Ukochana Jimmyego zostaje uprowadzona przez tajemniczych, białych ludzi dysponujących wojskowym sprzętem. Razem z dwójką swoich przyjaciół rusza z misją ratunkową. Okazuje się, że za porwaniem stoi tajna organizacja paramilitarna wyznająca nacjonalizm, która ma tylko jeden cel - całkowitą eksterminację rasy czarnoskórych. Do tego wykorzystają broń biologiczną, którą uzyskali z długich, bestialskich eksperymentów na uprowadzonych czarnych. Jimmy, Pan i Jaeggers - togheter - dysponując własnym arsenałem, oraz znając sztuki walki ruszają z misją ratowania całej afroamerykańskiej ludności!
Three the hard way to petarda. W przeciwieństwie do innych filmów blaxploitation, to już nie są tylko tropy z których inspirował się Quentin Tarantino. To Tarantino i cholerny Robert Rodrigeuz w jednym, tylko podkręcony do potęgi 10. Jest bardziej przegięty, bardziej widowiskowy niż seria Desperado i Maczeta razem wzięte. Mamy jakieś popieprzone pomysły rodem z Kill Billa, Pulp Fiction i Bękartów Wojny, ale jakimś cudem jeszcze lepiej wykorzystane, jeszcze bardziej absurdalne i stylowe.
Akcja praktycznie non-stop. Drużyna bohaterów przypomina team-up Brucea Lee, Arnolda Schwarzeneggera i Stevena Seagala. Wcale nie przesadzam - Jim Kelly (którego znać możemy z Wejścia Smoka) przelatuje przez zastępy przeciwników niczym tornado kopniaków łamiące wszystkim karki. Jim Brown i Fred Williamson przez pół filmu biegają z karabinami maszynowymi i shotgunami. Ich trzech, wrogów przynajmniej setka. Bohaterowie biegną, skaczą między pędzącymi samochodami, wszystko wysadzają, prują ołowiem nonstop. Żaden pocisk przeciwnika nie trafia w nich, a oni bez mrugnięcia okiem zabijają wszystkich w pół sekundy. Na dodatek mamy ciekawy epizod w postaci trzech seksownych motocyklistek (biała, Azjatka i Afroamerykanka) w stylowych, kolorowych kreacjach które bohaterowie wynajmują do wyciskania informacji z wrogów... nie konwencjonalnymi metodami (wiemy tylko że całkowicie się rozbierają i wykorzystują tajemniczą walizkę, od której nawet najtwardszy nazista płacze jak mała dziewczynka).
Tego słowa nie są w stanie opisać, to po prostu trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć. Czyste szaleństwo, czysta, bezpretensjonalna rozrywka!