Zarzuca się mu drewniane aktorstwo - ale ten film to pewna idea, a że ostatnio posucha na
inteligentne kino, warto zobaczyć.
Owszem postacie mają wyolbrzymione wady, aż do przesady - ale są uosobieniem
bezdusznego biznesu zwanego marketingiem.
Film wkurza - ale to dobrze, bo wkurza postawa bohaterów - postacie nie odstawiają
hollywoodzkiej gry, patrzą się tylko głupim rybim wzrokiem i kombinują jak tu zarobić. Nie ma
happy endu, nie ma refleksji, nie ma uniesień - jest groteskowa pogoń za stanowiskami w
której człowiek sam nie wie już kim jest.
Minus: strasznie klną - choć dla realizmu to potrzebne.
Gdzie klną? Może ktoś zrobił złe polskie tłumaczenie? Osią dramatyczną filmu jest fikcyjny produkt "fukk", który niewiadomo jak wymawiać, i dlatego niektórzy wymawiają go jak popularne angielskojęzyczne przekleństwo. A dialogi to są raczej usiane pasywno-agresywnymi frazesami korporacyjnymi.
Do odczucie "drewna" po filmie to ja bym umieścił nie w "aktorstwie" ale w "scenariuszu". Nawet niegłupi scenariusz, ale tak przeładowany frazesami, komunałami i tuizmami, że do połowy myślałem, że to jest niezbyt udany film satyczny. Dopiero po połowie do mnie doszło, że oni próbują poważnie.
Moim zdaniem ciekawy eksperyment formalny w dramatopisarwie i scenopisarstwie, ale nic ponadto. Może zainteresuje kogoś młodego, rozważającego podjęcie kariery szczura korporacyjnego. A może po prostu producenci liczyli na to, że tacy kupią na ten film bilety?