O ile pierwsze dwie części ST były całkiem dobre to w trzeciej już da się zauważyć więcej wad i lekką zadyszkę i niedopracowany scenariusz.
Wkurzyło mnie że pominięto wątek z poprzedniej części dotyczący Dr Carol Marcus -przecież to matka Davida miała zajmować się planeta Genesis? Zamieniono również aktorkę wcielającą się w Savik.
Po cichu liczyłem że wątek i relację ojciec syn będą w tej części bardziej rozbudowane, jednak nic takiego nie ma miejsca dlatego śmierci syna Kirka nie robi wrażenia, postać Savik w zasadzie też zostaje ograniczona do minimum.
Na plus można za to wpisać pana Klingona w którego brawurowo wcielił się Llyod.
O ile sama historia jest ciekawa to pobieżne potraktowanie postaci drugoplanowych oraz przemilczenie niektórych wątków jest dużym błędem.
Relacje bohaterów nie są rozbudowane bo ogólnie pełnometrażowe Star Treki są nastawione na wartką akcję i efekty, które w sumie z uwagi na niewielki budżet i ograniczone możliwości techniczne z tamtych czasów nie wypadają najlepiej (po kilkudziesięciu latach od premiery)
Tak więc 7/10 to górna granica.
Tak właściwie jak oglądam w 2021 po kolei wszystkie części serii to jak na razie najbardziej spodobała mi się cz. IV (bo czuję wielki sentyment do tematyki podróży w czasie) oraz VII czyli gdy pojawiają się postacie z Next Generations