PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=512784}

Terminator: Genisys

Terminator Genisys
6,1 71 727
ocen
6,1 10 1 71727
3,5 17
ocen krytyków
Terminator: Genisys
powrót do forum filmu Terminator: Genisys

Zanim cokolwiek napiszę na temat Terminator: Genisys, małe wprowadzenie. Jedynkę uwielbiam i dla mnie to najlepszy film tej serii. Gęsty, mroczny, brutalny thriller s-f do dzisiaj robi wrażenie swoim klimatem. Dwójka to kino akcji, lżejsze, bardziej efektowne, ale nadal – świetne. Oba filmy to kamienie milowe w historii kinematografii. Potem przyszła trójka. Nie spodziewałem się wiele i dlatego się nie zawiodłem. Wiedziałem, że Cameron nie maczał w tym palców, a scena z różowymi okularami powiedziała mi wprost: o będzie pastisz. I był. Wcale niezły. Uśmiałem się i ubawiłem. Rozumiem ludzi, którzy się zawiedli oczekując tej samej jakości co wcześniej. Ja nie oczekiwałem więc i zawodu nie było. Do dziś nieźle wspominam Bunt maszyn. Czwarta część ma chyba tylko jeden plus. Próbowano czegoś nowego. Poza tym nie pamiętam z tego filmu nic.

Ktoś najwyraźniej wziął sobie do serca porażkę Salvation i wystraszył się oryginalności i świeżych pomysłów. Niestety, dzięki takiemu podejściu dostaliśmy piąty film o podtytule „Dżenisys”, chociaż powinno być „Oł dżizys!” albo „Hell no!”. Dostajemy bowiem gwałt na ekranie. Dosłownie. Zgwałcono wszystko co było dla mnie cenne w tym wymyślonym uniwersum.

Niezły początek tylko niepotrzebnie budzi w człowieku nadzieję. John Connor i jego partyzanci dzielnie walczą ze SkyNetem, przypuszczają ostateczny atak, a maszyny w ostatniej chwili uruchamiają plan B – wysyłają T-800 do 1984 roku, żeby zabił Sarę Connor. Chwilę później John wysyła Kyle’a Reese’a, żeby ją ochronił. Nie powiem, fajnie było zobaczyć wydarzenia, które do tej pory znało się tylko z dialogów w poprzednich filmach. Potem jednak jest już tylko gorzej.

Kyle przenosi się do 1984 roku, ale nic nie jest takie jak miało być. Zaczyna się festiwal „rebootowania” serii, zaczyna się przeinaczanie wszystkiego co było dobre. Zaczyna się kalanie legend. Zaczyna się wreszcie niekończąca seria nawiązywania, mrugania do widza, odwoływania się, a momentami wręcz kopiowania scen z dwóch filmów reżyserowanych przez Camerona.

Sara Connor w 1984 nie jest kelnerką. Jest żołnierzem i maszyną do zabijania. Okazuje się, że SkyNet wysłał jeszcze jednego terminatora (model T-1000), jeszcze wcześniej, żeby ją zabił, kiedy miała 9 lat. Ktoś inny wysłał jeszcze jednego T-800, żeby ją ochronił. Kto? Tego się nie dowiemy, bo nie i koniec. Scenarzyści nie muszą się tłumaczyć… W każdym razie rodzice giną, Sara nie (fatalną skuteczność mają te przyszłościowe „maszyny do zabijania”). Żyje teraz z terminatorem-ojcem (nawet nazywa go „tatko”) i szkoli się do walki. Brzmi głupio? Dalej jest jeszcze głupiej.

Oryginalnego terminatora, wysłanego do zabicia Sary (również T-800), tatko i młoda Sara ubijają w 1984 w minutę. Problem z głowy? Nie! Bo tam gdzie zjawia się Kyle, pojawia się kolejny T-1000, w dodatku ubrany bez przyczyny akurat w mundur policjanta? Dlaczego? Bo nawiązanie! Mało tego, Tatko i Sara są na jego nadejście przygotowani. Jakim cudem? Phi, kto by się przejmował ciągiem przyczynowo skutkowym? Jest akcja, terminatory się „szczelajo”, nie myśleć, nie marudzić, „paczeć”!

