PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=658802}

Przełęcz ocalonych

Hacksaw Ridge
8,1 233 227
ocen
8,1 10 1 233227
6,4 38
ocen krytyków
Przełęcz ocalonych
powrót do forum filmu Przełęcz ocalonych

Dziesięć lat - tyle minęło od czasu, kiedy Mel Gibson stał po drugiej stronie kamery dając nam Apocalypto. Po dekadzie wraca z dramatem wojennym Przełęcz ocalałych i jest to powrót... raczej udany. Raczej, bo w moim odczuciu jest tu zbyt wiele średnio udanych (lub nieudanych) elementów, żeby Hacksaw Ridge ogłosić nowym Szeregowcem Ryanem.

Fabułę oparto o prawdziwe wydarzenia z okresu drugiej wojny światowej. Desmond Doss to bogobojny obywatel, młody chłopak z trudnym dzieciństwem. Ojciec, mimo, że fizycznie w domu, mentalnie ciągle tkwi w okopach pierwszej wojny światowej. Poraniony alkoholik od czasu do czasu gotuje małe piekło swojej rodzinie. Kiedy Japonia atakuje Pearl Harbour, Desmond nie ma jednak zamiaru siedzieć bezczynnie. Zaciąga się do armii mając tylko jedno zastrzeżenie - nigdy nie weźmie do ręki broni, nie zamierza zabijać swoich przeciwników na polu bitwy. To podejście wystawi Desmonda na ciężką próbę tak w obozie szkoleniowym Fort Jackson jak i w ogniu walki, na tytułowej Przełęczy Ocalonych.

Film jest nierówny. Pierwsza godzina to mozolne przebijanie się przez kolejne ważne momenty w życiu Desmonda przed wojną. Rozumiem, że pewne wydarzenia miały wpływ na jego późniejsze decyzje, ale jest tego po prostu za dużo. Kilka uważam wręcz za zbędne i nudne. Ot, choćby postać jego żony - nie uważam, żeby wiele wniosła do filmu. Po prostu tam jest i tyle. Podobnie obóz treningowy. Po tym co widziałem w Full Metal Jacket czy Kompanii Braci spodziewałem się, że w takim Fort Jackson to będzie szkoła życia, a w filmie widzimy, że to taki trochę poważniejszy obóz harcerski, gdzie trochę się trzeba spocić, ale poza tym ubaw po pachy. Dopiero kiedy trafiamy razem z Desmondem na pole bitwy, na Okinawę - gwałtownie zmienia się ton produkcji Gibsona.

Wielki szacunek za pokazanie jak wyglądały walki o wyspy na Pacyfiku. Tak dobrych scen nie było od czasów słynnego lądowania w Normandii w pierwszych scenach Szeregowca Ryana. Trup ściele się gęsto, żołnierze padają jak muchy, są zabijani w walce wręcz, dziurawieni ogniem z karabinów maszynowych czy rozrywani pociskami większego kalibru. Krew, bród, urwane kończyny, wnętrzności, jęki konających i robaki zjadające stare trupy - Mel Gibson w żadnym razie nie oszczędza widza w tym aspekcie. Po raz kolejny wojna na ekranie wygląda (zakładam) bardzo podobnie do tego, co rzeczywiście miało miejsce. Świadomość, że historia opiera się o prawdziwe wydarzenia, włos się jeży na głowie.

Aktorzy spisali się całkiem nieźle. Andy Garfield w roli Desmonda wypadł dobrze, ale bez rewelacji, momentami szedł w naśladowaniu oryginału (np. jeśli chodzi o sposób mówienia) tak daleko, że wyglądało to na niezamierzoną parodię. Wielkie brawa dla Hugo Weavinga. Agent Smith z Matrixa w roli zapijaczonego weterana to chyba najlepszy element obsady. Poza tym nikt się specjalnie nie wyróżnił. Przeszkadzał mi trochę Vince Vaughn, bo nawet w dramatycznych okolicznościach wciąż widzę w nim aktora komediowego i czekam na wygłupy z jego strony.

