Czuję się trochę zawiedziona. Główna bohaterka okazuje się być gorszą zołzą niż cheerleaderka, która się przed nią całkowicie otworzyła, pomogła jej i jeszcze została za to ukarana. A grubaska wiedzie prym, bo oszukiwała przyjaciela, oszukiwała Jameyego i oskarżyła swoją mamę o otyłość a przecież mogłaby wyglądać jakby chciała gdyby nie te głupie własne morały "będę jedyną córką pisarki która nie dba o wygląd". Jak dla mnie powinna ponieść karę nie dlatego że jest gruba, ale dlatego że jest nie fair wobec innych i wobec siebie przede wszystkim. Nie wiem jak ocenić ten film...