Film można porównać do zaschniętej kupy na którą wielokrotnie ktoś oddał mocz, a nawet zwymiotował. Poziom absurdu rośnie wykładniczo, ale każdy wie jakiego typu jest ta produkcja. Mamy znudzonego, łasego na kasę Vin Diesela, który z trudem utrzymuję powagę w swoich dramatycznych scenach. Mam wrażenie, że w wyciętych scenach Vin pęka ze śmiechu w jakim gównie gra i jakie gówno produkuje, no ale hajs się pewnie zgadza. W całym tym fekaliowym widowisku jest jedna perełka - to ratownik ze Słonecznego Patrolu lat 90' Jason Momoa, który świetnie gra psychopatę i przy tym jest zabawny. Nie to, że warto się wybrać do kina na tego gniota, ale jak ktoś by was zmusił siłą do obejrzenia tego, to warto się skupić wyłącznie na paru scenach z Jasonem Aquamen'em.
Strzelam że w następnej części tego gównianego absurdu polecą w kosmos i będzie im pomagać pozaziemska cywilizacja. A tak na poważnie masz rację poziom absurdów sięgnął mułu bo już nawet nie szoruje po dnie, film to gniot z debilizmami do potęgi 10. Szkoda że nie można dać zera bo ten gniot zasługuje na mocne zero.
Jest w tym dużo racji bo sceny mocno naciągnięte, masa absurdów i niedorzecznych akcji ale i takie kino ma swoich odbiorców bo akcji dużo a to że w normalnych warunkach trwało by to ponad rok a tu kilka dni ale to inny temat. Mimo iż mi ten film też się średnio podobał to wiem że są i takie gnioty potrzebne. Dla mnie to film na raz, więc do niego nie ma sensu wracać. Klasykiem nigdy nie będzie...