Gdyby nie to że na filmach o jego''mamusi'' wychowałem się , biegając do kina w sobotnie popołudnia 40 lat temu ( o rety jak ten czas leci :-) to ten film bym 'skasował' po 10 minutach oglądania. Patosem , reklamą armii , służalczością wobec USA i wprost nie do zniesienia dbałością o swoich rodaków --- to dzieło mogło by obdzielić z 10 amerykańskich produkcji( wiadomo że w filmach USA pierdzenie o ochronie obywateli to temat dyżurny:-) . Dwie godziny darcia mordy , bo przecież japończycy mają taki sposób mówienia że nieustannie drą japę , do tego ciężkie do strawienia słowne przepychanki --i mamy 'Synka Godzilli'...Tylko przez sentymen dotrwałem do końca. Widzowie z młodszych ode mnie pokoleń--nie dadzą rady go obejrzeć....Nota ....4 ...:-) :-) :-)