Pisałem na początku o tym, że wiele elementów udało się średnio. Przede wszystkim w wielu scenach nieznośny patos leje się z ekranu strumieniami. Szczególnie bolesne jest to na sali sądowej, gdzie Desmond musi bronić się przed oskarżeniami o niesubordynację ( w związku z niewykonaniem rozkazu o wzięciu broni do rąk). Nikt w normalnym świecie nie rozmawia w ten sposób, nawet na sali rozpraw. Bohaterowie deklamują jeden przez drugiego frazesy o konstytucji, bogu, wartościach i demokracji. Można dostać od tego wylewu. Dziwne decyzje podjęto tez na etapie montażu. W czasie walki oglądamy ciut za dużo ujęć z płonącymi żołnierzami z kraju kwitnącej wiśni. Dwa razy użyta ta sama animacja z ostrzałem artyleryjskim z morza uderza swoją sztucznością. Nie wiem co na celu miały takie sceny jak prysznic głównego bohatera po pierwszej bitwie, który wygląda jak reklama żelu pod prysznic albo zagranicznej wycieczki. Nie wiem po co w filmie znalazł się moment, w którym jeden z Japończyków popełnia seppuku. Za każdym razem te ujęcia wybijały mnie z rytmu i zamiast chłonąć historię zastanawiałem się kto i po co wsadził to do filmu.

Hacksaw Ridge nie będzie kolejnym kamieniem milowym w historii ekranizacji związanych z drugą wielką wojną. Mel Gibson przekombinował i wyszedł mu film niezły, ale bardzo nierówny. Z długim, nudnym wstępem i świetnym finałem, poprzetykanym jednak nieznośnym patosem i niezrozumiałymi decyzjami realizatorskimi. Mimo wszystko polecam - w kinie sceny z bitwy robią olbrzymie wrażenie i choćby dla nich warto zobaczyć Przełęcz ocalałych.

http://zabimokiem.pl/frontowy-sanitariusz-pacyfista/

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Dokładnie,Gibson trochę przekombinował ba nawet mam wrażenie jakby za bardzo pod Oscary zrobił swój film,tak jakby chciał się przypodobać,za dużo tego patosu przez co film wyszedł mocno hollywoodzki.Jego poprzednie filmy miały taki sznyt autorski a w najnowszym wszystko tak jakby zrobione pod "linijkę"odbębnione....

ocenił(a) film na 7
aronn

No właśnie. Pasja, Apocalypto, nawet Braveheart były miejscami jakieś takie... surowe? A tu jest wszystko cacy, wymuskane i szlachetne, do przesady.

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Jakbym nie wiedział kto zrobił ten film to bym stawiał,ze Spielberg.

ocenił(a) film na 7
aronn

Hahaha, dokładnie! War Horse 2.

ocenił(a) film na 9
aronn

Było oczywiste, że tam będzie patos. I dobrze, bo jeśli potrafi sie z niego korzystać to się dobrze ogląda, a on to potrafi. Mi na przykład nie oglądało się dobrze "Wołynia".

ocenił(a) film na 7
sontagwoj

Dlaczego?

ocenił(a) film na 8
aronn

Bo Wołynia nie miało się "dobrze" oglądać, czy w ogóle można powiedzieć, że się "dobrze" ogląda Smarzowskiego? Przecież to jego znak rozpoznawczy, że jego filmy wwiercają się w czaszkę swoją "niewygodą", kłują, kąsają i są aż w przejaskrawiony sposób pesymistyczne, czy nawet fatalistyczne. Lubi szokować, nie łagodzi przekazu, wręcz odwrotnie. Do tego stopnia, że mimo iż uważam Wołyń za majstersztyk pod każdym względem to o mało nie wyszłam z sali na seansie tak mocno działały na mnie te sceny. Ale realizm został zachowany, wystarczy poczytać.

