Ten film ogląda się z zapartym tchem i wciąga jak cholera. Głównie dzięki wartkiej akcji i odtwórcom głównych ról. Rod Steiger zagrał arcy-genialnie, pod każdym względem idealna mimika, gesty, nawet ton głosu, tylko człowiek czeka żeby kamera skupiła się na nim. Sidney Poitier nie gorzej- jedna z jego najlepszych ról. Całość robi bardzo dobre wrażenie- nocne zdjęcia, muzyka, klimat. Wszystko w jak najlepszym porządku. Do czego się więc przyczepię? Nienawidzę w kryminałach pewnego typowego dla nich szczegółu- zanim detektyw dostanie sprawę musi zawsze o nią powalczy, potem jest od niej odsuwany, potem do niej wraca i w tym wypadku tak jest w nieskończoność. Ni cholery nie wiem czemu dajmy na to w takim "Życie za życie" reporterka musi mieć jakieś komplikacje z udzieleniem wywiadu bohaterowi- to tylko niepotrzebna zasada kina sensacyjnego, by przedłużyć film. I tak jest z "In the Heat of the Night"- 1/4 filmu to kłótnie na temat tego czy Virgil Tibbs powinien pomagać policji. Tego typu scen powinno być znacznie mniej i rozumiem że zazwyczaj miały one swój cel, ale były cholernie męczące. Muszę się też przyczepić do rozwiązania zagadki- prowadzi do niej niestety zbieg okoliczności (a tego w kryminałach bardzo nie lubię) i po prostu najważniejsza część układanki sama przychodzi na komisariat. Choć oczywiście przez większość filmu śledztwo jest przeprowadzone w interesujący sposób i pomysły Virgila udowadniają jego zawodowstwo.
Niestety dwa wspomniane przeze mnie mankamenty filmu sprawiły że ocena spada o punkt. Nadal jednak uważam że "In the Heat of the Night" warto zobaczyć. W końcu to bardzo ważny i odważny film.