SPOILERRRRRRRRRRRRRRRR Hollywood wydało 100 baniek na film oparty na faktach. Głównym bohaterem jest koń, którego właścicielka opuszcza na rok czasu, bo wyjeżdża do Rzymu. Wtedy koń zaprzyjaźnia się z niewolnikiem, który, akurat pech chce, jest pierwszą ofiarą wulkanu. Zdruzgotany koń zostaje uwięziony na arenie podczas największej erupcji wulkanu od tysiącleci, ale niewolnik (gladiator zakochany w właścicielce konia) postanawia uwolnić naszego bohatera i na nim uciec z ukochaną. My widzimy, że rozterki konia są coraz większe, bo parka nieźle waży a koń już ledwo zipie. Zauważa to gladiator, miłośnik zwierząt. Rezygnuje z dalszej jazdy żeby ratować ukochaną, ale ukochana postanawia zostać z nim. Po długim i bezsensownym monologu koń nie wytrzymuje nerwowo tej ckliwej historii i ucieka, a oni giną. Tak to wyglądało. Polecam fanom Flicki :)