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Zgadzam się w 100%. I uważam, że do Szeregowca Ryana, to mu sporo brakuje. Ponadto nie miałem takiej chwili, gdzie miałbym się wzruszyć. Film ciekawy, fajna historia, smutna momentami, a momentami nieprawdopodobna. Jednak to wszystko mieściło się hmm jakby to powiedzieć w granicy dobrego, fajnego dla oka filmu. Natomiast na Szeregowcu Ryanie towarzyszło mi tyle emocji, że nigdy o tym filmie nie zapomnę. O tym natomiast wkrótce pewnie tak:)

ocenił(a) film na 7
kamil607

Wydaje mi się, że to trochę wina "skoku na Oscara". Stąd takie nadęcie i patos. Akademia tak lubi.

ocenił(a) film na 8
SithFrog

A mi się wydaje, że mimo wszystko to przywara autora: Gibson lubi patos. Ot, po prostu.

ocenił(a) film na 7
duda_a

To prawda, ale np. w Bravehearcie było tego mniej, albo było mniej odczuwalne.

ocenił(a) film na 8
SithFrog

Nie powiedziałabym, że w "Braveheart" było mniej, gdyż w mojej opinii ten film mógłby byś definicją patosu :) Niemniej jednak, jest on zdecydowanie bardziej konsekwentny i może przez to podniosłość może być mniej odczuwalna.

"Hacksaw Rigde" jest dużo bardziej nierówne jeżeli chodzi o ton scen.

ocenił(a) film na 7
duda_a

To fakt, ale w Braveheart to nie rzucało się tak w oczy, bo przez czytanie średniowiecznych lektur człowiek ma wrażenie, że oni zawsze zamiast rozmawiać ze sobą, przerzucali się górnolotnymi hasłami. Współcześnie takie nadęcie trudniej przyswoić.

ocenił(a) film na 8
SithFrog

W punkt, Panie Kolego.

ocenił(a) film na 9
SithFrog

gdzie wy widzieliście ten patos??? serio, nie wiem :) i te porównania do "Szeregowca Ryana"... mam ogromny sentyment do tego filmu, widziałam ze 20 razy, ale patosu w "Szeregowcu" było znacznie, ZNACZNIE więcej niż gdziekolwiek, po latach dopiero to widzę. A teraz, kilkanaście lat po obejrzeniu "Szeregowca" idę na "Przełęcz" i zapominam, że oglądam walczących Amerykanów... więc jaki patos? czy jestem ślepa? :)

ocenił(a) film na 7
gusia0791

Patos był na sali sądowej w ilości nie do zniesienia. A potem w zdjęciach (np. jak Doss wstaje z ziemi, a kamera z dołu patrzy na tle zadymionego nieba, albo jak bierze prysznic w zwolnionym tempie na tle zachodzącego słońca). Albo to wszystko co mu mówili koledzy po jego bohaterskiej akcji. Nikt normalny tak ze sobą nie rozmawia ;)

A gdzie w Ryanie był patos? :)

