Kiedyś był taki żart. CIA wydało miliony na wyszkolenie super szpiega. Zrzucili go na Syberii. Wmieszał się społeczność. Siedzi z innymi ruskimi i pije bimber. Nagle jeden Ruski mówi do niego "Wania, ty ubrany jak nasz, gadasz jak nasz, pijesz jak nasz, ale ty jakiś taki nie nasz. A dlaczego? Boś ty czarny".
Hahahahaha ten stary żart pasuje tutaj jak ulał. Tak jak do Grawitacji pasował ten (i nie wiem czy to jest żart) : "NASA wydała 5 milionów dolarów na opracowanie długopisu piszącego w stanie nieważkości... a Rosjanie użyli ołówka" :)
To akurat są brednie. Drobinki ołowiu z ołówka latające w powietrzu aż się proszą o jakąś spektakularną katastrofę.
Czyli "kleks" z atramentu też? ;) Daj spokój, myślę, że przy takiej masie właściwej tych drobinek nie są one w stanie spenetrować osłon od wewnątrz. Na dodatek wartość g wewnątrz stacji / kapsuły jest utrzymywana w bezpiecznych zakresach. W przypadku dużych przeciążeń raczej martwiłbym się o samych astronautów, a nie o drobinki ołowiu z opiłków wkładu ołówka. W dzisiejszych realiach temat i tak nie istnieje, bo wszelkie zapiski / komunikacja odbywa się cyfrowo.
Nie chodzi o żadne penetrowanie. Ołów z ołówków przewodzi prąd. Jakiś kawałek może się dostać do sprzętu i zrobić spięcie. Szansa 1/10000 ale jednak jest i dlatego ołówków tam nie ma.