Lekkie rozczarowanie seansem. Power Rangers nigdy nie szczycili się rewelacyjnymi efektami specjalnymi, jednak w latach dziewięćdziesiątych nikomu to nie przeszkadzało, a nawet podobało się. Niestety, serial z perspektywy czasu źle się zestarzał. W najnowszej wersji twórcy chcąc uczcić 30-lecie serii postawili na kontynuację pierwotnej fabuły. Pomysł sam w sobie zły nie był, ale mam wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuć było tak sztucznej gry aktorskiej. Dodatkowo, pod koniec serialu bohaterowie byli naprawdę dobrze wytrenowani i doświadczeni w boju, a tutaj wyglądało jakby dopiero co obudzili się z długiego letargu. Rozumiem, że z powodu "brzuszka" i wieku można usprawiedliwiać ich niski poziom umiejętności walki, ale gdzie ich doświadczenie? Chyba jedynie w postaci prowadzenia megazorda przez jedną osobę (nie liczę dziewczyny, która pierwszy raz siedziała za sterami). Jednak mimo tych niedociągnięć powróciły miłe wspomnienia z niedzielnych poranków z czasów dzieciństwa