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Skoro pytasz gdzie w Ryanie był patos, to troszeczkę czuję, że nie mamy pola do dyskusji, tym bardziej, że sam podajesz przykłady, które mi do pojęcia patosu w filmie trochę nie pasują... Nie do tego, co sama za patos w amerykańskich filmach uważam :) Przybliżysz mi tylko te rozmowy jego kolegów po akcji? Bo nie wiem do czego się przyczepiasz. Co do patosu w sali sądowej: po pierwsze, "sala sądowa" to dużo powiedziane :D no i uważam, że co jak co, ale bohater miał przekonania jakie miał, więc bronił się właśnie tym, dla mnie jego przemowa nie była patetyczna, ale... prawdziwa. No nie chce dotknąć broni, bo jest wierzący, ale musiał jakoś ładnie wytłumaczyć dlaczego jednak na wojnę chce iść. Wszyscy patrzyli na niego trochę jak na wariata, nie było tam reakcji typu "JESTEŚ TAK ODWAŻNYM CZŁOWIEKEM DESMOND, PODZIWIAMY CIĘ", nic z tych rzeczy. Byli pod wrażeniem, że jest bardzo świadomy swoich przekonań i tyle, uwierzyli że nie mogą mu zabronić trzymania się ich. Symboliczna scena, ale przecież mówimy o człowieku, który żył naprawdę, co nie? Trochę inaczej się na to patrzy z tej perspektywy. ;) A co do Ryana, to bardzo proszę: z racji tego, że jest to zmyślona historia trochę naiwnie wygląda cała mobilizacja, żeby wyciągnąć z wojennego piekła ostatniego syna i cała scena jak decyzję o tym podejmuje wysoko postawiony, zafrasowany dowódca wojsk lądowych, oczywiście z flagą amerykańską w tle, że och ach jaki wspaniały amerykański dowódca pamiętał o biednych matkach. Wszyscy w sztabie oczywiście poważni, wygładzeni, no idealni, przykładni wojskowi. Cukierkowe do porzygu i dopiero widzę to po latach :) Do tego ostatnia scena rozmowy z nagrobkiem, powiewająca flaga i salutowanie bez czapki, pytanie do małżonki, czy był dobrym człowiekiem. Kiedyś wzruszało, dziś wywołuje lekki uśmieszek. To samo rozmowa Hanksa z Ryanem przy czołgu gdy umierał i trwał pełen ostrzał (chociaż ją kocham całym sercem). Dlatego patos to dla mnie po 1: podkreślenie "jesteśmy takim wspaniałym narodem", co amerykanie uwielbiają robić, po 2: takie dosłowne podkreślenie "UWAGA TU MAMY PIĘKNY PRZEKAZ, BĘDZIEMY RZUCAĆ ŻYCIOWE CYTATY". I teraz czym są sceny ze slow motion (które imo robiły wrażenie i były potrzebne dla kontrastu, a nie wypowiedziano w ich czasie ani słowa ;) z "Przełęczy" przy tych, które wymieniłam z Ryana. Przynajmniej Gibson bardziej operuje obrazem, nie podkreśla tych górnolotnych scen dodatkowymi, niepotrzebnymi czasem dialogami. W Ryanie trochę tego jednak było. Niemniej jednak oba filmy kocham, więc kłócić się nie chcę, oba to majstersztyki w swoim gatunku i mam nadzieję, że wielu ludzi to widzi :)

ocenił(a) film na 9
gusia0791

btw, jeszcze co do sceny z prysznicem: zmywanie z siebie krwi było mega symboliczne (stąd slow motion) i teraz zastanówmy się: jest do opowiedzenia historia o niezwykłym człowieku. To już nie możemy operować symboliką? Już musi być surowo, bo inaczej przesadzony patos? Najlepiej nakręćmy dokument, bo historia jest tak niesamowita, że wszystkie zabiegi filmowe w tym wypadku będą wydawać się przesadzone. Nie zapominajmy, że to nadal jest FILM, który ma wywoływać emocje. Mam wrażenie, że niektórzy tutaj czepiają się dla zasady :)

ocenił(a) film na 7
gusia0791

"och ach jaki wspaniały amerykański dowódca pamiętał o biednych matkach"

Ha, ile ludzi tyle zdań, bo dla mnie te sceny (i cały film od tego momentu) mają raczej pokazać jak głupia decyzja to była i ile kosztowała.

"Wszyscy w sztabie oczywiście poważni, wygładzeni, no idealni, przykładni wojskowi."

W sztabie tak bywa, wiem z doświadczenia ;)

"Do tego ostatnia scena rozmowy z nagrobkiem, powiewająca flaga"

Tak, tu był patos. Ale to ostatnia scena.

"salutowanie bez czapki"

W amerykańskiej armii chyba można.W polskiej na pewno nie, ale w Stanach to dozwolone.

"pytanie do małżonki, czy był dobrym człowiekiem"

To było zasadne pytanie, w końcu kilku(nastu) chłopa zginęło, żeby mógł żyć, ale zgadzam się, że nadęte.

"UWAGA TU MAMY PIĘKNY PRZEKAZ, BĘDZIEMY RZUCAĆ ŻYCIOWE CYTATY" - to jest dla mnie właśnie takie nieznośne w Przełęczy.

