Jak dla mnie to scenariusz idealny na miniserial, a nie film. Trochę niespójny jest, zbyt dużo wątków przez co wydaje się poskładany z kilku różnych pomysłów. Ogląda się bardzo dobrze, po pierwszych kilkudziesięciu minutach - rewelacja. Później coś dziwnego się dzieje, żeby na końcu ni z gruchy, nie z pietruchy wyskoczyć z tekstem, że to "biografia" Su Can'a. Nie zmienia to faktu, że film jest bardzo dobry. To mnie się nie podobało. A sceny walk...
A sceny walk wgniatają w fotel. Czuć moc, prędkość, siłę... Rewelacja. Choćby dla nich warto obejrzeć. Są podkręcone, ale co z tego. Wyglądają bardzo, bardzo dobrze i, co ciekawe, nie są kręcone jak zachodnie, że nic nie widać, a "aktorzy" boją się poobijać. Właśnie to mnie cały czas zastanawiało - jak to się dzieje, że na wschodzie filmowe walki są coraz bardziej tragiczne, a na wschodzie cały czas trzymają poziom.
Generalnie film zasługuje na ocenę 7, ale daję 8 za sceny walk i jednak jakby nie patrzeć pewną baśniowość, która w drugiej połowie filmu zostaje, niestety, zdezintegrowana.