Już jest bez sensu, a to ledwie pierwsze piętnaście minut filmu. Potem okazuje się, że T-800 to model nie tyle bojowy co popularno-naukowy. Nie tylko potrafi strzelać i walczyć. Jest w stanie sam zbudować wehikuł czasu, opierając się na technologii z lat 80tych. Bohaterowie skaczą w przyszłość, do 2017 roku. SkyNet bowiem nie jest już projektem wojskowym, o nie. Teraz to jest apka czy tam OS na smartfony i tablety. Jak się uruchomi i wbije na te urządzenia to nadejdzie dzień sądu. Zastanawiam się jakim cudem? Ile wyrzutni rakiet balistycznych obecnie jest podłączonych do internetu? A kogo to obchodzi? Bo znów się „szczelajo”!

Do tego dochodzi John Connor, którego terminator (model T-Dr-Who) zamienił w terminatora (model T-Pixel-Art) dotykając dłonią jego ust. Tak właśnie, jak Agent Smith z sqeueli Matrixa produkujący swoje klony. Matt Smith (którym fani serialu jarają się jak dzicy, a w filmie widać go w sumie przez 2 minuty) gra tu bezprzewodowe ucieleśnienie SkyNetu i dotykiem zmienia ludzi w maszyny do zabijania. Zły dotyk boli przez całe życie.

Napisałbym „spoiler alert”, ale przecież to wszystko wiemy już ze… zwiastuna. Dałbym Oscara albo Nobla osobie, która wymyśliła, że w trailerze do filmu powinien się znaleźć największy zwrot akcji. Nie chce mi się dalej znęcać nad fabułą. Próba ogarnięcia jej rozumem może powodować raka. Nic tu nie ma sensu, a podróże w czasie namnażają dziur fabularnych w tempie geometrycznym. Nie czepiam się na siłę, o nie. Wiele problemów ze skokami w przeszłość można przykryć dobrą historią, ciekawymi postaciami, czymś co odwróci uwagę widza od zastanawiania się czy to w ogole ma sens. Dżenisys nie ma praktycznie żadnego z tych elementów.

Nie wiem kto był odpowiedzialny za casting, ale powinien zostać oskarżony o sabotowanie projektu. Aktorzy są fatalni. Jai Courtney chyba ma bogatego wujka. Najbardziej drewniany aktor od czasów Anakina z Ep2-3. Gość, który pomógł zarżnąć Szklaną pułapkę, jest na dobrej drodze, żeby pogrzebać drugą znaną markę. Nawet one-linery, które mogłyby być zabawne w ustach prawdziwego aktora, tu brzmią jak dowcipy Strasburgera. Nie lepiej jest z Sarą Connor. Emilia Clarke przy Lindzie Hamilton wygląda jak zagubiona dziewczynka z gimnazjum. Kiedy strzela i walczy wygląda jak moja dwuipółletnia córka próbująca robić groźne miny.

Skoro już przy odtwórcach Kyle’a i Sary jesteśmy – przecież to rodzice Johna Connora, prawda? W tej linii czasu John zapewne powstanie dzięki in vitro, bo takiego braku chemii między postaciami nie widziałem od bardzo, bardzo dawna. Prędzej uwierzyłbym w związek T-800 i Sary niż jej i Kyle’a. Znów, to zapewne wina słabej gry aktorskiej i kiepskiego scenariusza, ale ta para na ekranie po prostu wzbudza zażenowanie. Nie najgorszy jest Jason Clarke jako John Connor. Szkoda J.K. Simmonsa. Dobry aktor, a w Genisys gra postać z potencjałem, który w ogóle nie został wykorzystany.

W końcu dochodzimy do jakiegoś plusa. Arnold to Arnold i w filmie o terminatorach po prostu musi być. Jest i mimo wieku nadal prezentuje się nieźle. Nie stracił dawnego wdzięku, a jego austriacki akcent jest po prostu nieśmiertelny. Nawet tu jednak jest problem. Nie dość, że Schwarzeneggera jest wg mnie za mało, to jeszcze zbyt często pełni rolę komediową. Po nabijaniu się z jego kultowych tekstów w Terminatorze 3 i Expendables naprawdę jeszcze kogoś bawi sto siedemdziesiąte trzecie „ajl bi bak”?

Scenariusz ssie, reżyseria ssie, aktorzy w większości też. No to może sceny akcji? Owszem są i są niezłe. I tyle. Absolutnie żadna nie zapadnie widzom w pamięć tak jak chociażby pościg z Dnia sądu, kiedy w kanale burzowym ciężarówka ściga motocykl.