Cała scena w sądzie to było "ale wartości!", "ale zasady!", "ale wojna!" i wpada ojciec z nadętym "nie o take ameryke walczyłem!". Tak samo sceny z Dossem i jak go przepraszali. W życiu to się mówi "hej, sory stary, że byłem dupkiem, jesteś równy gość i bohater", a nie "Wybacz szeregowy, ze tak zlekceważyłem Twoje zasady, jesteś odważnym żołnierzem, najodważniejszym jakiego znam mimo, że nie nosisz broni". Ludzie (normalni) tak ze sobą nie rozmawiają, a już na pewno nie tacy co to przeżyli razem bitwę i znają się już trochę czasu :)

Zgadzam się jednak, że obaw filmy są dobre. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Oczywiście, że to było zasadne pytanie, ale serio, jakim cudem nie zadał go wcześniej? Sam mówi (do grobu), że całe życie codziennie powtarzał sobie jego słowa (najpewniej miał nawet traumę) i jego rodzina, żona nic o tym nie wiedziała? I na dodatek to, że dopiero jako starzec zabrał całą (a jakże) rodzinę nad grób, chociaż nikt kompletnie nie wiedział o co chodzi, włącznie z jego żoną. No totalnie bezsensowna i nieprzemyślana scena. A sam dialog z żoną tak słaby, jakby rozmawiał z obcą kobietą. A ona cały czas patrzy na niego jak na wariata, jakby kompletnie nie wiedziała gdzie jest. Później wszyscy nagle dziadka zostawiają, a ten salutuje i staje na baczność. Imo żadna scena w "Przełęczy" nie jest tak bezsensowna i źle zagrana :)

Czy ja wiem, czy ten głos sprzeciwu ojca był tylko "nadętym nie o take ameryke" skoro widać, że wojna go sponiewierała, zniszczyła psychę i pogrzebała najlepszych przyjaciół. To jest tak dobrze zarysowana postać, że widz zna jej motywy i jakby jego zdanie w takim kontekście musiało wybrzmieć w taki sposób. Przecież chłop to przeżywał jak mało kto. A i tak zaraz go postawili do pionu, bo "mundur z poprzedniej wojny", "jest pan byłym żołnierzem", no patrzyli na niego jak na takiego pijaczka, który żyje przeszłością. Po prostu moim zdaniem każde zachowanie poszczególnych postaci da się wyjaśnić, nie jest takie czy inne "bo tak jest fajnie", tylko to coś więcej. I jak przepraszali Dossa - no nie wiem czy widząc coś takiego na placu boju nie rozmawiali nawet z jeszcze większym szacunkiem, przecież mieli go trochę za śmiecia, traktowali jak tchórza. Nie uważasz w ogóle, że trochę znieczulica jeśli my teraz, w wygodnych fotelach kinowych w 2016 roku oceniamy takie rzeczy? Jest historia oparta na faktach, a ktoś chce doszukiwać się totalnego realizmu, mimo że z wojną ma wspólnego tyle, ile godzin przegrał w CoD i MoH za dzieciaka... Śmiem twierdzić, że w takich okolicznościach padały takie hasła, bo wojna to nie jest "normalne życie", a i tak się czepiasz, bo normalny dialog prowadzili jak siedzieli w tej dziurze i tamten też traktował go trochę lekceważąco. ;) Ale już po całej akcji taki tekst jak Ty proponujesz... no nie pasowałby. I w sumie to chcę wierzyć, że w rzeczywistości usłyszał o wiele więcej. Później przecież widzimy prawdziwych uczestników tamtych wydarzeń, gość którego uratował się wzrusza... O czym my tu w ogóle. :) Pozdrawiam też :)

ocenił(a) film na 7
gusia0791

"Nie uważasz w ogóle, że trochę znieczulica jeśli my teraz, w wygodnych fotelach kinowych w 2016 roku oceniamy takie rzeczy? "

Nie, bo oceniamy film, a nie bohaterów tamtych czasów :)

