UWAGA! Na samym początku mogę zdradzić, że w tej recenzji będe odwoływał się tylko do samego filmu. Nie będe brał pod uwagę książki.

,,Więzień Labiryntu: Lek na śmierć" opowiada dalsze losy Thomasa, Teresy, Newta, Minha, Brendy, Jorge'a I innych. Tym razem ( po bardzo długim labiryncie I totalnym pustkowiu) muszą wkroczyć do Ostatniego Miasta I znaleść lek na Pożogę.

Napewno w tym filmie udały się zarówno zdjęcia jak I gra aktorska. Bardzo dobra rola Thomasa Brodie - Sangstera (wcielił się w Newta). Wykreował tą postać nieźle, w zasadzie już od pierwszej części. Dylan O'Brien, Ki Hong Lee, Rosa Salazar też dobrze sobie poradzili. Jednakże, co do Kayi Scodelario w roli Teresy. Uważam, że nie jest to jakaś spektakularna aktorka, ale z tych trzech części najbardziej sobie tutaj poradziła.

Przypomnę jeszcze, że jest to już zakończenie trylogii ,,Więzień Labiryntu", która trwała od września 2014, do przełomu styczeń / luty 2018r. Według, mnie nie jest to zakończenie na skalę światową, ale jest dobrym końcem całej trylogii. Wielkie brawa jeszcze reżyserowi wszystkich części, Wesowi Bellowi, który wytrwał I nie porzucił projektu po pierwszym czy drugim filmie.