Po pierwszej i drugiej części, które potrafiłam oglądać po kilka razy - tu niestety rozczarowanie. Wartości, o które walczyli główni bohaterowie w poprzednich częściach zostały zmieszane z błotem w części ostatniej. Po tylu zmaganiach Elle i Noah, tylu niedomówieniach lecz jednak zdaniu sobie przez nich sprawę, że są dla siebie najważniejsi, reżyser funduje nam umoralniającą bajeczkę pt "nauka przede wszystkim a po studiach będziesz myśleć o chłopakach". Oczywiście problem Elle ze znalezieniem w tym całym bajzlu samej siebie był i nie neguję tego, jednak w sytuacji, gdy Elle odnalazła już siebie i wybrała odpowiednie studia oczekiwałam na jakieś rozwiązanie również w kwestii sercowej. Elle i Noah walczyli o siebie - w tej części tej walki prawie w ogóle nie było widać. W pierwszej części Elle miała odwagę powiedzieć Lee, że Noah jest dla niej ważny. Tutaj - przez prawie cały film tej odwagi brakuje. Postać Marco została pokazana w sposób, aby obrzydzić go widzowi - ten Marco, którego znamy z drugiej części nie użyłby pięści aby powalczyć o Elle. Ciężko o drugie równie sztuczne zakończenie... Widz ma uwierzyć, że przez sześć lat główni bohaterowie siedzieli z nosem w książkach jedynie dopytując się co jakiś czas co u drugiej osoby słychać pomimo tego, że oboje wciąż się kochali... Ciężko znaleźć jakikolwiek sens w tym filmie i wolałabym, żeby ta seria zakończyła się na części drugiej.
Super napisane . Jak dla mnie te część jest kompletnie do bani .. Pierwsza część oglądałam niezliczoną ilość razy , druga też kilkukrotnie, a trzeciej na pewno nie powtórzę. Faktycznie lepiej by było jak by zakończyli na drugiej , bo trzecia nic nie wniosła sensownego ..
Też mam identyczne odczucie. Spokojnie moglibyśmy części nie kręcić. Już w drugiej części było wiadomo, ze dostała stypendium … i co? Ci, co oglądali znają finał. Druga sprawa to Marco. Fajny koleś, a w tej części potraktowany przedmiotowo i nic ciekawego nie wnosi. Właściwie to mi go szkoda. Ta część jest do bani.
Też się pod tym podpisuje. Po obejrzeniu czuje się tak, jakbym właśnie wróciła z 3 randki, gdzie dwie pierwsze to były motyle w brzuchu a tu nagle klops.
Bo ten cały film jest taki wymuszony chyba dla widzą zdedperowanego znudzinego życiem i dodatkowo ukazuje toksyczne relacje, dno dna
A moim zdaniem, wlasnie dlatego ze ta 3 czesc jest tak zupelnie inna, dodaje uroku. Nie jest to kolejna ckliwa opowiesc w ktorej Elle wybiera swojego jedynego ksiecia z bajki. Takie jest zycie, idac na studia zamykasz pewne znajomosci i stajesz sie innym czlowiekiem. Niestety zazwyczaj 1 milosci koncza sie katastrofa ale ze swojego doswiadczenia moge powiedziec, ze naprawde z takimi ludzmi sie utrzymuje kontakt, i wlasnie moze dlatego ten film tak do mnie trafil.
Jestem w stanie uwierzyć, że ktoś potrafi utożsamić się z Elle. Ja również rozumiem to, że nadchodzą takie momenty w życiu, gdy trzeba się odciąć lub czasem po prostu tak się dzieje, że znajomości się kończą - czy tego chcemy, czy nie. Ale trudno mi zrozumieć, że daje się filmowi z ogromnymi niedociągnięciami, średnią grą aktorską, dialogami na niskim poziomie i po prostu niedopracowanym scenariuszem ocenę 9/10. Ja rozumiem, że to jest subiektywna opinia, skoro oglądanie sprawiło ci przyjemność, nic mi do tego. Ale po prostu trzeba mieć w sobie chociaż ociupinkę krytycyzmu i takim filmom nie wręczać aż takich wysokich ocen, bo poza przyjemnością z oglądania pozostaje kwestia logiki i techniki, których tutaj oczywiście brak.
jeżeli ktoś ten film ocenia na 9 to nie wiem co się dzieje z ludzkością, pewnie to jakaś 13 latka spragniona 'prawdziwej miłości i przyjaźni' xd
Nie ociupinke ale pokłady krytycyzmu to powinni byli mieć twórcy zanim wypuscili to cudo. Jeśli jednak dla kogoś była to rozrywka 9/10 to ma prawo tak ocenić. Nie jesteśmy tu wszyscy krytykami filmowymi i wiadomo, że spora część ocen na filmwebie nie wynika z merytorycznej analizy, tylko z odczuć, jakie dany film po nas zostawił.
Jest kilka filmów, którym dałam 9 czy nawet 10, a powody bywają różne. Osobiście zdarza mi się mocno podbijać oceny "łatwych i przyjemnych" filmów (często młodzieżowych), które mają wybitnie niskie oceny, bo "dorośli" ludzie nie doczytali/sprawdzili jaki film będą oglądać i dają oceny 1-3, bo spodziewali się czegoś innego XD albo tylko dlatego, że gra w filmie gwiazdka, która aktualnie jest popularna i komuś to przeszkadza... na oceny 1-3 mam w sumie ocenionych 15 filmów, których obejrzenie było dla mnie prawdziwą torturą, jeśli ktoś świadomie wybiera filmy to jednak większość oceni na 6-8, chyba że lubi się torturować i oglądać filmy, od początku wiedząc, że nie są dla niego
Zupełnie nie zgadzam się z Twoją opinią, moim zdaniem większość filmów ocenia się niżej - na 5-6, bo większość filmów to po prostu średniaki, odstępstwa w górę czy w dół są zdecydowanie rzadsze niż cała ta góra przeciętnych produkcji. A 7-8 to już dosyć wysokie oceny.
Oczywiście każdy ocenia tak, jak uważa za słuszne, ale zdecydowanie nie uznałabym tej Twojej miary za prawdziwą dla większości.
Uważam, że takie bezkrytyczne ocenianie filmów czy czegokolwiek tylko dlatego, że w danej chwili sprawiło ci przyjemność nie jest merytoryczne i obiektywne. Wiadomo, że ocenianie czegoś jest poniekąd subiektywne, ale poza przyjemnością składową są też inne ważne kwestie o których wspominałam wyżej i rozwinięty oraz chociaż minimalnie obyty kinoman powinien zdawać sobie z tego sprawę. Fajnie, że film się podobał, ale nie można dawać mu 9 czy 10, kiedy leży strona techniczna, po prostu tak nie powinno się robić i tyle.
Tacy, którzy uwazaja, że wiedzą lepiej, jak oceniać sztuke oraz co powinno a czego nie powinno się robić, są dla mnie w jakimś stopniu samozwańczymi cenzorami. O obiektywne oceny warto walczyć w szkole, ja osobiście cieszę się, że na filmwebie nie każe się nam oceniać filmów wg arkusza.