Czy ktoa moze mi wytlumaczyc jaki jest sens robienia filmu o jobsie rok po tym jak premiere mial film o nim z kutcherem??
„Jobs” to bardzo słaby film. To bardziej zbiór luźnych scenek z życia Jobsa, niż historia człowieka. „Steve Jobs” to natomiast ekranizacja świetnej biografii napisanej przez Waltera Isaacsona, do której scenariusz pisze Arron Sorkin. Dzięki temu jest szansa, że będzie to coś więcej niż jazda po łebkach, autorów „Jobsa”.
Choćby dlatego, że film z Kutcherem był gniotem, a Sorkin rozpoczął pracę nad scenariuszem do tego filmu, jeszcze zanim wystartowała produkcja tamtego... Po prostu go ubiegli. Ponadto te dwa filmy i tak nie opowiedzą tego samego, skoro Sorkin skupił się na innych aspektach życia Jobsa. Zresztą niech sobie kręcą nawet i 10 filmów o Jobsie w tym samym czasie. Nikt nie każe Ci na nie czekać, a tym bardziej ich oglądać.
To będzie bardzo, bardzo trudne, gdy mamy tu postać świetnie znaną i rozpoznawalną, więc osobiście trudno mi zaakceptować w tej roli Fassbendera. Kutcher nie zagrał źle, to scenariusz i jakby sam poziom ambicji twórców nie dał mu szansy, żeby stworzyć coś więcej. Oni jakby z założenia wyszli, że zrobią letni film o Jobsie i kasa poleci, osobiście spodziewałem się jeszcze słabszego filmu.
Jak będzie za drugim podejściem, ambitniejszych twórców ... ?
Ten pierwszy był zrobionym na szybko filmem żeby zarobić na znanym nazwisku, ten drugi to biografia pisana przez bodaj najlepszego obecnie scenarzystę, jaką robi się wielu wielkim postaciom.
Tak jak napisał frostb - bo JOBS był gównianym filmem :P Moim zdaniem oczywiście.
Jestem ciekaw jak w tym filmie wypadnie Seth Rogen. Aktor znany głównie z filmów komediowych, w których radzi sobie nawet lepiej niż "nieźle".
Chociaż Galifianakis jest sporo lepszym aktorem, więc powiedzmy że relatywnie równie dobrze xD
Nikt Ci nie karze oglądać! Był to jeden z najbardziej charyzmatycznych ludzi, co kompletnie nie udało się pokazać w poprzednim filmie. Film nie miał nic wspólnego z genialną książką Steve Jobs - Walter Isaacson.
Mamy wiele przypadków, że dwa filmy na podobny temat powstają w tym samym czasie, tu i tak jest 3 letnia różnica w produkcji, a zdarza się, ze filmy wchodzą kilka tygodni po sobie, nie ma żadnego radio komitetu, więc filmy powstają niezależnie od siebie, różni ludzie pracują nad scenariuszami, czasem wręcz niezdrowo produkcja jakiegoś filmu w jednym studiu odblokowuje inny projekt.
Przypomnijmy sobie Armagedon i Dzień Zagłady, czy z ambitniejszych pozycji Bez Skrupułów i Capote - co ciekawe ten drugi film, który odniósł zdecydowanie większy sukces miał mniejszy budżet.
Film z Kupczerem to jakiś fanowski wybryk. Patrząć na obsadę i trailer "Steve Jobs" obiecuje już w tych kilku minutach znacznie więcej niż tam wydarzyło się w ciągu całego filmu.
Uważam, ze Kaczer zagrał świetnie Jobsa, był do niego wizualnie podobny i dobrze sie ruszal. Fassbender, jakos mi tak nie pasuje, nie moge sie przestawic. Zobaczymy.
1. bo to wielki człowiek był, 2. dla kasy, 3. wcześniejszy film był słaby… i pewnie jeszcze parę powodów
Jobs jest idolem od lat 80. nie zapomnę z jakim zafascynowaniem oglądaliśmy z kolegą na targach w poznaniu jego jedno z największych dzieł: NeXT z niesamowitym systemem NeXT Step, który jest teraz częścią skłądową MAC OS X, bo Mac OS X nie jest kontynuacją Mac OSa 9 tylko jest kontynuacją systemu NeXT Step.
ten system wyprzedzał rozwój technologii o ok. dekadę. pierwszy system impozycji plików postscript: Linotype Hell (teraz Heidelberg) Signastation działał właśnie pod NeXT Step, a to dlatego, że interpreter postscriptu był wbudowany w system i służył do wyświetlania obrazu. teraz zastąpił go PDF. teraz srajfonowcom wydaje się, że dzięki tym współczesnym gadżetom Steve był wielki, a on już był wielki dużo wcześniej. znamy historię jak uratował upadającą firmę Apple. pierwsze co zrobił to kazał się zarządowi podać do dymisji i zarząd to zrobił. taką miał charyzmę, nazwaną później "polem zniekształcania rzeczywistości". dzięki likwidacji "demokracji" w Apple zdołał ją dźwignąć. jak coś mu się nie podobało to po prostu walił pięścią, mówił, że to gówno i już tego nie było. dziś by się srali z jakimiś gównami i zawracali niepotrzebnie głowy.
"Jobs" byl zrealizowany "na szybko", niestarannie, bez pomyslu, pozbawiony jakichkolwiek zabiegów plastycznych, ogląda się go jak przeciętny film obyczajowy, jest prosty. Natomiast "Steve Jobs" został zrealizowany z pomysłem na poprowadzenie akcji, utrzymuje widza w napięciu, pojawiają się pewne zabiegi plastyczne, które umiejętnie wyważono. Wciąż nie jest to wg mnie film idealnie oddający postać S.J., co najwyraźniej widać po wpisach spekulujących na temat tego, czemu właściwie okrzyknięto go geniuszem. Jasnym (przynajmniej dla mnie) jest, że okrzyknięty "geniuszem" został z powodu swojego wizjonerstwa - dostarczał ludziom to co pokochają za nim zdążą pomyśleć, że tego chcą/potrzebują. Dopiero film rozwiewający te wątpliwość będzie, nie tyle właściwy, co zrozumiany(?). Pierwszy film skupia sie na kilku wydarzeniach i produktach, drugi na burzliwej sylwetce S.J.