dziecko tak , by wiedziało gdzie jest granica pomiędzy tym co właściwe a tym co puste , miałkie i głupie.
A mnie film się podobał, ubawiłem się setnie i nawet żona, która śmieje się niezwykle rzadko , uśmiechała się dosyć często.
też mi się rzucały w oczy takie powiedzonka, ale zawsze można z takich sytuacji wybrnąć - "i widzisz, synku? tak właśnie nie powinno się mówić" i po kłopocie. zresztą to nie bajki mają największy wpływ na wychowanie, ale środowisko... dziecko nie usłyszy tego w kinie, to usłyszy na placu zabaw. i co wtedy? usunąć wszystkie, zabronić zabawy?
Takich kwiatków było tam wiecej np. "na ziemie szmato", "jestesmy udupieni" czy "nie ma bata". :/ Ja po tych tekstach do tej pory jestem w szoku.
Nie będę się powtarzać, ale, Drogi Przedmówco, co nie podoba Ci się we frazeologizmie "Nie ma bata"? Przecież tu nie ma nic wulgarnego...
a to ciekawe, bo o ile mozna jeszcze dyskutowac, czy 'nie ma bata' to jeszcze kolokwializm, czy juz tylko wulgaryzm, to rzeczywiscie wydaje sie, ze pozostale teksty, ktore przytoczyliscie, sa dosc mocne w polskim dubbingu. dziwny efekt, bo przed momentem obejrzalam bajke po hiszpansku, wiec chyba w blizszej oryginalowi wersji jezykowej, jako ze produkcja jest hiszpansko-amerykanska, i sprawiala wrazenie animacji skierowanej dla dzieci, bez takich slownych ekscesow. mozna chyba podziekowac tym, ktorzy sie zajmowali dubbingiem. zatrudnienie swietnych aktorow nie wystarcza, punktem wyjscia zawsze powinno byc dobre tlumaczenie, dobrze oddajace klimat i kontekst oryginalu...