Nie wiem co ten film ma przedstawiać, mamy "nowoczesną i niezależną" ateistkę i "wierzącego konserwatystę" którzy postanawiają się ze sobą związać... temat fajny i można by na nim zbudować świetną komedię gdyby tylko nie pokazano tego w jakimś patologicznym zwierciadle. Dowcip jest tak ciężkostrawny, postaci tak groteskowe że nie dałem rady. Po 15 minutach miałem dość ale pomyślałem że ta forma do czegoś musi prowadzić, więc się jeszcze nie poddam, po 30 minutach i scenie z odbytem zacząłem się zastanawiać czy twórcy to ludzie zdrowi na umyśle, po 50 minutach definitywnie się poddałem. Na myśl przychodzi mi tylko "Idiokracja" tylko w wersji ciężkostrawnej i rozgrywającej obecnie.