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Chodziło mi o: "W życiu to się mówi "hej, sory stary, że byłem dupkiem, jesteś równy gość i bohater", a nie "Wybacz szeregowy, ze tak zlekceważyłem Twoje zasady, jesteś odważnym żołnierzem, najodważniejszym jakiego znam mimo, że nie nosisz broni". Ludzie (normalni) tak ze sobą nie rozmawiają, a już na pewno nie tacy co to przeżyli razem bitwę i znają się już trochę czasu". Skąd możemy wiedzieć jak to w ogóle jest? ;) Nie oceniasz zabiegów filmowych, tylko twierdzisz, że dialogi powinny wyglądać tak a nie inaczej, chociaż oglądamy historię opartą na faktach. Tyle. :)

ocenił(a) film na 7
gusia0791

Ale do tego nie trzeba być tam i wtedy, żeby wiedzieć, że nikt tak nie rozmawia. Dla mnie te wypowiedzi raziły sztucznością i mocno kontrastowały z tym jak przeprosił Dossa Shifty w leju po bombie. To dla mnie było wiarygodne, ale może to faktycznie subiektywne odczucie.

ocenił(a) film na 8
gusia0791

No niestety, ale zgodzę się z autorem, ja też widzę tam spoooro patosu i to jest chyba moje największe zastrzeżenie do filmu. Jasne, że zazwyczaj każdy zabieg czy zachowanie bohatera da się JAKOŚ wyjaśnić, ale teksty są ewidentnie patetyczne
definicja patosu za słownikiem SJP
1. nastrój powagi, którym są nacechowane sprawy mające wielkie, historyczne znaczenie; podniosłość, wzniosłość;
2. wzniosły ton, styl, sposób mówienia lub pisania, pełen powagi, potęgujący intensywność stanów emocjonalnych;
3. przemawianie ze sztucznością i przesadą, używanie górnolotnych, pełnych przesady wyrażeń

Nie wierzę, że teksty serwowane w filmie nie były nacechowane podniosłością, wzniosłością które miały na celu potęgować stany emocjonalne. To była moja pierwsza opinia po wyjściu z kina - celem tego filmu było granie na emocjach i przedstawienie wzniosłej idei poszanowania wartości religijnych. Ba! Cała tematyka filmu była wzniosła, wszystkie nawiązania (symboliczne sceny jak obmywanie - krew i woda, nadstawianie drugiego policzka itd.) wychwalająca wyższość idei nad walką, wojną, a nawet obroną własnego czy cudzego życia (scena gdy Doss wściekły widzi japońców podrzynających gardło ale mimo to nie bierze broni do ręki). Żeby był patos nie musi być od razu flagi i hymnu Ameryki. Nie twierdzę że scenariusz czy dialogi zostały kiepsko napisane, twierdzę jednak, że to zamierzony efekt ten patos. Nawet moment w którym ojciec z tym listem... Sama ta idea, to wszystko sprawia, że wydarzenia w filmie są bardzo przewidywalne, np. byłam przekonana, że typ co nie lubił Dossa najmocniej, potem będzie zawdzięczał mu życie, polubi i umrze. Że nagle wszyscy będą na niego oniemieli patrzeć. To są oczywiste oczywistości dla kogoś kto już trochę filmów widział i kto ten patos od razu zauważył - wie, że takie sceny, charakterystyczne dla patosu się pojawią, właśnie w celu odbioru emocjonalnego. Jednego nie można odmówić Gibsonowi - udało mu się. Stworzył film, który na tych emocjach gra umiejętnie bo raz, że prawdziwa historia, dwa, że no jest to dobry film, zdjęcia batalistyczne bardzo dobrej jakości, historia prosta ale jednocześnie aż nieprawdopodobna. Nie dałabym mu 9 ani 10, jakoś coś we mnie się wewnętrznie broni przed taką oceną dla tego filmu, ale na pewno nie jest nijaki, nie jest słaby.

ocenił(a) film na 9
kamil607

Szeregowiec Ryan był filmem dla widza, w całości fikcją, a tutaj bardzo mocno trzymano się prawdy. Przełęcz Ocalonych to nie był film dla widza, to był film o człowieku, więc nie ma sensu porównywać tych dwóch filmów.

ocenił(a) film na 7
sontagwoj

Ciężko znaleźć identyczny, a z gatunku są tego samego, więc sens porównywania jest. Poza tym właśnie to w Szeregowcu widziałem film, który mógłby być na faktach, a tutaj widziałem bajkowe sceny.