Genisys to porażka. Podróba. Film żerujący na nostalgii fanów, depczący jednocześnie legendy, które zapoczątkowały serię. Gdyby wyciąć z tego filmu sceny gdzie są mniejsze lub większe nawiązania do jedynki czy dwójki – z dwóch godzin zostałoby pewnie ze 45 minut miałkiego, bezpłciowego i beznadziejnie zagranego kina akcji klasy C. Dla mnie, wielbiciela terminatorów Camerona, Genisys jest jak beznadziejny, dubstepowy cover ukochanej piosenki. Wolałbym, żeby nigdy nie powstał.

http://zabimokiem.pl/terminator-ol-dzizys/

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Chyba muszę nakręcić recenzję T5 i podsyłać linka za każdym razem jak ktoś zakłada takie tematy.

Skomentuję tylko jedno, bo reszty mi się nie chcę. Nie zrozum mnie źle, ale pisałbym po raz szósty albo któryś tam to samo. Jeśli nakręcę recenzję to podam link. Może dzięki temu zmienisz zdanie o filmie.

"Po nabijaniu się z jego kultowych tekstów w Terminatorze 3 i Expendables naprawdę jeszcze kogoś bawi sto siedemdziesiąte trzeciey „ajl bi bak”?"

"I'll be back", po Terminatorze 1, stało się najczęściej wypowiadaną kwestią przez Arnolda w jego filmach. W co drugim filmie rzucał ten tekst. Ten tekst musiał się pojawić.

ocenił(a) film na 2
Dentarg

Chętnie filmik obejrzę, tak jak zawsze chętnie podyskutuję. Zdania raczej nie zmienię. Dlaczego? Napisałem wyżej dość wyczerpująco. Po prostu w tym filmie nie ma nic ciekawego, co pamiętałbym za tydzień, a już na pewno za rok. Nawet słaba trójka miała takie momenty (scena na cmentarzu, talk to the hand, różowe okulary, SkyNet odpalający rakiety).

Co to I'll be back, źle się wyraziłem - może być w każdym filmie z Arnim. Niech tylko nie będzie to jedyna atrakcja.

ocenił(a) film na 7
SithFrog

Rozumiem. Podobnie jak i ja raczej zdania nie zmienię, ale chętnie powymieniam się poglądami.
Ja filmie w tym filmie mnóstwo plusów. Jednym z największych jest T-5000 (Skynet) podróżujący w czasie. Nawet Cameron nie wpadł na to, że najlepszym wyjściem dla Skynetu jest wysłanie samego siebie w przeszłość/przyszłość by zapewnić sobie istnienie, a to przecież najbardziej logiczna decyzja ze wszystkich jakie Skynet podjął w całej serii. Mimo iż T-5000 miał bardzo małą rolę w T5 (zainfekował Johna Connora) to ta postać jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Nie sądzisz, że Skynet w pierwszej kolejności powinien wysłać siebie, a nie nieudolnych zabójców? Nawet słaba trójka wyglądałaby nieco lepiej, gdyby wysilili szare komórki i nakręcili scenę w której T-X przenosi program Skynetu do współczesności.

Ale wracając do tematu, moim zdaniem T5 wymaga dużej uwagi widza, słuchania uważnie co postacie mówią i zaakceptowania tego, że postawili tutaj mocno na aspekty sci-fi (zagmatwanie w czasie). Niestety film kuleje pod względem akcji. Ze dwie sceny akcji wyszły całkiem nieźle, mówię tu o starciu Arnoldów i pierwszym starciu Arnolda z Johnem. Reszta scen akcji jest albo nieciekawa albo zbyt mocno nierealistyczna. Scena z busem jest zupełną pomyłką, podobnie jak i scena z "I'll be back" i wbiciem się Arniego w helikopter.

Mam nadzieję, że kiedyś nagram filmik w którym opowiem jak odebrałem ten film. Chciałbym rzucić krytykom możliwość spojrzenia na film z innej perspektywy. Podeślę link jeśli mi się uda :)

ocenił(a) film na 2
Dentarg

Widzę, że mamy podobne spojrzenie na Genisys tylko inaczej odbieramy poszczególne elementy.

Pomysł z chodzącym SkyNetem jest przynajmniej oryginalny i do rozwinięcia, ale już zły dotyk i robienie ręką terminatorów z ludzi raczej słabo wypada. Skoro tak się da, to po cholerę im armia zwykłych T? Zamieniłby wszystkich złapanych ludzi, któryś na pewno dorwałby Connora. W każdym razie miałem skojarzenie z grą Mass Effect i postacią getha o imieniu Legion. Co jest zdecydowanie zaletą.

