ło matko boska, a dość naiwnie mniemałem, że gorszego westernu niż Outlaw Posse w tym roku już nie zobaczę - jakże się myliłem..
jak na ironię, opowiadane - żyje, i to pełnym pyskiem! czego tu nie ma, przesłuchiwania świadków, sprzeczne zeznania, kurosawa, mokument, temponautyka.. ale oglądane - agonia, western młodego widza..
(by the way - czy posłany z przyszłości na kolejnej fali temporalnej fałdki wynalazek zwany wariografem nie rozwiązałby sprawy zarashomowanej zmiennymi perspektywami prawdy w trzy minuty?)
przedpośmiertne podrygi agonalne zasłużonego pankowego weterana, który tak zwany okres twórczych poszukiwań ma już od dawna za sobą
(ale najwyraźniej trudno jest mu to przyjąć)