PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=763812}
7,4 56 465
ocen
7,4 10 1 56465
7,0 16
ocen krytyków
Wind River. Na przeklętej ziemi
powrót do forum filmu Wind River. Na przeklętej ziemi

Nie Doszli do odwiertów , Mamy surowy klimat aż tu nagle strzelanina rodem z sensacyjniaków z Seagalem , robotnicy i policjanci wymieniają ze sobą 3-4 strzały , wszystkie nie celne nikt nie przeładowywuje broni .

ocenił(a) film na 10
Szymon_102

Jakie 3-4 razy, jak nie przeładoWYWUJO? Lekcje odrabiać do szkoły, a nie filmy oglądać.

sebo8110

Ależ ty jesteś śmieszny normalnie brzuch mnie zaraz rozboli.

użytkownik usunięty
Szymon_102

strzalow bylo duzo i byly chaotyczne

Szymon_102

akurat to byl genialny moment.

"Dlaczego mnie okrażacie"? Super.

ocenił(a) film na 8
Szymon_102

Witam,
Jedno zdanie i można odnieść wrażenie, że kolega oglądał jakiś inny film.

>robotnicy i policjanci

To nie byli robotnicy, ci opuszczali teren odwiertów na czas zimy. To byli ochroniarze z firmy pilnującej terenu w czasie tzw. przerwy zimowej, gdy panujące warunki wymuszały jego czasowe zamknięcie.

>wymieniają ze sobą 3-4 strzały , wszystkie nie celne

Wymienili znacznie więcej. Obie strony prowadziły ogień z Glocków 17 i (lub) Glocków 19 i pojedynczego pistoletu Smith & Wesson (szeryf). Proponuję ustalić pojemność używanych magazynków i powoli, jeśli jest po temu wola, odtworzyć sobie finałową scenę strzelaniny. Zaręczam, że kolega się wówczas przekona, że zaaranżowano całość całkiem nieźle w ilości prowadzonego ognia. Było też mnóstwo celnych strzałów, co widać, jeśli się odstawi zawczasu puszkę z piwem i uważnie ogląda doceniając dobry film. Ostatnia dwójka (leżący funkcjonariusz i stojący, choć ledwo ochroniarz) jest tego dobrym przykładem. Policjant nie leży od tak sobie. Na jasnych spodniach obu nóg widać 5-6 ran wlotowych od pocisków kal. 5,56 mm NATO, którymi położył pokotem trzech ludzi (w tym szeryfa postrzałem w szyję) ochroniarz prowadzący ogień z wnętrza baraku (przyczepy), używający niemieckiego karabinku automatycznego Heckler & Koch HK416. Wiele strzałów jest celnych i to widać, gdy się uważnie ogląda. Tylko wszyscy oni (zarówno policja, jak i ochroniarze) NOSZĄ KAMIZELKI KULOODPORNE. Ich osłony ogniem prowadzonym z Glocka oraz Hecklera, jeśli są dobrej jakości a zakładam, że i jedną i drugą stronę na takie było stać – nie powinno się dać przebić. Nawet efektywne trafienia uzyskane przez strzelca używającego karabinku, które dobrze kamerzysta pokazał, to trafienia w głowę i szyję (szeryf i stojący po jego prawej – zastępca z policji plemiennej). Dlaczego agentka FBI strzela najbliższemu przeciwnikowi najpierw w obie nogi a potem w głowę? Bo nosi kamizelkę. Widać to także na 3-4 innych przykładach eliminujących się efektywnie strzelców, dziwne że tego nie wychwyciłeś. Gdy szef ochrony dobija strzałem odczołgującego się drugiego zastępcę szeryfa to także robi to trafiając w tył głowy.
Jedyną amunicją, która w filmie mogła się przebić przez kamizelki kuloodporne była ta wystrzeliwana ze strzelb gładkolufowych (w filmie Mossberg 590 Mariner, oraz sztucera Marlin 1895SBL. Amunicja z tego ostatniego to ciężkie pociski 45-70 Government o wysokim współczynniku obalania, których dewastacyjny efekt dobrze pokazano w tej scenie, jako że na dystansie do 200-300m powinny penetrować większość używanych kamizelek. I w filmie to pokazano. Także przebicie uzyskane ze strzelby, gdy się odda strzał z najbliższej odległości (trafienie agentki FBI).

>nikt nie przeładowywuje broni .

Wg mnie wszyscy przeładowują i jest to pokazane kilkakrotnie. Broń przeładowuje agentka FBI, gdy sekundę po zakończonej strzelaninie próbuje wznowić ogień po opróżnieniu pierwszego magazynka. Potem, z już załadowanej drugim magazynkiem, strzela do uciekającego przez tylne okno z baraku, ostatniego z żyjących ochroniarzy trafiając go m.in. nieefektywnie w plecy chronione kamizelką (trafiony wykonuje świetnie wyreżyserowany ruch macając się odruchowo za plecami w to miejsce – widać, że nad aranżacją sceny strzelaniny czuwał fachowiec) oraz w okolicę prawego uda przy pośladku.
Broń przeładowują dwaj ostatni strzelcy, którzy się jednocześnie wyzywają (policjant z policji stanowej i ochroniarz). Także przeładowanie broni po opróżnionych magazynkach to pierwsza czynność, którą wykonuje dwóch z trzech (jak można było tego nie wychwycić?) wciąż żywych po pozornie zakończonej wymianie ognia ochroniarzy.
Strzelanina kończy się też, gdy agentka FBI opróżnia drugi magazynek i dalej już nic nie robi, gdyż nie ma już amunicji - regulaminowo każdy z nich miał ze sobą dwa magazynki (jeden w załadowanej broni, plus drugi zapasowy, trzymany przy pasie, na lewym biodrze). Podejrzewam, że więcej magazynków przezornie zabrali ze sobą ochroniarze, gdyż dopuszczali, ze zrozumiałych względów, możliwość strzelaniny i przewidująco schowali ich sobie więcej.

Wg mojej oceny finałową scenę strzelaniny dopracowano dobrze. Widzi się, że czuwał nad tym fachowiec obeznany z bronią i znający reakcje spowodowane jej użyciem. Można to wywnioskować obserwując sposób padania po postrzale, różny przy różnych typach pocisków trafiających strzelca. Wszyscy trafieni nieefektywnie dzięki noszonym kamizelkom, łapią też ciężko powietrze (dobrze to widać, przy ostatniej wymianie ognia między leżącym i stojącym), bo efekt trafienia pocisku poprzez noszoną kamizelkę przypomina trochę mocne uderzenie młotkiem, po którym człowiek z trudem przez pewien czas oddycha.

Ta scena została oceniona na obu poniższych forach strzeleckich

http://forums.gunboards.com/faq.php?
http://www.imfdb.org/wiki/Category:Gun

jako jedna z najlepiej wyreżyserowanych w kinie w roku 2016, kiedy to trwały zdjęcia do filmu.

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 7
jabu

Wszystko fajnie wyjaśniłeś ale mi co innego przeszkadza właśnie do momentu tej strzelaniny było ok ale poźniej co to miało znaczyć?Ale zacznijmy od początku kolesie chcą sobie poużywać bo są wyposzczeni tak więc biją kolegę i go neutralizują ok ale po co od razu go zabijać(to już morderstwo,niepotrzebne komplikacje) a przeciez chcieli tylko się zabawić(małe konsekwencje za ten czyn)jedziemy dalej ona ucieka,oni jej nie gonią,może była szybka a oni leniwi(zbyt pijani?)no i przechodzimy do najważniejszej sceny,kolesie poczuli zagrożenie i nie wytrzymali i co postanowili odstrzelić agentkę FBI a do tego jeszcze kilku policjantów i co jak to chcieli zatuszować? :D

ocenił(a) film na 8
aronn

Witam,

Nie ma filmów doskonałych, ale akurat rzeczy bardziej zastanawiających nie wychwyciłeś wskazując natomiast takie, które (wg mnie) da się wytłumaczyć.


>Ale zacznijmy od początku kolesie chcą sobie poużywać bo są wyposzczeni tak >więc biją kolegę i go neutralizują

Jesteś pewny, że było dokładnie tak, jak piszesz? Bo ja widziałem co innego. To ON zaatakował (na poważnie) ich. Dokładnie jednego konkretnego po tym, jak przekroczył granicę a zalani koledzy nie zareagowali na prośby zabrania go („Curtis zabierz go!") ograniczając się do kiwania nań głową i ręką oraz postękiwania („Pete, chodź tu”.) .


>ok ale po co od razu go zabijać(to już morderstwo,niepotrzebne komplikacje) >a przeciez chcieli tylko się zabawić(małe konsekwencje za ten czyn)

Przecież tam wszystko się potoczyło w kilka sekund wymykając spod kontroli. Myślisz, że którykolwiek z tych zalanych facetów chciał kogokolwiek zabić? Serio? Ale nagle wyszło, że „zwykłe” popychanie przeradza się w bójkę na serio. I to w bójkę, w której jeden (wkurzony, trzeźwy i z odpowiednią „muskulaturą” oraz, co chyba we wszystkim najważniejsze – zdeterminowany bronić swojej kobiety) - facet leje przez chwilę bodajże pięciu innych. I to leje potężnie, nie na żarty. Jego dziewczyna przytrzymywana przez szefa grupy ochroniarzy uwalnia się gryząc go i rzuca się między walczących. A szef (wciąż przypominam, że także zalany) widząc, że sytuacja wymyka się spod kontroli sięga po czekan (lub coś pochodnego, pewnie do kruszenia lodu) i wali nim najpierw dziewczynę a potem „trzeźwego” kolegę. Jeden ruch jednego człowieka wykonany pod wpływem alkoholu, nerwów, adrenaliny, czy erupcji emocji – nazwijmy to, jak chcesz.
Kiedyś widziałem niemal identyczną scenę u kolegi na wyciągnięcie ręki. Zalany ojciec po powrocie z libacji zaczął lać żonę. Nastoletni syn go odepchnął. Zalany ojciec kalkulując, że łapkami nie da rady wycofał się do kuchni i po 2 sekundach ruszył na syna z tasakiem do rozdrabniania mięsa. I wierz mi na słowo, nie miał zamiaru wyłącznie postraszyć. Dodam, że historia nie skończyła się tragicznie, ale nie była to zasługa tego z tasakiem, bo go w okamgnieniu obezwładniono. W scenie pokazanej w filmie faceta z czekanem nie miał kto obezwładnić.

>a przeciez chcieli tylko się zabawić(małe konsekwencje za ten czyn)

Jak można tak napisać… ale to już Twój punkt widzenia. Ok. Tyle, że to, co piszesz powyżej to przecież nieprawda. Są stany w których za gwałt ze szczególnym okrucieństwem (przypomnę, że tłuką ją, ogłuszają czekanem, to samo robią z broniącym jej chłopakiem. Potem zaczynają gwałcić) grozi podobna kara, co za morderstwo. Możemy o tym pogadać jeśli chcesz.
Natomiast wydaje się, że w specyficznych okolicznościach, ale takie w sumie zaistniały w filmie i pokazano je aż do głębi obrazowo (obraz nie przypadkiem otrzymał kategorię R) kary za gwałt, ale i za morderstwo również, nie są już tak nieuchronne.
Ciekawe są dane za 2011r w odniesieniu do statystyk względem najcięższych przestępstw na rdzennych Amerykanach (wchodzą w nie m.in. morderstwo i gwałt), wg których prokuratorzy federalni odmówili wniesienia oskarżenia przeciw nie Indianom w 52% spraw tego typu a w odniesieniu do zgłoszonych gwałtów na kobietach pochodzących z rezerwatu – w 65% - a na gwałtach nieletnich z rezerwatu – w 61%.
Tu to kolega znajdzie, oraz inne ponure pokrewne statystki:
http://trac.syr.edu/

Gwałt na Indiance przez nie Indianina, jeśli ten miał miejsce poza rezerwatem, będzie ścigany, ale pod warunkiem zaistnienia specyficznych okoliczności.

Odsyłam m.in. do „Newsweeka” z 4 listopada, akurat łatwego do odkopania, bo dopiero co czytanego:

"Sexual assault of a Native woman by a non-Native couldn’t be prosecuted because it was a state crime on federal land. At the same time, if you were a Native accused of assaulting a non-Native, you could be prosecuted twice, once by the federal government and once by the tribal police. It was a double standard of medieval proportions.”

w którym jest zasygnalizowanych kilka innych niuansów oraz ponurych ciekawostek z nimi związanych:

http://www.newsweek.com/2017/08/11/movie-wind-river-taylor-sheridan-pine-ridge-r eservation-642992.html

A jak kolega nie specjalnie wierzy dziennikarzom z „Newsweeka” (bo fakt, nie zawsze są obiektywni a w Stanach toczy się swoista, dość podobna wojna na polu dziennikarskim, co i u nas) to, jeśli jest wola i czas, odsyłam do ciekawej lektury pod poniższym linkiem, przybliżającej złożoność przestępstw na rdzennych Amerykanach, lub między nimi:
https://www.justice.gov/tribal/tribal-law-and-order-act

Przypomnę też, że na tym obszarze (rezerwat Arapaho w Wind River w Wyoming) statystki pokazują 5 i 7 razy wyższą przestępczość (odpowiednio w odniesieniu do napadów z użyciem broni palnej, oraz do napadów na tle seksualnym) względem średniej krajowej. Średnia życia wśród kobiet to… 49 lat a nastolatki z rezerwatu się zabijają 2 razy częściej niż względem średniej krajowej. A statystyk dla płci żeńskiej która znika z rezerwatu (ucieczki małoletnich, ucieczki żon od mężów, zniknięcia itd.) nie prowadzi się. Dla tego rejonu brak takowych w Department of Justice, CDC, ani nie słyszałem, aby zajmowała się problemem jakaś inna organizacja (co, tak na marginesie wystawia smutne świadectwo również samym Indianom, czy rdzennym Amerykanom, jeśli ktoś się zamierza czepiać o poprawność).
Pamiętam, że w którymś z numerów New York Times z początku 2011, czy 2011r (do odkopania w sieci) dwóch autorów artykułu, zapewne zainspirowanych premiera filmu, podawało, że wg ogólnokrajowych statystyk w odniesieniu do kobiet ze społeczności indiańskiej – są gwałcone 4 razy częściej względem średniej krajowej (gwałty zgłoszone) a mordowane 10 razy częściej niż inne Amerykanki. Zaznaczam jednak, iż nie wiem czy to dane oparte na prawdziwych statystykach, czy może przejaw nadgorliwości w poprawności politycznej, co dziennikarze oraz ich szefowie z New York Times czasami prezentują (mój kolega piszący m.in. także dla nich, omal nie wyleciał latem z roboty na skutek, jak domniemywa, donosu ze strony Radka Sikorskiego, lub osób z nim związanych. W rozmowie po incydencie – żartował, że uratował go fakt, iż jest czarny. Białego by wywalili.)
Dodatkowo przy ponad 80% bezrobociu część kobiet i dziewcząt z rezerwatu się prostytuuje (aby zdobyć na utrzymanie, alkohol, narkotyki) na drogach, po knajpach, w motelach, czy ogólnie w okolicznych miejscowościach.
Czy świadomość tego wszystkiego mieli zalani ochroniarze? Pewnie nie, lub nie całkiem, ale klimat z tym związany zapewne czuli i im się gdzieś tam udzielał.
Myślę zresztą, że te statystki, lub ich brak (co też daje do myślenia) i związane z nimi tragedie stanowiły inspirację dla Taylora Sheridana (odsyłam do wywiadu z Nim z 5 sierpnia 2017r dla Scotta Simona), który tak się zaangażował, że nie tylko wyreżyserował, ale i przygotował scenariusz. Pamiętam wywiad z Elizabeth Olsen, która była zaszokowana (lub dobrze to markowała) przytoczonymi statystykami nie mogąc ich zaakceptować (w nie uwierzyć?). Podobno to przeważyło, iż po przeczytaniu scenariusza i długich rozmowach przez telefon ze wskazanymi osobami (także z policji stanowej i z rezerwatu, które problem potwierdziły) zdecydowała się przystąpić do projektu, ale ponownie zastrzegę iż, nie wiem ile w tym szczerości a ile public relations.
.

>jedziemy dalej ona ucieka,oni jej nie gonią,może była szybka a oni leniwi(zbyt pijani?)

Mnie się wydaje, że tu nie ma słabych stron:
są zalani, poturbowani (część z nich), mają zmasakrowanego trupa na podłodze. Nie planowali tego. Wszystko się potoczyło „samo”. Widzą buty dziewczyny a więc wybiegła boso. Wiedzą, że jest ranna (czekan). Dziewczyna najprawdopodobniej uciekła do odległego o te 200-300 metrów lasu (ja bym tak zrobił, pod warunkiem, że w afekcie działał bym racjonalnie, o co trudno, bo w podobnych sytuacjach robi się rzeczy niewytłumaczalne. Przynajmniej dla „stojącego z boku”, który po zdarzeniu o tym czyta w cieplarnianych warunkach). Ścigaj ją pieszo, czy na skuterze między drzewami w nocy, gdy jesteś poobijany, pijany i oszołomiony całą sytuacją. I – zdaje się, rzecz najważniejsza: myślę, że ci (mniej pijani), szybko skalkulowali, iż Jej szanse w tych warunkach, bez butów, przy mroźnym powietrzu oraz odniesionej ranie i na bezludziu – są żadne, lub bliskie zera.
Przypomnę Ci, że nawet taki nowicjusz (w danym środowisku, o danej porze roku) jak agentka FBI (Elizabeth Olsen) zadaje do Lamberta jako jedno z pierwszych pytań:
- Jak myślisz, jak daleko można się tu dostać boso?
A ochroniarze „tkwiący” w tym surowym interiorze od kilku miesięcy posiadali – co można chyba założyć – rozleglejszą wiedzę (nawet mimo alkoholowego zamroczenia), czym niemal w 100% grozi latanie na boso w mrozie na bezludziu.
Od siebie dodatkowo przypomnę, ze w tym rejonie jest relatywnie ciepło przez ok. 2 miesiące w roku.
Skąd też ta kalkulacja, że jej nie gonili? Bo w filmie tego nie pokazano? W tym filmie pokazuje się oszczędnie i z niedomówieniem wiele rzeczy. A szeregu innych się wcale się nie pokazuje, tylko o nich napomyka, lub je sugeruje. I tak sobie myślę, że to jest jeden z jego atutów, bo po seansie widz wiele z tego tytułu rozmyśla, domniemywa, snuje refleksje i się zastanawia.
Możliwie, że nie gonili w kierunku lasu (z powodów, które wyżej zasygnalizowałem), ale równie dobrze można założyć, że ze dwóch bardziej „w stanie” wskoczyło zaraz na skutery i pognało w kierunku zostawionych śladów oświetlając drogę włączonymi światłami pojazdów. Po czym… zatrzymali się po niemal wjechaniu na pierwsze drzewo, lub wpadnięciu w pierwszy dół, czy korzeń ukryty pod zaspą, który ich zastopował. Zresztą w samym filmie jest tekst o jeździe skuterem pośród zasp i drzew prowadzony przez Lamberta z agentką FBI. Już sama jego treść powinna dać do myślenia, co do prowadzenia skutera w takich warunkach: jedziesz wolno – grzęźniesz zaraz w zaspie. Jedziesz szybko – wpadniesz na drzewo a w najlepszym wypadku grzmotniesz o gałąź. A wszystko to w biały dzień a nie pośród ciemności nocy. – przypomnę na co się powołują ochroniarze tłumacząc skaleczenia i zadrapania w rozmowie z agentką FBI na chwilę przed finałową strzelaniną) .


>no i przechodzimy do najważniejszej sceny,kolesie poczuli zagrożenie i nie wytrzymali i co postanowili odstrzelić agentkę FBI a do tego jeszcze kilku policjantów i co jak to chcieli zatuszować? :D

Twórcy filmu na samym jego początku informują nas, że obraz oparto na prawdziwych wydarzeniach. To trochę taki wybieg a z pewnością lekkie nadużycie. Co do całości problemu, czy raczej problemów zasygnalizowanych w obrazie – to zgoda na taką definicję podpierającą się faktami (odsyłam do statystyk i liczb przytoczonych przeze mnie powyżej), ale względem strzelaniny z ochroną rafinerii – to już raczej nie.

