Na ciałach podobnież nie było śladów żadnej walki, w ogóle żadnych śladów które mógłby zrobić drugi człowiek.
(Poza dwoma osobami które miały połamane żebra, jedną - roztrzaskaną czaszkę i jedną której brakowało języka i części twarzy.)

Nic z tego. Są obrażenia wewnętrzne, to znaczy połamane żebra i pęknięte czaszki, jednak brak obrażeń zewnętrznych, które by się pojawiły gdyby twoje teoria była prawdziwa. Dodatkowo siłę złamań porównywano do uderzenia samochodu, więc człowiek raczej nie ma tyle siły.

Chyba że jeden drugiego zaczął szarpać, wywiązała się w pewnym sensie walka to znaczy ciągłe popychanie drugiej osoby rękoma. Moim zdaniem coś takiego mogłoby spowodować przemieszczenie i moze nawet zlamanie żeber.

ale objawy były tylko wewnętrzne, po bijatyce byłyby też widoczne obrażenia zewnętrzne. poza tym żadne popychanie nie jest w stanie spowodować obrażeń wewnętrznych jak po wypadku samochodowy. gdyby to faktycznie był morderca to częśc grupy nie rozpalałabym nie opodal ogniska ...
jest tyle niewiadomych, nikt jeszcze nie podal wiarygodnej wersji wydarzeń, a prób było wiele.

Faktycznie. Hmm a większych zwierząt w tych rejonach nie ma? Bo mam pewną teorię dotyczącą zmiany ich zachowania przez jakiś bodziec (nagły strzał, wyczucie naturalnego zagrożenia), w wyniku którego mogły zacząć biegać jak szalone i wpadać na trójkę ludzi znajdujących się w pobliżu obozu, które to mialy obrażenia wewnętrzne. Jeśli biegły wystarczająco szybko to raczej mogły wyrządzić jakieś szkody. Z tymże znowu byłyby widoczne obrażenia na ciele.
Dokładnie, po tylu latach nikt już nie pozna prawdy.

Z tego co jest udostepnione, to ich ciała były wewnętrznie bardzo uszkodzone. Mysle, że cięzko podczas histerii tak kogoś uszkodzić, bo inaczej wyglada ciało człowieka pobitego a inaczej kogoś kto np. uczestniczył w wypadku samochodowym. jestem w stanie zrozumieć wiele rzeczy i wziąc pod uwage wiele teorii odnośnie tego co się stało, ale tych urazów nie rozumiem absolutnie. poza tym 3 z nich umierała z powodu tychże cięzkich urazów, ale nie równocześnie tylko po kolei. tego też nie jestem w stanie zrozumieć:
"Nikołaj Thibeaux-Brignoles miał rozbitą czaszkę. Dubinina miała złamanych 10 żeber. Jeden odłamek żebra przebił jej serce. Ponadto sekcja zwłok wykazała, że kobieta nie miała fragmentu twarzy. Brakowało jej także języka. Zołotarew miał 5 złamanych żeber. Na powierzchni ciał nie było też żadnych krwiaków. Ustalono również, że tych troje nie umarło jednocześnie, a pomiędzy chwilą śmierci każdego z nich minęło wystarczająco dużo czasu, by pozostali zdążyli zabrać zmarłym część ubrań. Zołotarew umarł ostatni, gdyż miał na sobie płaszcz Dubininy, która swoją bosą stopę owinęła spodniami Kriwonoszenki. Nie odnotowano żadnych obrażeń zewnętrznych i śladów walki, co do dziś stanowi największą tajemnice tej tragedii."

Tak rozumiem, ale mi chodziło o dziwne zachowanie zwierząt, że to one zaczęły uciekać przed czymś co mogły usłyszeć i przy okazji poturbowały najpierw Kriwonoszenkę i znikły. Następnie zwierzaki mogły usłyszeć kolejny "strzał" i znowu zaczęły biegać jak szalone i uderzyły z impetem w Dubininę i tak dalej. W międzyczasie Dubinina (przed śmiercią) a następnie Zołotarew zabrali ubrania wcześniej zmarłym.

"Ponadto sekcja zwłok wykazała, że kobieta nie miała fragmentu twarzy. Brakowało jej także języka."
Kawałek jej twarzy jak i język odgryzły najprawdopodobniej lisy.

