Ostatnio zastanawiałem się dlaczego to nadal ma takie branie pomimo tych wszystkich nielogicznych zagrań i historii rodem z fantasy na które wszyscy narzekamy... i doszedłem do wniosku że ludzie kupują na to bilety tylko dlatego żeby zobaczyć co w głowie reżysera odjebało się tym razem...

od części szóstej Tytuł nie ma już nic wspólnego z wyścigami (powiedzmy że część piąta polegała na tym że mieli wykupić sobie wolność i żyć spokojnie).

Obejrzałem ten film do końca tylko dlatego że zdycham z grypą i nie chciało mi się wyjść z łóżka xD... Im dalej tym gorzej, zaczynając od:

1. Mii która przyszła ratować świat zostawiając w domu z dziećmi wykwalifikowanego agenta specjalnego... nazwijcie mnie szowinistą ale jak dla mnie ratowanie rodziny to rola faceta tym bardziej jak wspomniałem jeśli się jest byłym FBI xD

2 Han żyje... no kurła jak???? w Tokio Drifcie było jasno pokazane że nie ma szans wyjść z tego auta, a jak powiązali to z Deckhartem który odgrywał się na "rodzinie" Doma, uznałem to za piękne nawiązanie... jak tu usłyszałem że wkręcenie Deckharta było tylko po to żeby sfingować śmierć Hana... ja pitole O.o... wychodzi że mr nikt wkręcił Doma że to Deckhart i mamy kolejną część której właściwie nie musiało by być (tak jak Hobs&Shaw - bo do teraz nie wiem jak ta część sie ma o całości).... ale co tam, hajs się musi zgadzać...

3. Loty w kosmos - mam wrażenie że Reżyser zaczyna słuchać ludu - i następna część to naprawdę będzie kosmiczny mecz wersja wyścigowa...

Ogólnie tak jak ktoś tu pisał, Kino F&F zaczyna iść w stronę coraz młodszej publiczności której nie trzeba fabuły, logiki itp... ja ten film mogę maksymalnie ocenić na 5 a i tak to pewnie za dużo. Dla prawdziwego fana F&F kończy się na części 5.