ocenił(a) film na 9
kamil607

Zależy co rozumiesz przez bajkowe sceny. Szeregowiec Ryan mógłby być na faktach, gdyby taka historia się zdarzyła, ale się nie zdarzyła. Z Dossem historia była mocno oparta na faktach. Cytat z ceremonii przyznania Medal Honoru dla Dossa:
"Gdy nasze oddziały osiągnęły szczyt urwiska, napotkały zmasowany opór artylerii, moździerzy i karabinów maszynowych, wskutek czego około siedemdziesięciu pięciu ludzi zostało rannych, a pozostali byli zmuszeni wycofać się. Szeregowy Doss zamiast ratować się ucieczką, pozostał na silnie ostrzeliwanym szczycie wraz z wieloma rannymi, wynosząc ich z pola bitwy na brzegu urwiska, a potem spuszczając kolejno po linie na dół, gdzie mogli otrzymać pomoc ze strony kolegów.
2 maja na tym samym urwisku, wystawiony na ogień z broni palnej i moździerzy, ratował człowieka leżącego 200 metrów w głębi przedpola. Dwa dni później ocalił czterech ludzi podczas ataku na silnie strzeżoną grotę, podchodząc do nich pod nawałnicą granatów ręcznych na odległość dziesięciu metrów od wejścia groty, gdzie opatrzył ich, a potem wyniósł w bezpieczne miejsce, czterokrotnie pokonując tę samą drogę.
5 maja, nie zważając na ogień nieprzyjaciela, spieszył na pomoc rannemu oficerowi artylerii. Założył opatrunek, zaciągnął rannego do zagłębienia terenu, by dać mu ochronę przed ostrzałem z broni ręcznej, i wśród wybuchów pocisków armatnich podawał plazmę, sam będąc nieosłoniętym przed kulami nieprzyjaciela. Tego samego dnia, gdy ranny żołnierz padł kilkanaście metrów od nieprzyjacielskich pozycji, udzielił mu pomocy i niósł przez odcinek około 100 metrów pod ciągłym ostrzałem.
21 maja w czasie nocnego ataku na ufortyfikowane wzniesienie w pobliżu Shuri pozostał na przedpolu, podczas gdy reszta kompanii wycofała się i ukryła. Ryzykując to, że może zostać wzięty za japońskiego żołnierza chcącego przedostać się na teren amerykańskiego oddziału, niósł pomoc potrzebującym, dopóki sam nie został ciężko ranny w nogi na skutek eksplozji granatu. Zamiast przywołać innego sanitariusza, sam próbował opatrzyć swoje rany i czekał pięć godzin, aż noszowi dotarli do niego i udali się na tyły.
W drodze zostali zaskoczeni atakiem nieprzyjacielskiego czołgu a szeregowy Doss widząc leżącego ciężko rannego w głowę żołnierza, zczołgał się z noszy i polecił noszowym, by najpierw zajęli się tym człowiekiem. Czekając na ich powrót otrzymał kolejną ranę. Tym razem kula snajpera ugodziła jego ramię powodując skomplikowane złamanie kości. Okazując najwyższy hart ducha, z pomocą kolegi przywiązał łożysko karabinu do swej złamanej ręki, by unieruchomił ją, i w takim stanie czołgał się jeszcze około 300 metrów po pobojowisku w kierunku stacji medycznej."

ocenił(a) film na 8
SithFrog

Idealnie spisane wszystkie moje odczucia co do tego filmu. Poza jednym: samobójstwo tego dowódcy jak dla mnie było dość istotne - w końcu to oznaczało koniec bitwy. No i (razem ze sceną z białą flagą) pokazało japońską mentalność, która jest zupełnie inna od tej amerykańskiej, tzn. że woleli się zabić, niż poddać, bo poddanie się = hańba.

PannaS

Zgadzam się z Toba. I dodam jeszcze, ze jeśli ktoś nie wie po co w filmie znalazł się moment, w którym jeden z Japończyków popełnia seppuku to wykazuje się ignorancja historyczna. Właśnie ten obraz był w 100% trafiony. W końcu film pokazywał walkę o Okinawę, a w wielu społeczeństwach azjatyckich przegrana to dyshonor, który może zmyć jedynie śmierć. Tak samo jeśli chodzi o "nierealna" scenę sadu wojskowego. Serio nikt nie mógłby puścić takiej gadki jak Desmond? A skad możemy to wiedzieć? Ilu z nas stanęło przed sadem wojskowym, że możemy to oceniać? Poza tym różni sa ludzie - niektórzy maja "gadke" na zawołanie i potrafia oczarować tłumy. Jestem także zdania, że sceny przedwojenne dotyczace życia Desmonda były jak najbardziej potrzebne. Film pokazal dla mnie jedno - wojna wywiera wpływ na cale pokolenia, jej skutki trwaja latami, nawet jeśli z pozoru niezauważalne. A mimo to, nikogo nic to nie uczy. I postawa bohaterskiego Desmonda też niczego nikogo nie nauczy. Wojny trwaja nadal w wielu miejscach na ziemi. Czlowiek czlowiekowi wilkiem. Tak bedzie juz chyba do konca świata.

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Mysle ze Gibson powinien skupic sie na prawdzwiwej Histori a nie przeklorowywac na sile , prawdziwa historia tej bitwy i Desmonda byla znacznie ciekawsza . Desmond pokazywal mestwo wiele razy jak np samemu opatrywal swoje rany czy ustapil miejsca innemu na noszach .... Tutaj jakos tak wyszlo na szybko i melodramatycznie .... Poza tym Polityczna poprawnosc widac i tu trafila ... Japonce to byly prawdziwe bestie , palili ranny nasylali na nich zwierzeta , snajperzy polowali na medykow i wiele wiele wiecej .

ocenił(a) film na 7
Sabcio1234

"Desmond pokazywal mestwo wiele razy jak np samemu opatrywal swoje rany czy ustapil miejsca innemu na noszach .... "

No kurcze, nie wiedziałem. To mogły by być ciekawe sceny. Tu w zasadzie jest tak pokazane jakby Desmond był na froncie 2 dni. Pierwszego uratował masę ludzi, a drugiego został ranny.

ocenił(a) film na 8
SithFrog

Co do sceny "prysznica" moim zdaniem miała ona znaczenie symboliczne i pojawiła się tam nie przez przypadek. Odczytałam to jako nawiązanie do "krwi i wody tryskającej z ran Chrystusa", jako znak poświęcenia, tak jak Chrystus w religii katolickiej poświęcił się dla zbawienia ludzkości (z jego ran przebitych włócznią wytrysnęła krew i woda). Ten symbol ja tam widzę - krew i wodę. Jako, że Gibson jest baaardzo religijny wydaje mi się, że mogę mieć rację. Jeśli ktoś wie na pewno co ta scena miała znaczyć to niech mnie poprawi.

ocenił(a) film na 7
suncarol

Wydaje mi się, że masz rację, ale to tylko potwierdza moją tezę. Przesadny patos i symbolika w filmie, który podczas bitwy straszy (i robi to dobrze) naturalizmem.

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Serio, uważacie tą bajeczkę o Szeregowcu Ryanie za ideał filmu wojennego do porównania, lepiej usuń tą recenzję.

ocenił(a) film na 7
black_hussar

A może tak coś więcej? Jakiś argument? Fabuła Ryana była cienka jak dupa węża, ale sam film zrealizowany mistrzowsko.

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Serio, mam tutaj specjalnie dla ciebie rozpisywać się o Ryanie, weź znajdź moje posty pod tym filmem, to będziesz wiedział co mnie irytowało itp.

ocenił(a) film na 7
black_hussar

Nie, myślałem, że może chociaż w dwóch zdaniach napiszesz. Mnie irytowała naiwność fabuły, ale realizacja powaliła mnie na kolana.

ocenił(a) film na 7
black_hussar

Dodatkowo (i bez ironii) chętnie dowiem się co Ty uważasz za ideał kina wojennego.

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Napisałbym, lecz prawdopodobnie na przekór zanegujesz, więc odpuszczam :)

ocenił(a) film na 7
black_hussar

Dlaczego miałbym zanegować? A nóż widelec okaże się, że mam podobne? A nawet jak nie to przecież Twój gust i nie mi go oceniać :P

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones