Film dużo na tym traci, bo ta dziewczyna co dali, cóż, Olivią nie jest. Intryga też trochę gorsza niż w "Bloodzie", ale ogląda się dlaej świetnie.
Mam wrazenie, ze Janusz Meissner ogladal ten film zanim napisal swoja trylogie "Opowiesc o korsarzu Janie Martenie".
Brak Olivii to tylko jeden z bardzo wielu słabych punktów względem "Blooda"... Właściwie chyba tylko scenografia (prawdziwe statki - to robi wrażenie!) i muzyka jest tu na plus, acz "Blood" tę drugą też miał świetną. Mam wrażenie, że robiono go w pośpiechu i w wielu miejscach po linii najmniejszego oporu, szczególnie sekwencje w Panamie. Być może zaszkodziło mu też (zrozumiałe) nawiązywanie do IIWŚ. Jak na, genialnego wszak, Curtiza - spora wpadka...