Ja wiem, że to tylko taka lekka komedyjka. Ale jak dla mnie scenarzyści chyba trochę niekonsekwentnie pokazali "zmienioną Joannę", bo jak dla mnie, właściwie do sytuacji pod lodówką jak przeprasza...to właśnie wcale się nie zmieniła. Podkreślała tylko wciąż że w środku jest wciąż wredną, dwulicową laską. Dziwne było to całe pojednanie i końcowe uprzejmości. Tak jakby scenarzyści zapomnieli, że właśnie jeszcze bardziej podkreślają brak jej przemiany w poprzednich scenach. Chyba, że bohaterowie właśnie mieli być z papieru, ze swoją dziwną logiką i naiwnością, podatni na manipulacje. Też tak może być w przypadku tego filmu :)
Reszta jak w typowej komedyjce.
Rozbawiła mnie na maksa scena z Jaime Lee Curtis jak robi skok. Cudowne! Ona jest mistrzynią komedii. A w duecie z Sigourney - dla mnie były najlepsze, prawdziwe aktorzyce :-)