Ah, rozumiem :) myślę, że taka teoria tez była brana pod uwagę. Lekarze przeprowadzający sekcje zwłok napisali:
Obrażenia takie powstają zazwyczaj w wypadku działania ogromnej ukierunkowanej siły, co potwierdził jeden z lekarzy (nie sposób dziś ustalić jego nazwisko) w swoim raporcie:

"(...)obrażenia wyglądały tak, jakby spowodował je wypadek samochodowy. Nie mógł ich spowodować ani człowiek, ani zwierzę"

Co do tego odgryzionego języka to też bym stawiała na zwierze, ale dlaczego akurat język? Poza tym mam wrażenie, że oni, skoro umierali po kolei, po jakimś czasie byli tak skostnieni że ciężko byłoby zwierzakowi coś im wyrwać, ale to oczywiście moje dywagacje niczym nie potwierdzone. Nie wierzę w żadne kwestie typu UFO/Yeti, ale to nie zmienia faktu, że to wszystko jest tak nieprawdopodobne i skomplikowane, ze załuję, że nie uda nam się dociec prawdy. Myślę, że wyjasnienie byłoby naprawdę zaskakujące.

Co do języka to nie wiadomo.
Też nie wierzę, że to mogło być Yeti czy UFO mimo tego, że nie wykluczam ich istnienia. Ja najbardziej skłaniam się do teorii z wojskiem i testowaniem jakiejś tajnej broni z elementami zwierzaków wpadających na grupę ;p Mi się wydaje, że wyjaśnienie może być absurdalne i nie aż tak skomplikowane jak wszyscy myślą.

XD Zapodam klasyka: nie wiem, co bierzesz, ale bierz połowę.

Aż taka zła teoria? xD

To część gwałcicieli musiała by mieć chyba radioaktywne penisy, skoro na czesci załogi wspinaczkowej znaleziono slady promieniowania, i pare takowych w okolicy.
Wlasnie cala ta historia jes tak straszna po kompletnie się kupy nie trzyma i nikt kto coś wymyslił nic nie udowodnił, bo jakiś fakt natychmiastowo obalał teorię.

To byli studenci, którzy mili kontakt z substancjami promioeniotwórczymi na laborkach na polibudzie.

Mieli napromieniowane ubranie i ciala. Chcesz mi powiedziec ze pojechali w dluga wyprawe w brudnych szmatach w których chodzili na laborki? A nawet gdyby - nie z taka skala promieniowania bylo do czynienia.

A czy "taka skala promieniowania" nie jest przypadkiem plotką, jakich nigdy nie brakuje w podobnych sprawach? Ostatnio pojawiła się ciekawa teoria wyjaśniająca tę tragedię: otóż przyczyną miało być osobliwe ukształowanie skał w tamtejszej okolicy, które w połączeniu z wiatrem o odpowiedniej sile i kierunku produkowało infradźwięki - niesłyszalne dla ludzkiego ucha, ale mogące np. wywołać u człowieka gwałtowny atak paniki. Wydaje mi się to niegłupie, zwłaszcza że nazwa góry, na stoku której rozegrała się tragedia - Cholat Sjakl - w narzeczu "tambylczych" Mansów oznacza "Góra śmierci" - być może ich przodkowie nazwali tak tę góre właśnie wskutek tego zjawiska.

Jak dla mnie nieprawdopodobnie naciągane. Coś na zasadzie różnych rzeczy mających wyjaśniać tajemnice które czasami potrafią dochodzić do takich absurdów że głowa mała. Szczerze? Nie głupie w swój sposób, ale ja wole teorię o EBE/UFO. Tylko po co kosmici mieli by robić masakrę na przełęczy? Też bez sensu.
Moim zdaniem, za mało zdecydowanie próbowano to wyjasnić sięgając do zródła - tubylców. Oni z dziada pradziada mieli by opowiesci (którymi pewnie nie chcą sie raczej dzielić z obcymi) które by dosyć mocno nakierunkowały na rozwiązanie.

Coś mi się wydaje, że dla takich przypadków jak ten nie da się stworzyć nienaciąganych teorii.

na blogu w mroku historii czytałam o innym przypadku:
W 1961 roku na północy Uralu podobny los spotkał grupę studentów-geologów z Petersburga. Ludzie w panice wyskoczyli z myśliwskiej chaty i rozbiegli się w różnych kierunkach. Wszyscy zginęli w równej odległości od chaty.
Na Cholat Sjakl ("Góra umarłych") w roku 1964 grupa geologów wracała do bazy po przeprowadzonych w okolicy badaniach. Uczestnik grupy, niejaki Polakow, nagle doznał niewytłumaczalnego uczucia strachu i paniki. Wydawało mu się, że coś strasznego zbliża się w jego kierunku. Odczekał jakiś czas w ukryciu, a gdy wrócił do kolegów okazało się, że wszyscy nie żyją. Namiot palił się owinięty wokół jednej z ofiar, a kierownik grupy leżał twarzą do ziemi z wystrzelonym pistoletem. Trzecie ciało leżało obok drzewa, po czwartym geologu nie było śladu. Później sprawa została zamknięta. Sowieci stwierdzili, że do tragedii doszło po zjedzeniu zepsutych konserw. W tym samym miejscu, kilka miesięcy później, na przełęczy Purlachtyn-Sori ("Przełęczy, która przynosi ofiary") znaleziono troje martwych turystów z Petersburga. Wszyscy leżeli twarzą do ziemi, a kolor ich skóry był jaskrawożółty.

