Dość moralizatorski, politycznie poprawny film, ale jakie to ma znaczenie, skoro to świetne kino.
Pomysł jest niezwykle prosty: oto dwójka skazańców wykorzystuje wypadek więziennego transportu do ucieczki. Jest tylko mały problem: jeden jest biały, drugi czarny, są pełni uprzedzeń, a na dodatek skuci łańcuchem. Ta swoista odyseja stanie się dla nich okazją do porzucenia uprzedzeń i nietolerancji, wreszcie do przyjaźni, co na początku seansu wydaje się dość nieprawdopodobne. A po drodze spotykają się z przejawami dyskryminacji, podłości, nienawiści, ale i zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Właściwie to oglądało mi się dzieło Kramera, jak western - dobry, psychologiczny western lat 50., który często traktował właśnie o problemach rasowych. Dość westernowa jest faktura, scena linczu i motyw z kobietą i synem, a grupa pościgowa przypomina rewolwerowców.
Na słowa uznania zasługuje duet głównych wykonawców: Tony Curtis i Sidney Poitier. Zwłaszcza ten drugi stworzył tu genialną, wbijającą w fotel, kreację.
Poza tym lubię kino drogi i kino ucieczkowe, i w każdej z tych dwu kategorii "Ucieczka w kajdanach" jest, co by tu mówić, małym majstersztykiem. Niewiele mi trzeba by uznać film za co najmniej bardzo dobry: musi poruszać, trzymać w napięciu, sprawić by widz zżył się z bohaterami, by przejął się ich losem - i dzieło Kramera wszystkie te warunki spełnia.