Mówię to z bólem na sercu, bo widzę w tym filmie spore pokłady niewykorzystanego potencjału.

O co mi chodzi? Z plotek wynika że reżyserią miał zająć się Tim Burton, co bardzo stawiało na duchu, bo koleś w kwestii czarnych komedii, czy to w filmie czy animacji jest (lub był) mistrzem. Weźmy chociażby Beetlejuicea czy Frankenweenie, bajkowy klimat przesączony nutką grozy, cudo. Jego podejście do atmosfery filmu + ewentualna animacja poklatkowa (o której też słyszałem wzmiankę) byłyby murowanym przepisem na sukces.

Ale nie, trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić z tego CGIoweg przeciętniaka jakich w kinach pełno. No i tyle z tego że film bazuje na znanej marce, czyli znów za nostalgię dajemy się za przeproszeniem wyr**hać.

Najgorszy w tym jest projekt postaci. A właściwie nie sam projekt, tylko fakt że twórcy zdecydowali się na akurat taki. Nawiązuje on do oryginalnych komiksów z lat 30-40 i technicznie rzecz biorąc, robi to całkiem dobrze. Tyle że przez ten czas stylistyka uległa zmianie, przyzwyczajając dzisiejszych widzów do siebie. Gomez i Morticia wyglądali uwodząco przez swój "hiszpański" charakter, widać było że zależy im na niczym tylko na sobie, Fester był strasznie wyglądającym, ale przyjaznym "Igorem", a Wednesday była tak zwyczajna, że aż przerażała.

Stara stylistyka, a zarazem ten film, wygląda przy późniejszym, a raczej wcześniejszym dorobku jeżeli mówimy o tym filmie, karykaturalnie. Kropka.

Tak więc nic, tylko kolejna komedia dla całej rodziny. Ja oczywiście nie mam niczego do tego typu filmów, ale powiedzcie, czy musieli wziąć Addamsów, uciąć im przysłowiowe "jajca" i zrobić z nich kolejny "Hotel Transylvania"?

Spoiler: Tak, mu$ieli...