Może jest coś w tych infradźwiękach.

Nie słyszałem o żadnym z tych przypadków... Czy to aby nie jakieś legendy?

informacje pochodzą z kilku różnych źródeł. jak przejrzysz internet pod tym kątem, na pewno znajdziesz.

Kurcze.. To ciekawe. Pewnie władze wiedzą więcej, niż jest udostępnione informacji publicznej.

Ja również czytałem ten artykuł, ciekawe hipotezy i dość prawdopodobne.

http://wmrokuhistorii.blogspot.com/2014/03/tragedia-na-przeeczy-diatowa.html

Poza tym myślę, że podobnych przypadków było znacznie więcej i ciekawi mnie czy obecnie też dochodzi do takich incydentów. Media rosyjskie oczywiście milczą na ten temat więc o większości pewnie nigdy się nie dowiemy.

To byłem ja. Przeniosłem się w czasie i zastrzeliłem ich z broni plazmowej, hue hue

Niezbyt śmieszne.

Film fajny, ale na początku strasznie nudnawy. Dopiero pod koniec się zaczyna rozkręcać, aby w ostateczności nieźle namieszać we łbie. ;)

Oglądałem niedawno dokument o tej sprawie. Ruskie testowali bomby zrzucenie z samolotu, nie pamiętam ale chyba małe atomowki bo ciała były napromieniowane. Fala uderzeniowa tłumaczy obrażenia wewnętrzne, a resztę zrobiły zwierzęta. Ich obóz i ciała zostały później przeniesione w inne miejsce żeby tajemnica nie wyszła na jaw.

Całe szczęście nigdy nie zdarzyło mi się "wpaść w morderczy szał".. a co sie okazuje nie jest to tak abstrakcyjne jak do tej pory mi się wydawało. Dzięki sb_slav :)

Obejrzałem wiele dokumentów, po rosyjsku, bo tylko takie są sensowne. Wydaje się, ze przyczyną była lawina. Lawina nietypowa, bo była to jakby płyta zmrożonego i sprasowanego śniegu która obsunęła się na wskutek podkopania owej płyty w celu posadowienia namiotu. Przy silnym wietrze w końcu ta masa ruszyła i przygniotła namiot, nie całkiem, ale poważnie raniąc uczestników wyprawy. Te urazy o których sie wspomina, patolodzy twierdzą, ich głosy sa zresztą przywołane w dyskusji, że powstają w momencie uderzenia o coś twardego, albo upadku na coś twardego - w dokumentach te głosy są również przywoływane. Zatem gdy ta ława zmrożonego śniegu przygniotła namiot, uczestnicy rozcięli namiot od środka, i bojąc się, ze lawina okaże się poważniejsza tylko w samej bieliźnie skierowali sie w stronę lasu, zabierając rannych na swoich ramionach - stąd ślady 8 osób, 9 była niesiona. W lesie próbowali sie ogrzać, niektórzy wrócili do namiotu po ubrania, gdy z nimi wrócili pozostali przy ognisku już nie żyli. Niewielka ilość ubrań i słaby ogień nie pozwalał się odpowiednio ogrzać, doszło do paradoksalnego odczuwania gorąca, typowego przy wychłodzeniu - ci którzy żyli, zaczeli zdejmować te ubrania którę mieli, również oni zamarzli. Wyjaśnienie zmasakrowanej twarzy jednej uczestniczki jest proste, to akurat zrobiły zwierzęta. Dlaczego policzki i język? Bo to najdelikatniejsze mięso. Potwierdzają to patolodzy i Lecter.

No to teraz musze obejrzec film zeby cokolwiek wiecej napisac :)

No tak, najłatwiej wytłumaczyć tym, ze koledzy chcieli zbiorowo zgwałcić koleżanki. Tak, to logiczne i inteligentne wyjaśnienie... i pasuje w zasadzie do każdej tragedii na świecie. Przecież wszędzie codziennie wszyscy wszystkich gwałcą...