Myślę, że nie chcieli już TEGO zatuszować. Zatuszować to chcieli gwałt na Indiance i zatłuczenie na śmierć broniącego jej kolegi. Mogli zapewne, albo zwiać gromadnie każdy w swoją stronę przyznając się tym samym niejako do winy, albo czekać licząc na szczęśliwy dla nich rozwój wydarzeń. Ślady prowadzące do nich bezpośrednio ściągnęły im na kark policję po 3 dniach. A zapytam Cię, czy identycznie by było, gdyby nie arcyważna pomoc udzielona ze strony strażnika z FWS (Jeremy Renner)? To on wykonał kluczową pracę. Wypatrzył ślady skutera (w sumie dwukrotnie). Doprowadził do znalezienia obu ciał (pierwszego przypadkowo, ale niemal natychmiast po tragedii, co stanowiło wyjątkowy fuks, drugiego - już skutkiem fachowego tropienia, będącego jednak konsekwencją pierwszego). Nad interior nadchodził cykl śnieżnych burz. Można było zakładać, że w kilka dni zasypią wszystko? Wg mnie – tak. Bez tropienia strażnika z FWS grupa funkcjonariuszy zapewne też by do nich dotarła, ale raz, że później (a czas ze względu na aurę był tu kluczowy) a dwa, że prawdopodobnie po pierwszej wizycie odeszli by z kwitkiem. Przypomnę, że strzał zza drzwi padł w reakcji na ostrzeżenie rzucone na głos przez szeryfa, który dostał od kogoś na tyle elektryzującą i nagłą wiadomość, iż podniósł głos sięgając po broń. Gdyby nie ten telefon, jak potoczyły by się wypadki? Zarówno policjanci stanowi, jak i plemienni nie mieli prawa wtargnąć i przeszukać baraku (odsyłam do rozmowy miedzy nimi a agentką FBI bezpośrednio przed akcją, która jest w tej materii wręcz symboliczna:
- Przeszukamy także przyczepę (…).
- Macie nakaz?
- Ładnie ich o to poproszę.
Sama agentka bez nakazu także nie mogła wyważyć drzwi i wtargnąć do środka. Odmowa ze strony ochrony „podania klucza” na bank wzbudziłaby dodatkowe podejrzenia przechodzące w pewność, ale funkcjonariusz odeszliby na tę chwilę z kwitkiem. Gdyby nie ostrzeżenie przesłane szeryfowi przez Lamberta i gwałtowna reakcja na jego treść ze strony szeryfa, można domniemywać, że obie strony by się wówczas „rozeszły”. Jasne, że nie na długo. Nawet w czasie krótkiej drogi do baraku szef ochrony zdradził się w rozmowie z niepokojących faktów a wygląd jego oraz kolegów wzbudził jednak podejrzenia. Więc za dzień-dwa by wrócili. Ale po pierwszej wizycie grupa ochroniarzy miała by się szansę naradzić i zapewne szybko dotarło by już do nich, że mistyfikacja nie przeszła a sprawy nie da się zatuszować. Gliniarze dotarli do nich szybciej niż sprawcy kalkulowali. Dziewczynę znaleziono nazajutrz. Ciało jej chłopaka dzień potem. Aura oraz przede wszystkim zwierzęta, nie zdołały zatrzeć śladów (przypomnę tekst który wypowiada Lambert o swojej znalezionej córce:
„Jeden facet wyprowadzał owce przez Wind River. On ją znalazł. Ponad 30 km od naszego domu. Autopsja niewiele pomogła bo kojoty się za nią zabrały.”.
A gdyby lew górski z dwójką małych zamiast pożreć krowę Indianina, trafił jeszcze w nocy na ciało dziewczyny, to co by z niej zostało? I można zakładać, że szczątki nie rzucały by się tak jednoznacznie w oczy z przyczyną zgonu zidentyfikowaną jako morderstwo (ranę od czekana na głowie zauważono od razu). Gdyby z ciała została 1/3 też by im to weszło w oczy?
Myślę, że szanse na zatuszowanie tego, w rozumieniu sprawców – incydentu były spore, tylko zabrakło im jeszcze w tym wszystkim szczęścia. Nie mieli szklanej kuli, która by im pokazała, że jakiś tropiciel znalazł i zinterpretował w dzień-dwa to, co kalkulowali, iż zostanie odkryte po tygodniu-dwóch, w innym stanie. Gdyby kulę mieli, pewnie by się w kwadrans zwinęli wiejąc w stronę kanadyjskiej granic z przeświadczeniem, że tym razem szczęście dopisze i się uda. Ostrzeżenie rzucone głośno przez szeryfa sprowokowało ochroniarza ze strzelbą za drzwiami sprowokowało do oddania strzału (a wiemy, że zrównoważony i o dobrej samokontroli to on nie był – przypomnę jego zachowanie względem dziewczyny oraz Jej chłopaka, bądź co bądź jego kolegi). A strzał ten zainicjował całą resztę. Do tego równie dobrze mogło w ogóle nie dojść. Obie strony by się czasowo rozeszły. Funkcjonariusze, przynajmniej przestrzegający prawa, nie mogli wtargnąć do baraku. Ochroniarze byli tego przepisu doskonale świadomi (a w baraku ukryło się dwóch najbardziej poturbowanych gości, których wyglądu nie dało by się już tak wytłumaczyć), ale skąd mogli przewidzieć, że ktoś nagle w toku całej akcji coś znajdzie i prześle przez telefon na tyle alarmujące ostrzeżenie, że szeryf sam krzyknie i sięgnie po broń? To się wymknęło spod kontroli a jak tuzin facetów otoczonych oparami adrenaliny ma ze sobą broń, umie jej używać (lub im się tak wydaje) i jest zdeterminowanych w jej użyciu oraz w niedopuszczeniu do odebrania sobie wolności, to wydarzenia mogą przybrać nieprzewidywalny przebieg.

W głowie zapadła mi uwaga rzucona przez jakiegoś mundurowego funkcjonariusza (nie pomnę jakiej służby, tyle, że nie Indianina), który po zakończonym seansie, wychodząc z kina, powiedział coś w stylu:
- Sheridan testuje na ile czasy Dzikiego Zachodu odeszły w naszym kraju w przeszłość. Przynajmniej w niektórych jego rejonach.
Przytaczam wypowiedź, bo wydaje mi się, że klimatycznie współgra z tematem naszej rozmowy.

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 7
jabu

Witam a wiec tak,morderstwo na koledze dobrze wytłumaczyłeś,rzeczywiście nieraz nawet nie ma się zamiaru kogos zabić a wystarczy zbieg pewnych okoliczności,tym bardziej że bardzo trudno było zneutralizować jurnego,trzeźwego kolegę,który przecież bronił swojej wybranki i tu mnie przekonałeś ale głównie czepiam się tej sceny gdy ich odwiedza agentka FBI wraz z policjantami jeszcze wtedy gdy nie doszło do jej postrzału,który zainicjował dalszą obopulna strzelanke do siebie.Już jak są na miejscu oni wręcz ich otaczają i chcą się bawić w pluton egzekucyjny i tylko na chwilę studzi ich agentka.
Do tej chwili grozi im wyrok za gwałt i to tylko jeden gwałcił i obrona przed agresywnym kolegą(można pod to podciągnąć)czyli nie wyrachowane morderstwo i na pewno nie jest to powód by iść dalej czyli wyrachowane zamierzone morderstwo tym razem na funkcjonariuszach i agentce FBI.

ocenił(a) film na 7
aronn

A to juz gruba i poważna sprawa mimo,że chcieli zatuszować co jak wiemy wszystko by wskazywało na nich,po prostu ta scena była zrobiona po to by pokazać w akcji naszego myśliwego :)

ocenił(a) film na 8
aronn

Witam,

>ale głównie czepiam się tej sceny gdy ich odwiedza agentka FBI wraz z policjantami jeszcze wtedy gdy nie doszło do jej postrzału,który zainicjował dalszą obopulna strzelanke do siebie.Już jak są na miejscu oni wręcz ich otaczają i chcą się bawić w pluton egzekucyjny i tylko na chwilę studzi ich agentka.

Aronn, ja Ci to chyba muszę wyłożyć jak rabin Tewjemu, bo inaczej się chyba nie da. Tyle, że Tewje gadał głównie z Bogiem, ale gdzie mi do tego ostatniego. Zostańmy przy rabinie.

Weź ty zamknij oczy i wyobraź sobie, że nie jesteś u siebie w bloku (czy gdzie tam mieszkasz) z widokiem na ulicę, tramwaje i szur sunących przechodniów. Jesteś na zadupiu zapomnianym przez Boga, zasypanym przez śnieg, odciętym od 90% rzeczy które normalnie masz jako mieszczuch, czy nawet farmer – pod ręką. Mamy tu trochę syndrom zapodany m.in. we „Władcy much”. Grupa idąca za 1-2 prowodyrami. W filmie byli nimi na pewno Pete (inicjator gwałtu, grany przez Jamesa Jordana) i szef zespołu ochroniarzy – Curtis (niby mała a wyrazista rola Hugha Dillonona). To on sięgnął po czekan, on i Pete ubliżał Indiance, on prawdopodobnie „trzymał” potem grupę w garści, aby działała razem, na co wskazywała by choćby inicjatywa we wzięciu na siebie rozmowy z agentką (którą na marginesie szybko „spalił”). On też wydaje okrzykiem pierwsze komendy po pozornie zakończonej strzelaninie. Jego też autorstwa jest, oddający wg mnie charakter tego człowieka, tekst rzucony o kobietach pod adresem leżącej agentki, której odbiera broń.
Jako szef grupy oraz gość który zaatakował czekanem, miał najwięcej wraz z tym drugim do stracenia. Tyle, że on tu rządzi.
Reszta robi to, co przewodnik stada. Trochę z przyzwyczajenia, trochę ze strachu, trochę dlatego, że słabi ludzie wtopieni w grupę już tak mają.
Ten film jest o gwałcie, przemocy, straconych marzeniach, zagubieniu nastolatków, utraconej tożsamości, cierpieniu po stracie bliskich i zmaganiach w tym wszystkim ze światem.
Patrz - młodociany brat zgwałconej, ćpający, na rozdrożu, bez perspektyw i zainteresowania rodziny. Patrz – jego ojciec, który po stracie córki rozpacza w całkowitym osamotnieniu (podobnie jak i żona) żaląc się strażnikowi, że wie iż należy pomalować twarz, ale w jaki konkretny sposób – tu już nie ma Mu kto przekazać.
Jest też o uprzedzeniach i podziałach między rasowych.
Patrz: pogardliwy stosunek do dziewczyny – Indianki i wulgarne słownictwo kierowane do Niej, zaznaczające jej pochodzenie. W Stanach to wciąż kipi i winne są często wszystkie ze stron. Zobacz – wydarzenia sprzed bez mała paru tygodni: rozwalenie i profanacja pomnika gen. Lee. A przecież On wyzwolił wszystkich swoich niewolników, powszechnie znana była Jego niechęć do instytucji niewolnictwa i przy każdej okazji je krytykował. To już bardziej zasadne było by niszczenie pomnika Washingtona, bo ten nie tylko wzmocnił instytucję niewolnictwa, główne zyski czerpał w oparciu o nią i inicjował dodatkowe aspekty jego zaostrzenia bo Mu niewolnicy nie chcieli dlań pracować w każda sobotę (tak, tak wówczas spora część niewolników miała gwarantowaną prawnie niedzielę i część sobót, jako dni wolne od pracy dla swego pana. „Korzenie” to nie do końca pełne oblicze niewolnictwa czarnych w Ameryce).
Sorki za tą dygresję, ale myślę że w Stanach podskórnie mocno kipi a tradycyjne przywiązanie do prawa posiadania broni, jej upowszechnienie i (po trochu) duże przestrzenie przy relatywnie słabym zaludnieniu wywołują wśród ludzi określone stany i nawyki.
I w to wszystko wchodzi jeszcze specyficzne oddziaływanie otoczenia, w którym rozgrywa się akcja opowiadanej historii.
Tego jest w tym filmie wielki ładunek.
Pamiętasz jak się tłumaczy główny czarny charakter w przedostatniej scenie filmu, dlaczego zrobił to, co zrobił?
- Wiesz jak to jest w tym lodowym piekle? Nie ma tu nic do roboty! Nie ma kobiet, nie ma jak się zabawić! Tylko jeb..ny śnieg i ta, ku..wa, cisza!

Jakby to miejsce miało swoją niedobrą aurę, choć chcąc ją przybliżyć w takich szaroczarnych barwach niewykluczone jest, że Taylor Sheridan nieco przestrzelił.
W życiu już tak jest, że można coś zrobić łagodnie, albo po irlandzku. Sheridan wybrał to drugie (stąd wg mnie też ta strzelanina tuzina osób!), bo prawdopodobnie stwierdził, że wraz z całą masą innych, bardziej stonowanych i zawoalowanych scen, taką finałową masakrą wbije widza mocniej w fotel uświadamiając mu skalę patologii.
Ty wiesz, że ja sam, siedzący nieźle w klimatach rdzennych Amerykanów i utrzymujący z kilkoma kontakt, sprawdzałem (wiedząc, że to przecież nie prawda, bo uważam, że jestem na bieżąco), czy aby jednak w tym, znanym mi przecież rezerwacie, nie doszło mimo wszystko do takiej strzelaniny. A to znaczy, że zamysł reżysera działa o którym domniemywamy - działa.

