ale ten styl komedii, słodkawy, właśnie na przełomie l.60 i 70 przemijał (nawet dzika postać grana przez Zawadzką i powiedziane przez Machulskiego słowo "g...no" nie odsłodziły stylu). Z pewnością nadobfitość monologów - mimo że miała funkcję komediową, to męcząca - nie udręczyła widzów do reszty dzięki właśnie dobremu aktorstwu.