(Od razu mówię - nie miałam jeszcze przyjemności z książką).
Kiedy Theresa wjechała na platformie z adnotacją, że jest ostatnia, oczekiwałam rozbudowanego wątku. Tylu mężczyzn w trudnym okresie młodości/dojrzewania, do tego jedyna przedstawicielka płci żeńskiej... Wątek przemocy czy uprzedmiotowienia względem niej wydawał się logiczny. Albo próba narzucenia jej patriarchatu... Ok, jeśli nie przemoc, to chociaż zabieganie o jej względy. No proszę, nie było widoków ani na uwolnienie się, ani na pojawienie kolejnej kobiety w tym rozsadzanym testosteronem świecie. A tu... zupełnie nic się w tym względzie nie wydarzyło...
Naprawdę mam uwierzyć, że chłopcy, którzy przemocą rozwiązywali sprawy między sobą, przestraszyli się jednej dziewczyny bo czymś w nich rzucała?
Jak dla mnie bardzo niewarygodony wątek, zwłaszcza w tak dystopijnym świecie.
(Ok, to literatura dla młodzieży, ale przecież wielu z nich zmierza się z problemami seksizmu czy dręczenia).