„Wind River’ opowiada też o odporności, czy raczej jej braku u człowieka wystawionego na funkcjonowanie pośród pustkowia, w interiorze, gdzie nie masz na wyciągnięcie instytucji nadzorujących porządek publiczny, moralnych autorytetów, religijnych czy laickich, infrastruktury (i specjalistów) łagodzących zmagania ze stresem. Można by wymieniać…
Nikogo wkoło mnie, kto by mnie powstrzymał. Wszystko mi wolno.
To jeszcze wciąż trochę taki Dziki Zachód i ja ten film odebrałem trochę jako testowanie na ile czasy i atmosfera z nim związana wszędzie już odeszła do przeszłości a na ile się ciągle gdzieniegdzie tli (lub ma wręcz nie najgorzej) w nielicznych, specyficznych miejscach.
Myślę, że część ludzi, z dala od cywilizacji i wszystkiego, co ona ze sobą niesie, zaczyna czuć się mniej, lub bardziej bezkarna. Działająca jakby wszystko im było wolno. A mówimy o pół tuzinie uzbrojonych facetów umiejących tej broni używać. Pewnie w większości byłych gliniarzy, czy żołnierzy jednostek specjalnych, bo takich najchętniej się zatrudnia w agencjach tego typu, chroniących tak ważne obiekty jak odwierty w niepewnym pod względem bezpieczeństwa terenie (rezerwat Indian). Tacy "twardzi faceci" mieli się dać zaaresztować dziewczęciu z FBI o wyglądzie cheerleaderki? Czy brudnym Indiańcom, których ktoś poubierał w mundury i dał spluwy wraz z odznakami? Wykluczone.
Wczuj się w to miejsce, w jego klimat i w charakter tych ludzi.

Dodatkowo już w czasie wstępnej rozmowy szef ich grupy wypucował się podczas rozmowy z agentką w temacie „zaginionej” dziewczyny. Zarówno jemu, jak i reszcie zaczęło świtać, że sprawy przybierają zły obrót. Że już tylko podczas tej wstępnej gatki mądry funkcjonariusz coś wychwyci i nabierze podejrzeń (i tak się stało). I wszystko zaczęło się samo wymykać spod kontroli.
Scena z okrążaniem. Jeszcze przed właściwą wymianą ognia. To zaczęło się rozkręcać odruchowo.
Zwróć uwagę na jedno. Gdy policjant stanowy krzyczy: Dlaczego nas okrążacie?
Szef ochroniarzy skupiony na rozmowie z agentką odkręca głowę i też jest zaskoczony. Tam było pół tuzina facetów z ciśnieniem rozpieranym adrenaliną, wiedzących co mają na sumieniu i trzymających broń w pogotowiu…
Mających do stracenia pracę, wolność, dotychczasowy styl życia.
A może się jednak uda?
Podkreślam jeszcze raz – to wszystko poszło już później samo wymykając się spod kontroli. Jak wiele nagrań mamy, w których widzimy bezmyślne sięganie po broń.? Całe mnóstwo. Po alkoholu. Po narkotykach. Ale też na trzeźwo, gdy w chwili uniesienia, lub zagrożenia (prawdziwego, lub urojonego) sięgasz do kabury. Niedawno widziałem nagranie jak jeden czarny raper ze spluwą, wielki jak myśl bolszewicka, wygramolił się z wozu naprzeciw tuzina mierzących doń policjantów. Nie reagował na ich wielokrotne okrzyki ostrzegawcze, wymyślał im ile wlazło a potem, czując się coraz pewniej, jak ześwirowany, sam do nich otworzył ogień. Co ciekawe, po przeprowadzonej sekcji zwłok nie wykryto ani prochów, ani alkoholu. Może nawet nie był świrem. Coś go pchnęło i pierwszy nacisnął spust.
Wg mnie w tej całej jatce oraz krótko przed, puściły zwyczajnie nerwy.
Gdy wrzeszczą na siebie przed właściwą strzelaniną to funkcjonariusz policji stanowej pierwszy szarpie za broń. Ochroniarz najpierw krzyczy, aby ją zostawił a dopiero po sekundzie, gdy policjant mierzy mu z broni w głowę, sam wyciąga swoją. A za nim robi to na zasadzie domina reszta. To poszło samoistnie. To także podniosło napięcie i przygotowało grunt przed rzeźnią, która wybuchła minutę później.
Jak myślisz… Co sobie dumał przez resztę drogi do przyczepy ten wysoki brunet ochroniarz (Matthew Del Negro?) którego jako pierwszego wziął na muszkę policjant stanowy, gdy grupy zaczęły na siebie wrzeszczeć?
- Narwaniec, nawet niesprowokowany zacznie do mnie za chwilę grzać. Lepiej abym ja był pierwszy.
Na bank tak właśnie było.
No i dalej to już poszło, bo wszyscy mieli już nerwy jak naderwane postronki.

>A to juz gruba i poważna sprawa mimo,że chcieli zatuszować co jak wiemy wszystko by wskazywało na nich,po prostu ta scena była zrobiona po to by pokazać w akcji naszego myśliwego :)

Kino rządzi się swoimi prawami. Może przy filmie z mniejszym wagomiarem emocjonalnym wrzucenie takiej sceny byłoby podyktowane intencjami, które proponujesz. Ale w tym przypadku mogło chodzić o co innego.
Wiemy, że Taylor Sheridan zaangażował się w projekt bardzo emocjonalnie. Napisał scenariusz, wyreżyserował. Wcześniej rozsyłał aktorom upatrzonym sobie do pozyskania, skoroszyty ze statystykami i raportami obrazującymi patologie występujące w rezerwatach rdzennych Amerykanów. Takie materiały, mające ich zachęcić do uczestnictwa w projekcie otrzymali m.in. Elizabeth Olsen, czy Jeremy Renner.
Na długo przed rozpoczęciem zdjęć opłacił ponoć ludzi, którzy przez 3 miesiące krążyli po instytucjach rządowych, archiwach i bibliotekach federalnych, aby zobrazować i zdefiniować tematykę będącą tłem do filmu. Myślę , że Sheridan na serio uznał, iż ma poprzez ten film trafić z dobitnym, mocnym przekazem do widza nieświadomego, że coś takiego kwitnie mu pod nosem (rezerwat w którym rozgrywa się akcja filmu jest odległy o ok. 50 mil w linii prostej od Jackson Hole w hrabstwie Teton, jednym z najbogatszych hrabstw w kraju).
I potrzebował dobitnego akcentu. Dlatego wg mnie kończy (prawie) opowiadaną historię strzelaniną o dużej skali. Ten film opowiada także o poczuciu bezkarności ze strony niektórych grup. Ponoć skala przestępstw na tamtym obszarze względem indiańskich kobiet eskaluje od ok. 15 lat. Jeśli dobrze pamiętam czytałem szerzej o tym w wywiadzie Simona w NPR:
http://www.npr.org/sections/movie-interviews/

A jak chcesz pokazać skalę bezkarności w patologii o której do widza krzyczysz z ekranu, to co będzie mocniejszego niż bezkarne wystrzelanie grupy umundurowanych funkcjonariuszy z odznakami, reprezentujących aż trzy różne formacje porządkowe przeznaczone do ochrony bezpieczeństwa ludzi?
Jakby chodziło wyłącznie o demonstrowanie możliwości superstrażnika z FWS to by rolę Rennera rozbudowano o parę innych efektownych scen, eksponujących jego umiejętności. Możliwości były. Odludzie w dziczy zasypanej śniegiem. Drapieżniki, naćpani Indianie, mnóstwo ludzi z bronią. Tymczasem jego tam się pokazuje oszczędnie. Raz wali do kojota. Raz macha łopatą powalając wystraszonego małolata. Więcej się bujamy z jego milczeniem, smutkiem i maską cierpienia pozornie pogodzonego ze stratą człowieka.
Gdyby to był film akcji to strażnika FWS przedstawiono by na całej długości inaczej.
Wg mnie Taylor Sheridan nie po to utkał tak złożoną historię, aby na koniec zepsuć całość poprzez aranżowanie jednej sceny do kreowania superbohatera.

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 7
jabu

Dobre argumenty,dzieki za odpowiedz...

ocenił(a) film na 8
aronn

Witam,

Cieszę się, że pomogłem.

Od siebie dodam, tytułem smutnej ciekawostki, że dystrybucji „Wind River” towarzyszył ponury żart losu. Prawa do rozpowszechniania nabyła wiosną, podczas – zdaje się, Festiwalu Filmowego w Cannes w 2016r, firma Weinstein Company. W styczniu 2017r ogłoszono jednak, że firma znanego producenta Harveya Weinsteina nie będzie już dystrybuowana filmu, co było związane ze skandalem obyczajowym, który właśnie się rozkręcał a dotyczył bezpośrednio samego Weinsteina. Prawnicy tego ostatniego blokowali jednak cały proces opóźniając też czasowo rozpowszechnianie samego filmu do czego zgłaszali roszczenia. Mimo ich (chwilowo skutecznych) starań promowaniem i dystrybucją obrazu miało się odtąd zająć bodajże największe w Stanach studio filmowe – Lionsgate Film. W październiku udziałowcy związani z „Wind River” doprowadzili także do wycofania marki Weinsteina wciąż towarzyszącej pokazom „Wind River” i jego dystrybucji.
Powodem był skandal związany z Harveyem Weinsteinem, którego blisko 20 kobiet (śledztwo trwa obecnie już w 6 sprawach) oskarżyło o molestowanie seksualne, napaść na tym tle i gwałt.
https://en.wikipedia.org/wiki/Harvey_Weinstein_sexual_abuse_allegations
Niedawno udziałowcy jego własnej firmy doprowadzili do zwolnienia go z Weinstein Company. Usunięto go także z Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.

Jeśli się weźmie pod uwagę co stanowi jeden z głównych motywów filmu „Wind River” – cała sprawa nabiera szczególnie smutnej symboliki,

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 8
jabu

Imponujące

ocenił(a) film na 9
grodecky

Studio eksperckie najwyższej próby

ocenił(a) film na 7
jabu

Szkoda filmu, jeśli przez to nie będzie brany pod uwagę w sezonie nagród. Zasługuje na nominacje za film i scenariusz.

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

Witam,

Film się, wg mnie, sam obroni. Właściwie wszyscy opiniotwórczy krytycy filmowi, którzy się nad nim pochylili (patrz recenzje Petera Traversa, czy krytyków z IndieWire) przyjęli go bardzo dobrze. „Wind River” zostało także wysoko ocenione przez ekspertów zajmujących się problematyką tzw. American West. Patrz na przykład pochwały za umiejętne naświetlenie patologii ze strony uważanego za eksperta w problematyce obszaru, Jasona Asenap - zamieszczane w High Country News, które przecież założono prawie 50 lat temu właśnie w Wyoming (gdzie rozgrywa się akcja filmu).
Już to samo w sobie może stanowić (choć nie musi) pewną furtkę do uhonorowania. Jeśli już, to więcej szkód wyrządziły filmowi nagonki aktywistów z PETA (People for Ethical Treatment of Animals) niż skandal związany z Weinsteinem. Ten ostatni natomiast nieco utrudnił pełną i nieskrępowaną dystrybucję filmu w kinach. Ale przypuszczalnie chyba tylko to.
Mnie martwi co innego. Obłuda w żonglowaniu oskarżeniami.
Idąc nieco na skróty - skandal z Harveyem Weinsteinem wybuchł nie do końca dlatego, że zrobił (czy raczej – często praktykował) to, co zrobił. Przypomnę, że wszystko zaczęło się od kampanii w wyścigu do prezydenckiego fotela duetu Clinton-Trump. Weinstein aktywnie wspierał tą pierwszą i w szeregu głośnych, publicznych wypowiedzi zaatakował Donalda Trumpa za seksizm względem kobiet i skandaliczne, zdaniem filmowego producenta, wypowiedzi pod ich adresem. Gdyby siedział cicho, może nie wszedł by na nowo w radar i nie było by nawet całej afery a żadna z kobiet nie zdecydowałaby się nagłośnić problemu.

Pozdrawiam,
jabu

ocenił(a) film na 7
jabu

Film się broni, ale w dzisiejszych czasach, nieco karykaturalnej poprawności to, co zostanie docenione, lub nie zależy również od czynników poza filmowych. W minionym roku ucieszyło mnie, że np. "Hell or high water" miało kilka nominacji. Co do afery molestowania - zgadzałbym się, że wyszło to teraz ze względów, których nie znamy, ale mogą być polityczne.

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

Witam,

>Film się broni, ale w dzisiejszych czasach, nieco karykaturalnej poprawności to, co zostanie docenione, lub nie zależy również od czynników poza filmowych.

To fakt. Ale wydaje mi się, że tak było odkąd pamiętam. Przykłady można by mnożyć. Sztandarowym tego reprezentantem jest kino amerykańskie przed wojną w Wietnamie, podczas trwania tego konfliktu i przez kilka lat po jego zakończeniu, choć nie tylko. Można by długo dyskutować.


> W minionym roku ucieszyło mnie, że np. "Hell or high water" miało kilka nominacji.

Taylor Sheridan wyrasta tu ze swoimi scenariuszami trochę na prawdziwego olbrzyma. Ok., oby się tylko nie wypalił na początku drogi, bo pamiętasz, co się mówi o twórcach, którzy mają intensywny start.
To jest nieco osobny temat. Na ile Amerykanie w swoim kinie mierzą się z własnymi upiorami. Pamiętam, że uczestniczyłem na tym forum, ok. roku temu w krótkiej a na pewno niestety dość jałowej dyskusji („Alamo” Johna Lee Hancocka) jak dalece w Stanach i w Rosji dojrzeli do mierzenia się ze stereotypami (Rosjanie w przedstawianiu – np. Ukraińców, Amerykanie – Meksykanów). Przywoływanie klasyki pokroju „Giant”, czy „ Valdez Is Coming”, których to odpowiedników w kinie rosyjskim, wg mnie brak, nic nie dało.


>Co do afery molestowania - zgadzałbym się, że wyszło to teraz ze względów, których nie znamy, ale mogą być polityczne.

Polityczne były bez wątpienia wypowiedzi Weinsteina. A teraz… przecież tam już jest chyba, pośród wielu innych, 17 rozpatrywanych spraw o gwałt, więc mówiąc o molestowaniu używamy już trochę rozmytego określenia.
Jasne, że politycznie sprawa jest do ugrania i umiejętnego grillowania. Tyle, że fakty chyba temu przeczą.
Ale po kolei.
Całe środowisko Hollywood (może poza dwoma osobowościami) było i jest przeciwko Trumpowi i wszystkiemu co On sobą uosabia. A Weinstein jest (lub był) baronem tego środowiska.
Tylko, że przypomnę, iż spośród ok. 80 kobiet (!) oskarżających na tę chwilę potentata, większość z nich (a na dobrą sprawę to prawie wszystkie) to… wyborczynie, które głosowały na p. Hillary Clinton a po Jej przegranej, uczestniczyły w wiecach domagających się od kongresu wszczęcia względem Trumpa procesu impeachmentu (m.in. Rosanna Arquette, bardzo w tych protestach aktywna Lena Headey, Ashley Judd wspierająco poza tym mocno kolejno kampanie Baracka Obamy a potem Hillary Clinton i ogólnie prowadząca intensywne kampanie wszędzie tam, gdzie uznała, iż należy wzmocnić kandydatów demokratycznych, Mira Sorvino, Sarah Polley wspierająca demokratów zarówno w Stanach, jak i w Kanadzie, Gwyneth Paltrow prowadząca zbiórkę pieniędzy na kampanie Baracka Obamy a potem Hillary Clinton. Aktorka-aktywistka Lina Esco oraz Daryl Hannah – ta ostatnia to już od jakiegoś czasu bardziej wojownik, niż aktorka. Można by dalej wymieniać, ale pamiętam akurat te).
Jeśli chodziłoby tu o względy polityczne, to działanie powyższych pań jest bezsensu, gdyż osłabiają pozycję partii demokratycznej (której są zwolenniczkami) i którą Weinstein każdorazowo czynnie współfinansował.
Moim zdaniem nie idzie tu już o „względy polityczne”.

Pozdrawiam,
jabu


ocenił(a) film na 7
jabu

Na pewno prowadzi to do "zmiany sił" w Hollywood. Ja od dawna mam mieszane odczucia, co do tego, które filmy są nominowane i fakt, że więcej w tym zabiegów marketingowych, niż stricte spojrzenia na same filmy akurat zawsze bardziej mnie "bolało". Weinstein miewał naprawdę dobre filmy, ale też stosował praktyki promocyjne, które mogę uznać subiektywnie za taki dla mnie sztuczny PR. Czuć jednak było, że w ostatnich latach jakby mniej mu to już wychodziło i nawet mnie to zdziwiło. Nie śledziłem od tej strony wiadomości, ale zapewne środowisko już powoli też miała dość i ten balon rósł na tyle, że musiał w pewnym momencie pęknąć. Co chwilę zdarzały się tego typu "bomby".

ocenił(a) film na 8
tocomnieinteresuje

>Na pewno prowadzi to do "zmiany sił" w Hollywood.

W mojej ocenie nic na to nie wskazuje. Wytną Weinstein (ale tylko z obszaru biznesowego, choć z Jego perspektywy to raczej „aż”) a potem wrócą do grillowania republikanów. W Stanach nabrzmiewa zbyt wielki podział. Podobnie jak u nas, tam bulgocze prawdziwy kocioł bitewny a szereg wiernych pretorianów z obu stron sceny politycznej pilnuje, aby ogień pod kotłem rajcował w najlepsze.


>Ja od dawna mam mieszane odczucia, co do tego, które filmy są nominowane i fakt, że więcej w tym zabiegów marketingowych, niż stricte spojrzenia na same filmy akurat zawsze bardziej mnie "bolało".

Dla mnie pewnym progiem był bojkot rozdania Oscarów prowadzony przez czarnych i liberalnych aktywistów, domagających się określonych „parytetów” wśród puli przyznawanych nominacji. Wspomniałem wówczas ze smutkiem biegunowo od tego odmienną, a godną przywołania postawę Woody Allena w przededniu gali oscarowej, w której za faworytkę typowano Jego kapitalną „Annie Hal”. Jako powód swojej nieobecności podał uczestnictwo w każdy poniedziałek, w występach zespołu jazzowego (wówczas nowojorski klub "Michael's Pub"), do którego należał (i należy, zdaje się do dziś) dodając przy okazji, że wyścigi w ocenie sztuki Go dziwią i nie interesują - lub coś w tym duchu.
Przypomnę też, iż w odniesieniu do Allena także kilkakrotnie wysuwano zarzuty, że do swoich filmów nie angażuje czarnoskórych aktorów, a jeżeli już mu się to przydarzy, to są to role służących bądź mocno zmarginalizowanych postaci. Tak było więc zawsze, tylko teraz to się (być może) zaostrzyło.


>Weinstein miewał naprawdę dobre filmy, ale też stosował praktyki promocyjne, które mogę uznać subiektywnie za taki dla mnie sztuczny PR. Czuć jednak było, że w ostatnich latach jakby mniej mu to już wychodziło i nawet mnie to zdziwiło.

„Nawet bohaterowie kiedyś się męczą” - Ralph Waldo Emerson.


>Nie śledziłem od tej strony wiadomości, ale zapewne środowisko już powoli też miała dość i ten balon rósł na tyle, że musiał w pewnym momencie pęknąć. Co chwilę zdarzały się tego typu "bomby".

Tyle, że nie wszystkich raziły w równym stopniu. Patrz choćby umorzone sprawy o dwa gwałty i pomoc w trzecim, w przypadku Nate Parkera, którego świeży „The Birth of a Nation” (jest jego reżyserem i scenarzystą) też opowiada m.in. (choć uczciwie trzeba zaznaczyć, że jedynie w formie tła) o gwałtach.

Pozdrawiam,

ocenił(a) film na 8
jabu

ekspercko!

Szymon_102

To ty chyba inny film oglądałeś

ocenił(a) film na 9
Szymon_102

Sam sie zamieszałeś "oddali po 3-4 strzały ; nikt nie przeładowuje broni". No chyba po 3 strzałach nie trzeba przeładowywać skoro masz jeszcze z 10 naboi w magazynku?!
No ale koledzy Ci tu wytłumaczyli już, że strzałów padło więcej i niektórzy bohaterowie przeładowywali broń, niektórzy nie zdążyli bo już padli

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones