Hitchcock zwykł drobiazgowo przygotowywać swe filmy od strony logiki, tymczasem w "Tajnym agencie" najbardziej zawiódł łańcuch przyczynowo - skutkowy. Film tak jakby nie miał początku. Nie znamy pobudek głównego bohatera. Dlaczego dokonuje on sabotaży, czy Anglia, świat zachodni w jakiś sposób mu (było nie było imigrantowi) zagroziły, nie wiadomo. Ale to jeszcze pół biedy, najbardziej dziwi fakt, że pan Verloc od samego początku [sic!] jest obserwowany przez Scotland Yard. Dlaczego? Dlaczego właśnie on? Był przestępcą? Jakimś recydywistą? Nie. Był właścicielem kina w Londynie. Czy to mogło być na tyle podejrzane, żeby być śledzonym przez policję (przykrywkę stanowi sąsiadujący z kinoteatrem warzywniak)? Może fakt, że przybył z Ameryki? A może to, że miał młodą ładną żonę wzbudziło podejrzenie...