Mam wrażenie, ze twórcy chcieli, żeby ten film był głębszy niż w istocie się okazał. Bardzo żałuję,
bo zapowiadał się bardzo dobrze. Ciężko mi go ocenić, bo patrzę bardzo przez pryzmat
grających w filmie aktorów. Bardzo lubię Jamesa Mc Avoy'a, więc nie będę obiektywna w ocenie.
Uważam, że aktorzy zagrali bezbłędnie, jednak sam scenariusz pozostawia wiele do życzenia.
Już o samym kontrolowaniu pamięci przez wprowadzanie w trans nie mówię, ale tak zupełnie
szczerze, wyobrażacie sobie, że zawieracie umowę z bandytą, nie dotrzymujecie swojej części
umowy i gubicie to co obiecaliście przekazać, a bandyci dochodzą do wniosku, że należy posłać
was na terapię?? Było to tak surrealistyczne, że przez cały film czekałam, aż okaże się,że
postacie grane przez Mc Avoy'a i Cassel'a to bracia.
*** SPOILER***
Niestety się tak nie okazało
/SPOILER/
Mnie się wydaje, że Elizabeth zmanipulowała też wcześniej Francka który sądził że sam wpadł na pomysł z terapeutą. Podstawił więc Simonowi listę hipnotyzerów a on z kolei (tak naprawdę nieświadomie bo też był wcześniej zahipnotyzowany przez Elizabeth) wybrał właśnie ją :)
/SPOILER/
myślę, że Franck sam wpadł na pomysł z terapią. gdyby Elizabeth wiedziała, że Simon wkrótce zjawi się w jej gabinecie, to nie byłaby tak zaskoczona jego widokiem. o tym, że Simon stracił pamięć i leżał w szpitalu w stanie krytycznym dowiedziała się dopiero z internetu, kiedy wygooglowała sobie jego nazwisko po pierwszej sesji terapeutycznej.
Jest to jeden z filmów, do których lubię wracać - uwielbiam Mc Avoy'a, bo w każdej swojej psycho-roli jest doskonały, to jeden z tych aktorów, który, gdy widzę go w filmie, staje się daną postacią, a nie, że ciągle z tyłu głowy mam "to jest Johny Deep, znów gra siebie" ;)
Ale ta końcówka... Plot twist śmierdzący kobiecą zemstą na poziomie Jennifer Lopez, która to w jednym z filmów będąc ofiarą przemocy zaczyna trenować i robi się taka waleczna i spuszcza łomot temu złemu i sama może wymierzyć sprawiedliwość, a on może poczuć to, co ona czuła i w ogóle... No bardzo, BARDZO cheesy :D
Ostatnie minuty filmu może by jakoś trzymały fason, gdyby nie były takim chamskim, łopatologicznym tłumaczeniem krok po kroku tegoż "geniuszu zła" doprowadzonej do ostateczności kobiety.
Niemniej oceniam wysoko przez wzgląd na wszystko inne. No i ta ścieżka dźwiękowa!