Słuchałem uważnie co mówią, ale wątki są ucinane po linii najmniejszego oporu (kto wysłał dobrego i złego terminatora do 9-letnie Sary? tajne!) albo liczne podróże w czasie powodują konflikty i paradoksy w takiej ilości, że ciężko to brać w ogóle na logikę. Dla mnie tu polegli najbardziej, no, może poza drewnianym aktorstwem Courtneya i słabym występie Emily.

Skąd w ogóle T-1000 w 1984?

ocenił(a) film na 7
SithFrog

"Skoro tak się da, to po cholerę im armia zwykłych T? Zamieniłby wszystkich złapanych ludzi, któryś na pewno dorwałby Connora."

Wydaje mi się, że wykonanie takiego terminatora jakim był T-5000 było niesamowicie trudne. Bardzo możliwe, że tylko jeden taki egzemplarz powstał przed przegraniem wojny przez Skynet, a jeśli tak było to siłą rzeczy potrzebne były bezmózgie sługusy do prowadzenia wojny.
Poza tym po co zmieniać jakiś nic nie znaczących ludzi i odsłonić swoją najsilniejszą broń skoro można dorwać i zmienić samego Connora? Co więcej, zabicie Connora w przyszłości nie za wiele by Skynetowi pomogło. Mówi o tym Kyle na komisariacie, podczas rozmowy z psychologiem, w T1 :)

"kto wysłał dobrego i złego terminatora do 9-letnie Sary? tajne!"

To akurat mało ważny wątek który spokojnie można samemu wyjaśnić.
Moim zdaniem było tak: John został przemieniony przez T-5000 w efekcie czego Skynet dowiaduje się wszystkiego co John wiedział od matki na jej temat, m. in. tego gdzie mieszkają rodzice małej Sary. Tak więc Skynet, zamiast wysyłać T-1000 z misją zabicia małego Johna (T2) wysyła go do zabicia małej Sary (T5).
John, mimo maszyny która go "kontrolowała", nie chce śmierci własnej matki, ponieważ to oznaczałoby, że przestanie istnieć. Wysyła do jej obrony T-800 (T5), który oryginalnie został przez niego wysłany do chronienia siebie w dzieciństwie (T2). Najbardziej interesująca tajna misja T-800, która może się okazać zarówno zbawieniem ludzkości jak i zagładą.
Oba terminatory spotykają się, T-800 wygrywa i zabiera Sarę, ale T-1000 nie zostaje zniszczony.

"Skąd w ogóle T-1000 w 1984?"

Jak wyżej. Ten T-1000 to ten sam terminator który polował na małą Sarę.

"liczne podróże w czasie powodują konflikty i paradoksy w takiej ilości, że ciężko to brać w ogóle na logikę"

To film sci-fi pełną gębą, więc to normalne, że istnieją paradoksy. W co drugim filmie z podróżami w czasie masz takie "konflikty". Wg mnie to atut filmu, ponieważ wymaga od widza myślenia i umiejętności skojarzenia niektórych faktów.

"drewnianym aktorstwem Courtneya i słabym występie Emily."

Zgadzam się, że Courtney był beznadziejny. Powiem więcej, to najgorszy aktor pierwszoplanowy całej serii. Przeszkadzał mi przez cały film i miałem nadzieję, że go uśmiercą.
Co do Emily muszę się nie zgodzić. Miała do zagrania bardzo trudną rolę i poradziła sobie wręcz wyśmienicie. Przede wszystkim weź pod uwagę, że gra tutaj inną Sarę niż ta z T1 i T2. To całkowicie inna postać, która przeżyła zupełnie co innego, była wychowywana przez terminatora i nie doświadczyła koszmaru z T1. Mimo to jednak miejscami czułem, że to Sara Connor, słyszałem i widziałem, że jest lekko podobna do oryginału.

ocenił(a) film na 2
Dentarg

Co do Sary. Obejrzałem w weekend Terminatora 1 i 2. Skleiłem takie cuś:

https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/11800104_102047038230 20554_3797624520071152847_n.jpg?oh=5a56b80152c1b091c721f74becff57e7&oe=56535C62

Nie ma co porównywać nawet.

ocenił(a) film na 4
Dentarg

To z terminatorami u malej Sary nie trzyma sie kupy, tak jak caly watek podrozy w czasie w tym filmie.
Skoro John jest po przemianie podlaczony do Skynetu to jak moze dzialac przeciwko niemu? A jak moze, to dlaczego tylko wtedy a potem juz nie?
Skoro gdyby t1000 zabil mala Sare to John by sie nie urodzil, to czemu potem John probuje sam zabic Sare? Dalej, dlaczego on sie w ogole urodzil skoro Sarah i Kyle nie bzykneli sie w 84 roku?
Jesli pozniej to ten sam t1000 co polowal na mala Sare to czemu nie mogl jej znalezc przez 15 lat, a John, ktory wiedzial tyle samo znalazl ich w tym magazynie w 5 minut?
Wreszcie,jesli przyjac ze kazda podroz w czasie tworzy nowa rzeczywistosc i ten John to jest inny John niz ten co wyslal go w przeszlosc - a tak musi byc bo nie bylo seksu w 1984 - to po cholere w ogole te wszystkie podroze?
Moze takie konflikty sa w co drugim filmie z podrozami w czasie, ale to raczej swiadczy na niekorzysc tych filmow, a nie na korzysc genisys.
W jedynce byl jeden konflikt: John najpierw musial sie urodzic zeby wyslac Kyla, ale Kyle musial najpierw sie przeniesc w czasie zeby splodzoc Johna. To sie jednak okazalo dopiero na koniec, bylo ciekawym plot twistem i mozna to w prosty sposob wytlumaczyc tak, ze czas nie jest linearny, a pomimo tego co wydaje sie tak bohaterom ludzkim jak i mechanicznym "there is fate". Dwojka byla juz mocno bez sensu, a watek podrozy w czasie w genisys jest dokladnie przeciwny niz w jedynce i jak napisalem - nie trzyma sie kupy.

ocenił(a) film na 7
maciek_jbzk

"Dwojka byla juz mocno bez sensu"

W koncepcji podróży w czasie jest coś takiego jak paradoks dziadka. T2 skorzystało z tego paradoksu.

Genisys się mocno poplątał, ale jeśli dobrze zrozumiałem o co im chodzi to w Genisys Skynet podróżuje w czasie. Moim zdaniem po oryginalnej wojnie maszyn z ludźmi, Skynet przetrwał i zdołał się ewakuować przenosząc w czasie. Pierwszy skok w czasie Skynetu to rok 2029, w którym Kyle zostaje wysłany do T1 bronić Sary (pierwsze sceny Genisys).

Myślę, że tu kończył się ich pomysł na film, a potem zaczęli "dopieszczać" pomysł w stylu:
- o, to skoro Skynet zmienia przeszłość to niech T-1000 też będzie wysłany wcześniej!
- tak i wtedy będziemy mieli "dobrego Arnolda" T-800 wysłanego wcześniej
- to jeszcze plot twist z infekowaniem Johna
- to doróbmy jeszcze wehikuły czasu...
i w ten sposób z filmu który chciał kłaść mocny nacisk na sci-fi i motyw paradoksu rodem z T2 stał się mało zrozumiały i chaotyczny

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Jest moze jedna dobra scena akcji w T:G wtedy gdy Connor magnetyczny rozdziela sie na części by odczepić się od rezonansu,fajnie to wyszło i było czuć jakieś emocje...Ogólnie seria ssie przez zły wybór reżyserów a zapewne scenarzystów również...

SithFrog

Zgadzam się z powyższą opinią - film bez pomysłu, powielający poprzednie części z kiepsko dobraną obsadą i marnym humorem zamiast klimatu. Ja bym do pozytywów dodał efekty - nie powalają (pościg helikopterów), ale też nie wyglądają źle (wygląd terminatorów). Sceny akcji są przeciętne, sam Arnold nie robi tutaj niczego ekstra, zbyt często polega na towarzyszach i ogranicza się tylko do strzelby (a gdzie granatnik, minigun, karabiny maszynowe?).

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Genisys na szczęście poległo w box office. Po ponad miesiącu wyświetlania wciąż brakuje kilkadziesiąt milionów do wyniku Salvation. W Stanach zarobiło zaledwie 86 mln dolców. Marka wyraźnie osłabła po niepowodzeniach z T3 i T4. Genisys nie kupiło widzów tanim sentymentalizmem i prawdopodobnie pogrzebało Terminatora na amen.

ocenił(a) film na 2
majinus

Z jednej strony to dobrze - chłam dostał po głowie. Z drugiej strony niedobrze, żal takiej marki. Obejrzałem kilka dni temu T1 i T2, to przecież nadal genialne produkcje.

Pozostaje liczyć, że za 3 lata prawa wracają do Camerona i za kolejne 2-3 James wzorem George'a Millera (Mad Max Fury Road) przywróci Terminatorowi właściwy blask.

SithFrog

Niestety nie ma szans.
Po pierwsze - Cameron planuje nakręcić z pierdyliard sequeli Avatara, jeżeli idzie mu to wszystko tak powoli (minęło 6, a jeszcze nie ruszyły zdjęcia do dwójki), to przyjdzie nam czekać chyba 20 lat na jakiś inny jego film. Swoją drogą, czy kogoś jeszcze obchodzi Avatar?
Po drugie- kiedyś zaoferowano mu nakręcenie trzeciej części, ale odmówił twierdząc, że dwójka definitywnie zamknęła historię.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

W sieci można znaleźć cytaty Cameron, który miał być rzekomo zachwycony nowym Terminatorem, ale to pewnie tylko czysta uprzejmość. Zresztą, skupia się na tym, że film tak mocno hołduje jedynce i dwójce, czyli karmi też jego ego. Ale ciekawe, czy sam Cameron, gdyby już miał się zabrać za Terminatora, pozostałby przy schemacie wysyłania w przeszłość kolejnej maszyny do zabijania, czy może poszedłby tropem Salvation. Idea wyjściowa nie była zła, tylko realizacja. Trzeba wreszcie wysłać tego poczciwca T800 na emeryturę, bo nigdy nie powstanie dobra kontynuacja. W T4 myślę, że zrobili to należycie. T800 pojawia się na chwilę i to dość niespodziewanie, jest klasyczny motyw muzyczny, serce mocniej bije, micha się cieszy, potem John rozwala mu tę buźkę i tyle. Tylko tyle i aż tyle.

ocenił(a) film na 2
majinus

Cytaty widziałem. Pewnie Arnold zadzwonił i poprosił starego kumpla o pomoc w promocji filmu.

A z boxoffice to widziałem, że wcale (niestety) nie tak źle im poszło. W stanach dramat, ale na świecie w sumie 300 mln zrobili.

ocenił(a) film na 1
majinus

Jak James Cameron nakręciłby swojego "Terminatora 3" to ten film zarobiłby w okolicach 1.5 - 2mld.
Dla mnie powrót mistrza sequeli się liczy a kasa wiadomo jest taka bo przeważnie zasługuje na taki zarobek.
Plagiat Terminatora 1 zarazem gniot zarobi na ile się da i skończy się jak zwykle na 1 części a nie na 3 - marne szanse.



SithFrog

Szkoda, że potrzebny jest fb do komentowania na blogu. Z tego co widzę mamy bardzo podobny gust, chciałam się wpisać na temat Mad Maxa, ale fb nie mam.
A za samo "Oł dżizys" masz plusa :)

ocenił(a) film na 2
Kasiek_haz

Dzięki za odpowiedź - muszę pomyśleć czy nie przejść z komentarzy fb na jakiegoś disqssa.

O MM pisałem to samo tu:

http://www.filmweb.pl/film/Mad+Max%3A+Na+drodze+gniewu-2015-95747/discussion/Geo rge+Miller+na+prezydenta!,2642949

Minęło już trochę czasu, emocje opadły i... nic się nie zmieniło. Dla mnie MM to film roku póki co i nie widzę na horyzoncie czegokolwiek, co mogłoby mu zagrozić. Mimo, że jestem wielkim fanem SW (4-6) i liczę, że VII będzie fajne, to nie wierzę, żeby było aż tak dobre by zdetronizować Fory road.
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 5
SithFrog

Generalnie uważam że ta recenzja trafiła w sumie w 10-tkę

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 2
Krychu__M

Dzięki, polecam się ;)

SithFrog

nic dodać, nic ująć...

ocenił(a) film na 2
Neko_

Dzięki! (trochę późno, ale lepiej późno niż wcale ;)

ocenił(a) film na 2
SithFrog

W punkt! Swoją drogą, masz świetne pióro.

ocenił(a) film na 2
kassis

Dziękuję bardzo! :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones