Od razu zaznaczam, że nie oglądałem oryginału.
Jestem świeżo po seansie, więc nie będą wrażenia przedawnione.
Jako komedia film jest świetny - cholernie zabawny, w starym, slapstickowym stylu Brooksa. Jako musical no, odstaje od Moulin Rouge czy chociażby ostatniej Burleski. Ale jako połączenie obu tych gatunków gwarantuje świetną zabawę i ból brzucha od śmiechu.
Jedynie nie wiem co tam robi Broderick, który tym razem, inaczej niż w innych filmach pokazał, że chociaż nie jest w stanie pokazać jakiejkolwiek emocji to przynajmniej nie irytuje jak zwykle.
A tak, no cóż, świetnie zagrany (Nathan Lane!!!!! <3 ), świetnie napisany, świetnie wyreżyserowany z całkiem fajnymi, jak na komedie, kawałkami. No i jeszcze Will Ferrell. Czego chcieć więcej od komedii? ;D
Niestety muszę się zgodzić. Dużo bardziej podobało mi się zagranie Gene Wildera. Matthew Broderick na jego miejscu nie pasował mi tutaj kompletnie, w tym filmie był bardzo drewnianym aktorem - o wiele lepiej sprawdził się chociażby w filmie "Żółtodziób" w duecie z Marlonem Brando... a "Producenci" w nowszej wersji to już nie to samo. Jedynie rola Niemca w wykonaniu Will Ferrela trochę ratowała sytuację - trzeba przyznać, że jest to aktor idealny do ról komediowych. Nathan Lane zamiast Zero Mostela też mi nie pasował do końca (niestety pamiętam tego drugiego z filmu "Zabawna historia wydarzyła się w drodze na forum" i nic tego nie zmieni). Młodsze pokolenie aktorów uratował jedynie Will Ferrell.
Zaznaczając, że dużo wcześniej oglądałem oryginał, nadal mogę się zgodzić z Twoją opinią i również polecić film. Szczególnie, że można wyłapać kilka genialnych odzywek slash reakcji ;)
Minus za obsadzenie Brodericka w głównej roli, którego twarz nie oddaje już przekazu i wygląda trochę jakby skóra byłą na nią "naciągniętą ".